PKO Ekstraklasa. Kat Lecha mógł zagrać w Poznaniu. Dlaczego ten transfer upadł?
Rafael Lopes strzelił Lechowi gola na 2:1 w doliczonym czasie gry. W Legii radość, w Poznaniu smutek. Ale... to mogło potoczyć się zupełnie inaczej, bo, jak dowiedziały się SportoweFakty, latem były rozmowy na temat przejścia Lopesa do... Kolejorza.
Miał pełnić rolę Kaczarawy
Poszło, jak to często w życiu bywa, o pieniądze. Przy czym od razu zaznaczmy: Lopes miał trafić do Lecha jako napastnik numer dwa, bo wiadomo, że "jedynką" i tak byłby dogadany już wcześniej Mikael Ishak. Lopes pełniłby więc rolę, która ostatecznie przypadła w udziale Nice Kaczarawie.
Najpierw cena była na poziomie 300 tysięcy euro. Potem, jak wiadomo, wynosiła już 150 tysięcy euro. Jak potwierdził nam Maciej Gałat, agent z Poznania, który pilotował te rozmowy, Lech nie zdecydował się jednak na ten wydatek.
Lech wolał bezgotówkowo
Poznaniacy - i owszem - byli zainteresowani sprowadzeniem Lopesa, ale pod warunkiem, że byłby to transfer bezgotówkowy. A takiej możliwości nie było. Kilka dni po tym jak Lech ostatecznie przekazał, że nie jest zainteresowany płatnym transferem tego gracza, do gry weszła Legia.
Przelała 150 tysięcy euro Cracovii i Lopes trafił na Łazienkowską. I w niedzielę, przynajmniej częściowo, spłacił swój transfer. To była jego pierwsza bramka w barwach mistrzów Polski. W poprzednim sezonie, w 35 meczach ligowych, portugalski napastnik strzelił dla Cracovii 11 goli.
ZOBACZ WIDEO: Roman Kosecki optymistą w sprawie reprezentacji. "Czas działa na naszą korzyść"