- Przeładowanie kalendarza, które widzimy obecnie, nie jest dobre. Zawodnicy nie są przygotowani na takie obciążenia. W zespołach mamy najczęściej dwudziestu paru zawodników, ale tak naprawdę większość zespołów gra regularnie 14-15 piłkarzami, którzy są przeciążeni ciągłą grą. Już po dwóch tygodniach grania co trzy dni może się pojawić zmęczenie i spadek formy lub mikrourazy. Widzi to i zawodnik, i trener. Wówczas zaczynają się problemy - tłumaczy Zbigniew Jastrzębski, profesor fizjologii z Gdańska, który odpowiadał za przygotowanie fizyczne polskiej reprezentacji w sztabie Pawła Janasa. Wraz z kadrą był m.in. na mistrzostwach świata w Niemczech w 2006 roku.
Obecna sytuacja w piłce nie pozwala jednak na odpoczynek. Z powodu pandemii koronawirusa, która na kilka miesięcy wstrzymała wszelkie rozgrywki, poprzedni sezon zakończył się później, niż planowano. To z kolei opóźniło start tego sezonu. A że liczba spotkań musi się zgadzać, to mecze upycha się dosłownie w każdy wolny termin.
Na samego Roberta Lewandowskiego - nie licząc meczu z Finlandią - do końca roku (ostatni mecz rozegra 19 grudnia) czeka jeszcze 21 spotkań (17 w barwach Bayernu, 4 w ramach Ligi Narodów) w ciągu 70 dni.
ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Tomaszewski zachwycony nagrodami Lewandowskiego. "To jeden z najszczęśliwszych dni polskiego futbolu"
- Jeżeli mowa o Robercie Lewandowskim, to on sam wie, na ile go stać. Zdarzają się zawodnicy będący w stanie wytrzymać te obciążenia - tłumaczy profesor Jastrzębski. - Oni najczęściej nie trenują aż tak wiele pomiędzy meczami. Nie ma jednak takiej możliwości, by robić treningi w wysokiej intensywności i objętości, gdy gra się co trzeci dzień. Wówczas stosuje się jedynie treningi podtrzymujące, a większość zajęć dostosowuje się indywidualnie do zawodnika.
Jastrzębski przekonuje, że nawet ci najlepsi piłkarze, wyselekcjonowani, którzy odznaczają się wysoką wydolnością i małą podatnością na kontuzje i tak w pewnym momencie doświadczają kryzysu. Nie jest możliwe zawsze grać na najwyższym poziomie przez dwa, trzy czy cztery miesiące.
I choć sam Robert Lewandowski zwracał już uwagę na problem zbyt częstej gry - choćby po Superpucharze Europy, gdy stwierdził, że zawodnicy Bayernu są zbyt zmęczeni, by świętować, to wciąż nie do wszystkich to trafia. Część kibiców uwielbia podawać przykład górników, którzy według nich są narażeni na dużo cięższą pracę.
- Ludzie wypowiadający się w taki sposób, w ogóle nie znają się na obciążeniach treningu w piłce nożnej. Oczywiście, zawsze porównujemy taki wysiłek do tego przysłowiowego górnika tłukącego kilofem w kopalni, ale piłkarz wychodzący raz czy dwa razy dziennie na boisko wykonuje energetycznie pracę większą niż normalny pracownik fizyczny w ciągu kilku godzin - podkreśla profesor. - To bardzo duże obciążenia, związane z kontaktem z przeciwnikiem, pojawiają się bardzo duże uszkodzenia mięśniowe. Są również ćwiczenia, które wykonywane są na tzw. niskich nogach - one również bardzo uszkadzają mięśnie - wylicza ekspert.
Jastrzębski opowiada, że wykonywał badania na tysiącach zawodników. - Jest taki wskaźnik jak kinaza kreatynowa, który doskonale to obrazuje. Po treningu interwałowym, na którym pojawiają się gierki, taki zawodnik ma ten wskaźnik na poziomie nawet 1000 jednostek, podczas gdy norma fizjologiczna wynosi 200. Po meczu piłkarskim, gdy piłkarz rozegra pełne 90 minut, ten wskaźnik może skoczyć nawet do poziomu 3000 jednostek. To nawet dwudziestokrotnie podwyższona wartość świadcząca o uszkodzeniach mięśniowych. Ten przysłowiowy górnik na pewno takich uszkodzeń nie ma - kończy były trener przygotowania fizycznego reprezentacji Polski.
Czytaj także:
- PKO Ekstraklasa. Legia Warszawa. Marek Saganowski: Atmosfera w zespole nie jest za wesoła
- Serie A. Arkadiusz Milik nie został zgłoszony do rozgrywek