Trener z Małopolski poszedł na wojnę z PZPN. "Tak się nie postępuje z ludźmi. Wypchnięto nas na margines"
- Po ponad 20 latach pracy dostałem w twarz, zostałem zdegradowany i pozbawiony możliwości wykonywania zawodu - mówi nam Paweł Olszowski. Trener małopolskiego MZKS Alwernia złożył bezprecedensowy pozew przeciwko Polskiemu Związkowi Piłki Nożnej.
Przez 18 lat uzyskane na AWF uprawnienia pozwalały mu prowadzić drużyny na każdym szczeblu poza ekstraklasą. Sytuacja zmieniła się w 2014 roku, kiedy w odpowiedzi na tzw. ustawę Gowina, która uwolniła 50 zawodów, w tym trenera sportowego, PZPN wprowadził własny system weryfikacji szkoleniowców.
- Zgodnie z uchwałą PZPN, uprawnienia trenerskie nadane przez Ministerstwo Sportu, stopniowo tracą ważność, a respektowane są tylko kursy PZPN. PZPN uznał, że jeśli ktoś nie podda się kształceniu korporacyjnemu, nie zdobędzie nowych licencji, to jest pozbawiany możliwości prowadzenia drużyn na kolejnych szczeblach - mówi nam Paweł Olszowski.
ZOBACZ WIDEO Koronawirus. Ciężka sytuacja klubów sportowych. "Ratunkiem może być wprowadzenie odpowiednich przepisów"- I tak rok po roku zamykano przede mną kolejne ligi: pierwszą, drugą, trzecią, czwartą, okręgową. Od 1 stycznia mogę pracować najwyżej w A klasie, czyli na najniższym szczeblu. Pozbawiono mnie prawa do trenowania grup juniorskich i trampkarskich. Mogę prowadzić jedynie dzieci do 13. roku życia i seniorów, którzy są totalnymi amatorami - od siódmej ligi w dół - wylicza.
- PZPN broni się w ten sposób, że wprowadził licencje, ponieważ zależy mu na tym, żeby nie obniżył się poziom szkolenia. A mi się wydaje, że z roku na rok jest coraz gorzej. I ja się zastanawiam, czy poziom obniża się przez takich trenerów jak ja, którzy zostali zmarginalizowani i zdegradowani, czy przez tych trenerów, którzy robią te kursy PZPN i wchodzą do zawodu? - pyta retorycznie.
Jak Dawid z Goliatem
48-latek postanowił więc pozwać PZPN. - Zostałem pozbawiony praw do wykonywania zawodu w pełnym zakresie - tak jest sformułowany zarzut - tłumaczy, dodając: - Nie neguję systemu kształcenia trenerów, tylko uważam moje wykształcenie za analogiczne. Kurs UEFA A, który musiałbym zrobić od nowa, by móc prowadzić drużyny do III ligi włącznie i juniorów, odpowiada w dużej części temu, co robiłem przez dwa lata na specjalizacji trenerskiej na AWF.
- Miałem zajęcia z takimi wykładowcami jak Jerzy Żołądź, wtedy doktorem, a dziś profesorem, z profesorem Janem Blecharzem, z doktorem Bogusławem Ciućmańskim. To nie było tak, że ktoś dał nam uprawnienia za nic. Niestety, okazało się, że dwuletnia specjalizacja na AWF to dla ludzi z PZPN za mało i nakazują nam się uczyć wszystkiego od początku. Głównie tego samego - podkreśla Olszowski.
- Trenerem według ustawy o sporcie może być osoba, która ma "wiedzę, umiejętności i doświadczenie". A PZPN, jako monopolista w kwestii prowadzenia rozgrywek piłkarskich w Polsce, stwierdził, że sam będzie decydował o dopuszczaniu trenerów do pracy w klubach. Powstał mały dysonans. Skoro mam nabyte uprawienia, to mam wiedzę i umiejętności, a doświadczenie zdobywałem stopniowo - jako trener pracuję 20 lat - argumentuje.
- Nie jestem wrogiem kursów - w tej chwili to jedyna forma kształcenia trenerów. Ale powinni je robić od zera ci, którzy wchodzą do zawodu i chcą się piąć w hierarchii. PZPN wspaniałomyślnie dał czas na zrobienie swojego kursu. Jakbym go zrobił, jakbym zdobył ten papier, to byłbym fajny facet i już mógłbym pracować - ironizuje trener Alwernii.Ale zdobycie związkowej licencji nie jest łatwe. Koszt kursu UEFA A to prawie 5 tys. zł za samo przystąpienie. Do tego zajęcia organizowane są przez wojewódzkie związki, czyli w przypadku Małopolski - w Krakowie. Jako nauczyciel żyjący na co dzień w innym mieście Olszowski ma ograniczone możliwości uczestniczenia w zajęciach.
- Pracowałem kiedyś w czwartej i trzeciej lidze i chciałbym do tego wrócić, więc planowałem zrobić w Krakowie kurs UEFA A, który by mi to umożliwił. On kosztuje cztery tysiące osiemset złotych, a składa się na niego dziesięć sesji w ciągu roku, od niedzieli do środy - tłumaczy.
- Jako nauczyciel nie mam normalnego urlopu, tylko musiałbym wziąć co najmniej dwadzieścia dni bezpłatnego urlopu. Na to się musi zgodzić dyrektor szkoły. A jak się zgodzi, to jest tak, jakbym przez miesiąc w ogóle nie pracował - wylicza Olszowski.
- Do tego trzeba doliczyć koszty zakwaterowania w Krakowie. Odbycie takiego kursu UEFA A to koszt około dziesięciu tysięcy złotych. To są dość duże pieniądze, prawda? A program tego kursu w dużym stopniu pokrywa się z tym, co robiłem na specjalizacji na AWF - powtarza.
Dla trenerów pracujących w piłce amatorskiej 10 tys. zł to znaczący wydatek, a zrobienie kursu UEFA A nie otwiera perspektyw na wysokie zarobki. Trenerzy na poziomie IV czy III ligi czy drużyn juniorskich nie mogą utrzymać się jedynie z pracy w klubie. To wciąż jedynie dodatek, praca z pasji do futbolu.
Dwa lata w 82 godziny
Olszowski punktuje niedoskonałości systemu PZPN. - Z odsunięciem od trzeciej ligi jeszcze mogę się pogodzić. Ale jeśli od ćwierć wieku pracuję w szkole średniej jako nauczyciel i wychowawca, a ktoś mi mówi, że nie mogę prowadzić juniorów czy trampkarzy, bo się nie nadaję, to jest to trudne do zaakceptowania. Jakie przygotowanie do pracy z młodzieżą ma ktoś świeżo po takim kursie PZPN, a jakie ktoś po AWF i z dwudziestoletnim doświadczeniem w pracy z młodzieżą? - pyta trener Alwernii.
1 stycznia federacja zrównała wszystkich szkoleniowców, którzy nie poddali się weryfikacji: trenerów klasy mistrzowskiej, pierwszej i drugiej po studiach wyższych z instruktorami piłki nożnej, którzy skończyli 70-godzinny kurs instruktora. Wszyscy otrzymali licencję grassroots C. Mogą pracować w A klasie i niżej i prowadzić dzieci do 13. roku życia. By zdobyć drugą klasę trenerską, Olszowski musiał skończyć dwuletnią specjalizację w szkole wyższej. Do kursu na grassroots C można przystąpić zaraz po maturze, a jego program realizuje się w 82 godziny.
- Po 20 latach pracy jako trener dostałem w twarz, zostałem zdegradowany i pozbawiony możliwości wykonywania zawodu. Moje uprawnienia zostały zrównane z licencją grassroots C. Do jednego worka wrzucono wszystkich, którzy nie podporządkowali się systemu kształcenia PZPN. Zostaliśmy zrzuceni na poziom zero - mówi Olszowski.
- Po 1 stycznia grono trenerów grassroots C w Polsce powiększyło się o około tysiąc dwieście osób. Ten nagły wzrost oznacza, że tylu trenerów utraciło uprawnienia i zasiliło grupę grassroots C. To oznacza, że tylu trenerów nie dało zarobić korporacji, jaką jest PZPN i zostało pozbawionych prawa do wykonywania zawodu. Jestem sceptycznie nastawiony do PZPN i struktur w polskiej piłce, bo tak się nie postępuje z ludźmi, że wyrzuca się do kosza ich wykształcenie - ciągnie nasz rozmówca.
Kazus Kotwickiego
Trener z A klasy wypowiedział wojnę najpotężniejszemu i najlepiej postrzeganemu związkowi sportowemu w Polsce. Do działania zachęcił go przykład z piłki ręcznej. Krzysztof Kotwicki pozwał krajowy związek w identycznej sprawie i sąd przyznał mu rację. Więcej TUTAJ.
- Związek piłki ręcznej wprowadził podobny system licencyjny co PZPN, a trener Kotwicki, który pracował wtedy w klubie pierwszoligowym, uznał, że nie zrobi tej licencji, ponieważ ma już uprawnienia, których ZPRP chce go bezprawnie pozbawić. W pierwszej instancji przegrał, ale po apelacji sąd drugiej instancji przyznał mu rację - opowiada Olszowski.
- To otworzyło mu furtkę do ubiegania się o odszkodowanie za utracone korzyści, bo przez dwa czy trzy lata nie mógł pracować w pierwszej lidze. Nie sądzę, bym podążył jego śladem: dla mnie najważniejsza jest możliwość ponownego prowadzenia zespołów przynajmniej w trzeciej lidze. To oznaczałoby, że moje wykształcenie jest równe z licencją UEFA A - mówi.
Pozew Olszowskiego jest bezprecedensowy w polskiej piłce, ale trener z Małopolski nie jest jedynym, który chce się postawić PZPN: - Nie tylko mi się to nie podoba. Wiem, że jest spora grupa trenerów na Mazowszu, którzy chcą przygotować pozwy w tej samej sprawie. Wielu trenerów, którzy są między 50. a 60. rokiem życia, mówi wprost, że nie zainwestują w te kursy. To jest wypychanie na margines ludzi z doświadczeniem, którzy mogą jeszcze wiele dobrego dla piłki zrobić.
Pierwsza rozprawa w sprawie Olszowski vs PZPN miała się odbyć 27 marca, ale ze względu na ogłoszony w kraju stan epidemii została przełożona. Nowy termin nie został na razie wyznaczony.