To może być przełomowy wyrok dla sporej grupy trenerów i poważny ciężar dla PZPN. Paweł Olszowski z Chrzanowa w Małopolsce jest z tych, którzy stracili możliwość wykonywania zawodu. Wcześniej na AWF uzyskał uprawnienia trenera II klasy, ale gdy PZPN wprowadził dodatkowe kursy dla trenerów za słone opłaty, okazało się, że jego 5-letnie studia znaczą mniej niż kilkumiesięczny kurs. Olszowski wytoczył sprawę PZPN.
Wkrótce ruszą sprawy kolejnych szkoleniowców. W sumie jest 15 trenerów, którzy domagają się prawa do wykonywania zawodu. To jednak nie wszystko. Jeśli wygrają, a tak się stało w procesie trener piłki ręcznej kontra związek, na PZPN może spaść lawina spraw o odszkodowania. O sprawie rozmawiamy z Markiem Stopczyńskim, radcą prawnym, który reprezentuje szkoleniowców w sądzie
Marek Wawrzynowski, WP SportoweFakty: Przypomnijmy sprawę trenera piłki ręcznej Krzysztofa Kotwickiego, która – wiele wskazuje na to – ruszyła lawinę.
Marek Stopczyński: We wrześniu 2013 roku zaraz po ustawie deregulacyjnej ministra Gowina (uwolniono 50 zawodów, w tym trenera piłkarskiego - red.), szukałem trenera, który byłby w stanie podjąć się takiego procesu. Znalazłem dwóch szkoleniowców, którzy procesowali się ze związkiem w Trybunale Arbitrażowym przy PKOl. Powiedziałem, że nie tędy droga. Przegrany proces nie zamykał dochodzenia swoich roszczeń przed sądem powszechnym, w tym wypadku Sądem Okręgowym w Warszawie. W listopadzie 2018 roku wygraliśmy sprawę w II instancji. Sąd przyznał trenerowi prawo do wykonywania zawodu w pełnym zakresie. W związku z tym otworzyła się możliwość dochodzenia roszczeń odszkodowawczych. I teraz 19 listopada zapadnie pierwszy wyrok dla Warszawy Mokotowa o odzyskanie pieniędzy na kurs, który ten trener odbył. Jednocześnie w sądzie okręgowym toczy się sprawa o znacznie większe pieniądze z tytułu utraconych zarobków. W tej chwili jest ona zawieszona do czasu rozstrzygnięcia skargi kasacyjnej, którą wniósł związek.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Piękna bramka w Dębicy. Tak strzelają w III lidze
Może to być przełomowy wyrok.
Zarówno jeden jak i drugi. Bo przecież nie każdy trener będzie miał roszczenia w sprawie utraconych zarobków, natomiast każdy będzie mógł się domagać zwrotu pieniędzy za kursy. Bardzo dużo jest trenerów, którzy kończyli kursy i podejmowali pracę, więc nie mogą mówić o utraconych zarobkach.
Tamta sprawa dotyczyła piłki ręcznej, teraz ruszacie do walki z PZPN.
13 listopada mamy pierwszą rozprawę w Sądzie Okręgowy w Warszawie trenera piłki nożnej z Chrzanowa. Na tej samej podstawie, którą mieliśmy przypadku piłki ręcznej, dochodzi on prawa do wykonywania zawodu w pełnym zakresie i uzyskania licencji UEFA Pro.
A dlaczego właśnie UEFA Pro?
W uzasadnieniu wyroku Sądu Apelacyjnego w sprawie trenera piłki ręcznej sąd orzekł, że jeśli trener spełnia ustawowe przesłanki do uprawiania zawodu, to nie można ograniczać mu tego prawa do konkretnych kategorii rozgrywek. Jeśli jest trenerem, to na wszystkich szczeblach.
Ale jeśli chodzi o piłkę nożną, w innych krajach też są kategorie UEFA Pro.
Nie kwestionujemy systemu licencyjnego. Jeśli ktoś wchodzi do zawodu, to system działa prawidłowo. Chodzi o trenerów, którzy skończyli AWF. W Szwajcarii, Francji, w Niemczech trenerom, którzy posiadali prawo doprowadzenia drużyn na najwyższych szczeblach przepisywano licencje na UEFA Pro. Dlatego dziś w Niemczech jest około tysiąc szkoleniowców w UEFA Pro. W Polsce tych trenerów jest ok. 240.
Z czego nie więcej niż 200 aktywnych.
Byłem na dwóch rozmowach w związku w celu ugodowego załatwienia sytuacji. Rozmawiałem z panami Januszem Basałajem, Dariuszem Pasieką oraz panią Anną Grzegółką, prawnikiem związku. Z ich strony być może jest wola rozmowy, ale pomysłu rozwiązania tego problemu nie ma. Moim zdaniem, związek przegapił moment, gdy PZPN mógł przepisać dyplomy II klasy na UEFA Pro.
Dlaczego tego nie naprawią?
Ponieważ to otwiera drogę do dochodzenia zwrotów kosztów dla tych trenerów, którzy zapłacili za kursy. I teraz związek jest w martwym punkcie, gdyż jedyną możliwą drogą obrony jest chowanie głowy w piasek. To ślepy zaułek. Niby pan Basałaj mówił, że przewidują różne systemowe rozwiązania, ale nie ma propozycji rozwiązania tego problemu.
A jakie jest dobre rozwiązanie?
Nasza propozycja była taka, żeby wszystkim trenerom z II i I klasą trenerską przyznać UEFA A, a tym z II klasą, którzy ukończyli kurs na UEFA A, rozciągnąć uprawnienia na I i II ligę.
To też nie rozwiązuje sytuacji, ponieważ wcześniej ci trenerzy mogli pracować na najwyższym szczeblu, a teraz zaledwie w 3. lidze.
Tak, ale akurat ci trenerzy, którzy ja reprezentuję, nie mają takich ambicji. Chcą pracować w niższych ligach lub ze starszą młodzieżą. Tymczasem na dziś mogą prowadzić drużyny do 12 roku życia. Zaproponowaliśmy, żeby przyznać im UEFA A, zaś tym, którzy mają UEFA A, przyznać prawo prowadzenia zespołów na poziomie 2. i 1. ligi. I to by wytrąciło argument tym, którzy chcą odszkodowań. Oczywiście nie da się zapewnić rozwiązania, które zabezpieczałoby zwiążek przed jakimikolwiek pozwami.
Ale w związku nie chcą tego.
Oczywiście, nie ryzykują, w przeciwieństwie do trenerów, własnym majątkiem. Jeśli przegrają to nie panowie Boniek czy Basałaj, ale PZPN będzie płacił koszty procesu. A decydować będą nie ci, którzy są teraz, ale inni, następcy, bo proces potrwa z dwa lata.
Dariusz Pasieka odpowiedzialny za kursy w PZPN zawsze mówił, że trenerzy muszą się rozwijać.
Ale przecież nie chodzi o to. Trener Paweł Olszowski ma certyfikaty 13 ukończonych kursów zarówno pezetpeenowskich jak i zagranicznych, w których uczestniczył i w których się doszkalał. Trudno mu zarzucić, że nie chce się szkolić.
Pojawia się argument, że radcy prawni też muszą się doszkalać.
Ok., ale radca prawny to zawód regulowany, gdzie jest powiedziane, kiedy radcy można zabrać prawo do wykonywania zawodu, kiedy musi się doszkalać, jakie zasady etyki go obowiązują. Zawód trenera jest zawodem deregulowanym. Nie można powoływać się na ten aspekt.
Lekarz, radca prany, biegły rewident i tak dalej. Czym oni się różnią? Dariusz Pasieka pyta: "A czy musi mieć pan prawo jazdy, żeby jeździć samochodem?".
Ustawa określa, kto może być trenerem. Jest tam tylko jedna przesłanka merytoryczna. "Posiada wiedzę, doświadczenie, umiejętności". I to bada Sąd Najwyższy w sprawie trenera piłki ręcznej pana Kotwickiego. I tu jest kwestia czy dyplom trenera II klasy poświadcza wiedzę i umiejętności? Sąd bada, czy Krzysztof Kotwicki ma doświadczenie w prowadzeniu drużyny na poziomie np. Superligi. On wszystkie te przesłanki spełnia.
Wracając do piłki, według was każdy może być trenerem?
Nie, to jest sformalizowane. Dziś może to być ktoś kto ukończył kursy PZPN, kiedyś to byli trenerzy I i II klasy. To jest dowód na posiadanie wiedzy i umiejętności, którego nikt nie powinien kwestionować. Oczywiście Stephane Antiga został trenerem nie mając do tego żadnych „papierów”. W piłce nożnej taki casus jest niemożliwy. Zbigniew Boniek spośród polskich trenerów ma 240 kandydatów do wyboru na trenera kadry. Co do drugiej kwestii w argumentacji pana Pasieki , to można ograniczać wykonywanie zawodu, ale tylko i wyłącznie w drodze ustawy. Nie można robić tego w drodze regulaminów, uchwał organizacji społecznych.
PZPN powołuje się na artykuł 13, ust. 1, punkt 2. Ustawy o sporcie. Związek sportowy posiada wyłączne prawo do "ustanawiania i realizacji reguł sportowych, organizacyjnych i dyscyplinarnych we współzawodnictwie sportowym organizowanym przez związek, z wyjątkiem reguł dyscyplinarnych dotyczących dopingu w sporcie".
Sąd Apelacyjny powiedział, że ten przepis nie może stanowić podstawy do ograniczania prawa do wykonywania zawodu. Zgodnie z orzecznictwem Trybunału Konstytucyjnego pod artykułem 65 Konstytucji mówiącym o wolności wykonywania zawodu, można je ograniczać jedynie w drodze ustawy. W przypadku zawodów regulowanych w ustawie jest wyraźnie opisane, kiedy można pozbawić prawa do wykonywania zawodu. W przypadku trenera piłki nożnej nie ma czegoś takiego.
Ilu trenerów dotyczy ta sprawa?
Reprezentuję grupę 15 trenerów, natomiast szacuję, że trenerów, których dotyczy sprawa jest około dwóch tysięcy. Ale to są jedynie dane szacunkowe.
PZPN może powiedzieć: Proszę sobie pracować w zawodzie trenera, ale nie w naszych strukturach.
To też przerabialiśmy w procesie trenera Kotwickiego. PZPN jest monopolistą w zakresie praw marketingowych, do nadawania tytułu mistrza Polski i wyłaniania kadry narodowej. A skoro tak, to nie ma możliwości zorganizowania sobie zawodów o mistrzostwo Polski poza strukturami PZPN. A tylko takie zawody mają sens ekonomiczny i społeczny. W związku z tym PZPN nie może ograniczać mi prawa dostępu do swoich rozgrywek. Tak naprawdę nie można wykonywać zawodu trenera poza strukturami związku, tak bowiem jest zorganizowany system współzawodnictwa sportowego w Polsce.