- "Biała Gwiazda" to jeden z największych klubów w Polsce, z wielką historią - odpowiada Felicio Brown Forbes na pytanie o to, dlaczego pod koniec okna transferowego opuścił liderujący w tabeli PKO Ekstraklasy Raków Częstochowa na rzecz przedostatniej przed 7. kolejką Wisły Kraków.
29–latek w karierze zmieniał pracodawcę niemal co sezon, więc dla niego kolejny transfer to chleb powszedni. Liczy jednak, że w Krakowie uda mu się zagrzać miejsce na dłużej. Szansę na debiut dostanie najpewniej już w niedzielę, gdy krakowianie zmierzą się w Mielcu z tamtejszą Stalą (g. 15).
Nowe wyzwanie
Ma być dla Wisły lekarstwem na strzelecką niemoc. Krakowianie sfinalizowali pozyskanie Kostarykanina dopiero w ostatnich godzinach "okienka" transferowego, by w końcu mieć alternatywę dla rozczarowującego Fatosa Beciraja. Od początku sezonu wiślacy zdobyli ledwie 4 bramki - to drugi najgorszy wynik w lidze po Piaście Gliwice (3) i Warcie Poznań (3). Ratunek dla ofensywy w postaci Brown Forbesa nadszedł więc w ostatniej chwili. Tylko czy Kostarykanin spełni pokładane w nim oczekiwania?
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ekspert krytycznie o zamknięciu stadionów. "Takie gwałtowne restrykcje są przesadą"
Moment debiutu dla Brown Forbesa będzie jednym z najtrudniejszych, jakie można sobie wyobrazić, bo drużyna Wisły przygotowywała się do meczu ze Stalą targana problemami związanymi z koronawirusem. W Mielcu trener Artur Skowronek z tego powodu nie będzie mógł skorzystać z kilku podopiecznych.
- Na pewno dla wszystkich jest to niełatwy czas. Niektórzy gracze w klubach są zakażeni koronawirusem, muszą przebywać na kwarantannie. Nie jest łatwo przygotowywać się do meczu, gdy pewnych zawodników z kadry brakuje z tych względów. Ale musimy sobie z tym wszystkim radzić najlepiej, jak potrafimy - mówi Brown Forbes.
Czemu Kostarykanin zamienił będący na fali Raków na przeżywającą nie od dziś kłopoty Wisłę? - Raków to oczywiście dobry klub, a ja spędziłem tam fajny czas, rozgrywając naprawdę udany sezon. Ale Wisła to jeden z największych klubów w Polsce, z wielką historią. To dla mnie zupełnie nowe wyzwanie - przekonuje.
Z drugiej strony przyznaje, że w karierze brakuje mu nieco stabilizacji, ale nic za wszelką cenę: - Człowiek chciałby pograć gdzieś dłużej, ale taki jest futbol. Zawsze dzieje się coś takiego, że zachodzi potrzeba zmiany klubu. W przeszłości albo zmuszały mnie do tego kontuzje, albo gdzieś dostawałem po prostu lepszą ofertę.
Niemiecka dyscyplina
Przygodę z polską piłką Brown Forbes zaczął w 2018 roku w Koronie Kielce. To stamtąd przeniósł się do Częstochowy, gdzie musiał nauczyć się funkcjonować w taktycznym reżimie wymagającego szkoleniowca Marka Papszuna. - Nie miałem nigdy problemów z trenerem Papszunem, grałem u niego regularnie. Oczywiście, każdy trener ma swoją kulturę pracy, swój styl i mentalność, do której zawodnik musi się przystosować. Dyscyplina i ciężka praca nigdy nie była jednak dla mnie problemem - mówi.
Brown Forbes uważa, że do zdyscyplinowania przywykł w niemieckiej piłce, która tak naprawdę ukształtowała go jako zawodnika. Jako dziecko mieszkał wprawdzie w Kostaryce, ale później wraz z matką na stałe przeniósł się do Berlina. Podobna historia była udziałem jego kolegi z Wisły, Jeana Carlosa Silvy, któremu matka też musiała samodzielnie zapewnić byt w Europie po przenosinach z innego kontynentu. Brown Forbes podkreśla jednak, że jego dzieciństwo nie było aż tak problematyczne, jak w przypadku Brazylijczyka.
- Dla mnie to wszystko nie było aż tak trudne. Moja mama już wcześniej mieszkała w Niemczech, więc po przeprowadzce potrafiła się w tym wszystkim odnaleźć. Ja byłem wtedy tak mały, że też pewnie nie wszystko byłem w stanie zrozumieć, ale miałem wrażenie, że byliśmy w miarę przygotowani do tego nowego życia. Pomagał mi też brat, więc nie czułem, żebyśmy mieli jakieś wielkie kłopoty - wspomina.
W Kostaryce w hokeja
W piłkę zaczął grać jeszcze w Kostaryce. - Już jako trzylatek biegałem z piłką po plażach. Cały czas z futbolówką przy nodze, nie rozstawałem się z nią, nawet moja mama to przyznaje. Ale od szóstego roku życia zacząłem też przygodę z hokejem na trawie - zaznacza.
- Łączyłem to z piłką, dużo czasu spędzałem na trenowaniu obu tych dyscyplin. W końcu jednak moja mama powiedziała "dość". Stwierdziła: "Za dużo tego dobrego, zdecyduj się na jedno - albo piłka, albo hokej". To jej też zabierało już zbyt dużo czasu, bo musiała mnie wozić tu i tam. Mnie podobał się również hokej, ale gdy trzeba było wybrać, to ostatecznie postawiłem na futbol.
Szkolił się w berlińskich klubach, między innymi w Hercie. Do dziś czuje się kibicem Starej Damy. - Hertha jest bliska mojemu sercu. Mam wiele świetnych wspomnień związanych z treningami w juniorskich zespołach Herthy. Nie oglądam jednak teraz regularnie jej meczów i trudno mi powiedzieć, dlaczego tak dużo zmian ostatnio miało miejsce w tym klubie - przyznaje Brown Forbes.
Jako snajper potrafi się jednak wczuć w sytuację Krzysztofa Piątka, który wciąż próbuje się w Hercie w pełni odnaleźć: - Na pewno wasz Piątek musi teraz przeżywać tam niełatwy czas, jednak przestawienie się z piłki włoskiej na niemiecką wymaga pewnego przystosowania się.
Piłkarskim idolem Brown Forbesa w młodości był Cristiano Ronaldo, ale w ostatnich latach z uwagą obserwował szczególnie Romelu Lukaku. - Zawsze lubiłem oglądać Lukaku w akcji. Napastnik Interu to był dla mnie wzór do naśladowania. Zachowując proporcje, jego styl gry jest nieco podobny do mojego - tłumaczy. Brown Forbes też ułomkiem nie jest, mierzący prawie 190 cm snajper potrafi wykorzystać w grze atuty siłowe.
Dylematy serca
Mimo, że Brown Forbesa ukształtowały piłkarsko Niemcy, ostatecznie wybrał grę dla Kostaryki. Nie od razu jednak. Najpierw grał dla juniorskich reprezentacji naszych sąsiadów i w kadrze U-20 Niemiec. Mimo zainteresowania ze strony federacji Kostaryki, nie od razu postawił na "Los Ticos". Debiut w pierwszej reprezentacji zaliczył dopiero jesienią 2014 roku, jako 23-latek. Czy wpływ na jego decyzję miała wcześniejsza wspaniała postawa "Los Ticos" na mundialu, kiedy doszli w Brazylii aż do ćwierćfinału?
- Jeszcze przed mistrzostwami świata w 2014 byłem blisko debiutu w kadrze Kostaryki, tylko wówczas plany te pokrzyżowała kontuzja. To prawda, że na początku grałem w młodzieżowych reprezentacjach Niemiec. Szczerze mówiąc, to było wtedy dla mnie bardziej komfortowe rozwiązanie - przyznaje szczerze. - Mogłem wówczas zostawać w Niemczech, a nie latać tak daleko, na inny kontynent. Byłem też zbyt młody, żeby podjąć już wtedy odpowiednią decyzję co do wyboru kadry. Teraz całym sercem jestem z reprezentacją Kostaryki.
Teraz Brown Forbes marzy, że znajdzie się dla niego miejsce w kadrze na najbliższy mundial, w Katarze. By osiągnąć ten cel i powrócić do reprezentacji, musi jednak przede wszystkim regularnie grać. Może stąd też decyzja o przenosinach do Krakowa? W Rakowie konkurencja w tym sezonie byłaby poważniejsza.
- Oczywiście, kadra jest dla mnie bardzo ważnym celem. Każdy piłkarz liczy na regularną grę, zwłaszcza jeśli powoli zbliża się takie wydarzenie, jak mistrzostwa świata. Ale kluczowe jest to, że Wisła to wielki klub - wszyscy w zespole, cały sztab, cały czas pokazują mi, jak poważny - mówi.
Na zgrupowaniu reprezentacji Kostaryki Brown Forbes miał szansę poznać byłego wiślaka Juniora Diaza, który od czasu odejścia z Wisły zrobił naprawdę ciekawą karierę, z sukcesami występując m.in. w niemieckim Mainz.
- Tuż po transferze do Wisły miałem za dużo rzeczy do załatwienia i trochę było zamieszania, ale niebawem będę chciał się skontaktować z Juniorem i obgadać z nim wiele rzeczy - podkreśla. Choć przyznaje, że po hiszpańsku - po latach spędzonych w Niemczech- nie porozumiewa się biegle - Ale z kolegami z Hiszpanii w wiślackiej szatni jak najbardziej mogę pogadać - uśmiecha się.
W Rosji też bywa gorąco
Jeszcze przed debiutem w kadrze Kostaryki, Brown Forbes na dłużej rozstał się też z Niemcami i zaczął przygodę z piłką rosyjską. Kluby tam zmieniał tak często, że zdążył zwiedzić kawał Rosji. I nawet mimo wychowania w karaibskim klimacie, nie zraziły go do Rosji warunki pogodowe.
- W takim miejscu, jak Machaczkała, położonym nad Morzem Kaspijskim, też bywa naprawdę gorąco. Klimat tam więc nie jest problemem. Naprawdę zimno było w Permie, bliżej Uralu. Tam bywało, że musiałeś grać przy minus piętnastu stopniach - wspomina. - Z drugiej strony, w Polsce też już to przerabiałem.
I dodaje: - Co ciekawe, gdy byłem zawodnikiem Anży Machaczkała, to prawie nie przebywałem tam na miejscu, bo mieszkaliśmy w Moskwie, a dolatywaliśmy jedynie na mecze. Do wszystkiego można się przyzwyczaić. Ostatecznie spędziłem w Rosji pięć lat i nie zamierzam narzekać ani na rosyjski futbol, ani na ligę.
W końcu jednak zdecydował się porzucić rosyjskie wojaże na rzecz polskiej stabilizacji. - Z Polski mam bliżej do rodziny w Niemczech. A z Krakowa to już w ogóle łatwo jest polecieć do Berlina. Choć może akurat nie w tym momencie, przez tę całą sytuację związaną z koronawirusem - przyznaje.
Zważywszy stan przygotowań do walki z pandemią w Niemczech, piłkarz nie drży o sytuację najbliższych. - Wszyscy chyba wiedzą, że Niemcy to wyjątkowo dobrze funkcjonujące państwo pod względem poziomu zorganizowania służby zdrowia. Choć myślę, że w obecnych czasach nigdzie sytuacja nie należy do łatwych. W Niemczech również wprowadzane są restrykcje, takie jak wcześniejsze zamykanie restauracji. Ale rzeczywiście na służbę zdrowia tam nie można narzekać - podkreśla.
W niedzielne popołudnie Brown Forbes najpewniej dostanie szansę występu przeciwko Stali Mielec w podstawowej "11". Tym bardziej, że na problemy zdrowotne narzeka Aleksander Buksa. Jak przyznaje, w tak krótkim czasie nie było mowy o poznaniu w pełni filozofii gry Artura Skowronka.
- Trener Skowronek, podobnie, jak trener Papszun przywiązuje dużą wagę do taktyki. Ale na ten moment nie zdążyłem jeszcze mieć zbyt wiele typowo taktycznych zajęć ze szkoleniowcem Wisły, również ze względu na tę całą sytuację związaną z koronawirusem. Tak naprawdę będę mógł więc porównać ich sposób pracy dopiero za jakiś czas - podsumowuje.
Mecz 7. kolejki Stal Mielec - Wisła Kraków w niedzielę o godz. 15. Transmisja w Canal+ Sport.
Czytaj również:
Koronawirus. Erik Cikos: Sportowcy na Słowacji sprzeciwili się rządowi
PKO Ekstraklasa. Dyrektor sportowy. Człowiek, który wyda twoje pieniądze lepiej od ciebie