PKO Ekstraklasa. Legia - Zagłębie. Czesław Michniewicz: Nie nazwałbym tego meczu przełomowym

PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Czesław Michniewicz
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Czesław Michniewicz

Czesław Michniewicz cieszy się z pierwszej wygranej jako trener Legii Warszawa. Jednak zdaje sobie sprawę, że przed nim i zespołem jest masa ciężkiej pracy. Narzekał na brak ciągłości w treningach w ostatnich dniach.

Legia Warszawa pokonała KGHM Zagłębie Lubin 2:1 w ostatnim niedzielnym spotkaniu siódmej kolejki PKO Ekstraklasy. To był pierwszy ligowy mecz stołecznych z Czesławem Michniewiczem na ławce trenerskiej i pierwsza wygrana pod jego wodzą. Szkoleniowiec "Wojskowych" na konferencji prasowej nie ukrywał, że jego zawodnicy mieli zarówno dobre, jak i złe momenty gry.

- Za nami bardzo trudny mecz. Spodziewaliśmy się takiego spotkania, byliśmy optymalnie przygotowani. Mieliśmy dobrze opracowany sposób grania i znaliśmy styl przeciwnika. Szkoda, że po pierwszej bramce, która padła po bardzo ładnej akcji, straciliśmy szybko prowadzenie. Powinniśmy tego uniknąć. Na szczęście po przerwie znowu zaczęliśmy dobrze grać i mieliśmy kolejne okazje do zdobycia bramek. Szybko objęliśmy prowadzenie, mieliśmy swoje momenty. Zagłębie też walczyło, ale jestem zadowolony z wyniku. Będziemy w spokojnej atmosferze pracować nad błędami - powiedział.

Przyznał, że odwołany mecz ligowy z Wartą Poznań i przerwa reprezentacyjna nie pomogły w pracy na treningach i wpajaniu swojej wizji gry.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ekspert krytycznie o zamknięciu stadionów. "Takie gwałtowne restrykcje są przesadą"

- Nie nazwałbym tego meczu przełomowym. To dopiero pierwszy mecz w PKO Ekstraklasie po moim przyjściu tutaj. Zagraliśmy dwa mecze pucharowe, następnie była przerwa reprezentacyjna, brakowało ciągłości. Ta drużyna potrzebuje zwycięstw i wtedy pokaże pełnię możliwości. Poszczególni piłkarze i formacje mają potencjał, by grać lepiej. Były dobre momenty, ale były też chwile, gdy z własnej winy traciliśmy piłkę. Odbieraliśmy ją bardzo wysoko, bo tak chcieliśmy grać, ale pierwsze podanie było przeważnie do tyłu lub do boku. Nie wykorzystywaliśmy przewagi i szerokiego ustawienia rywali. Za mało graliśmy w kontakcie. Doskok był, ale brakowało kontaktu - mówił.

Największy potencjał wydaje się być w linii ataku. W formie jest Tomas Pekhart. Michniewicz do dyspozycji ma też Rafaela Lopesa, a wkrótce dostępny będzie Jose Kante. Problemem może być formacja obronna ze względu na małą liczbę zdrowych graczy.

- Chcemy wykorzystać najwyższy atut Tomasa, czyli umiejętność strzelania goli głową. Bardzo fajnie się w tym odnajduje. Dziś zdobył bramkę głową i nogą, ale też utrzymywał dużo piłek. Pracowaliśmy w minionym tygodniu nad utrzymaniem piłki pod presją obrońców i dziś to wiele razy Tomas doskonale zrobił. Za moment wróci Jose Kante, jest też Rafa Lopes. Mamy w kim wybierać. Problem mieliśmy ze stoperami, tylko dwóch jest zdrowych. Serce zadrżało, gdy Artur Jędrzejczyk był opatrywany za linią boczną - stwierdził.

W następnej kolejce Legia zagra u siebie ze Śląskiem Wrocław. Mecz zaplanowano na środę, 21 października, na godz. 18:00.

Czytaj też:
Kibice znów na podnośnikach
Zobacz tabelę Ekstraklasy

Komentarze (0)