PKO Ekstraklasa. Górnik - Raków. Marcin Brosz: Ja się cieszę, że w ogóle możemy trenować i grać
W sobotę Górnik Zabrze zmierzy się z Rakowem. Oba zespoły są rewelacją rozgrywek i z 13 punktami na koncie prowadzą w ligowej tabeli. W dobie pandemii, Marcin Brosz cieszy się z każdego treningu i meczu, jaki jego zawodnicy mogą rozegrać.
W meczu z Rakowem Częstochowa nie zagra kontuzjowany Michał Koj. - On wskoczył do składu nie tylko jako piłkarz, ale jako ważna postać. To nasz kapitan decydujący o grze defensywnej. Jego kłopot to szansa dla piłkarza, który wejdzie za Michała i może nie tylko pokazać dobrą dyspozycję, ale też dać punkty zespołowi. Ta sytuacja to dyskomfort dla nas wszystkich - przyznał Brosz.
Czy do dyspozycji trenera będzie Stefanos Evangelou? - Zrobimy wszystko by dobrać takich piłkarzy, by rozegrać dobre spotkanie z Rakowem. Celem nadrzędnym jest to, by punkty zostały w Zabrzu. Będziemy się starali mieć pomysł na ten mecz, by starać się go zrealizować najlepiej jak potrafimy - ocenił trener.
ZOBACZ WIDEO: Liga Narodów. Największy pechowiec reprezentacji Polski. "Wszystko trzeba zaczynać od nowa"W sobotę zabrzanie zagrają w meczu na szczycie. - Wiemy, że czeka nas bardzo interesujące spotkanie. Widziałem zapowiedź tego meczu na jednym z portali i sam fakt, że niektórzy najbardziej na to spotkanie zwracają uwagę coś znaczy. Ja cieszę się z tego, że w ogóle możemy trenować i grać. Każde spotkanie jest dla nas radością, bo robimy co najbardziej lubimy i dostarczamy ludziom pozytywne wiadomości. Chcemy by sympatycy piłki o niej mówili i ją analizowali, czeka nas emocjonujące spotkanie - podkreślił Brosz.
Co jest w tym sezonie kluczem do dobrych wyników Górnika? - Naszą bazą jest cały zespół. Druga linia jest widoczna i bardzo ciężko pracuje, ale bez linii defensywnej i napastników nie byłoby tylu punktów. Podkreślę pracę całego zespołu, ale i pojedynczych elementów. Staramy się by zawodnicy pokazywali swoje umiejętności - podsumował szkoleniowiec.
Czytaj także:
Nowe obostrzenia w walce z koronawirusem
Michniewicz: Praca w Legii jak pedałowanie pod górę