- W piłce nożnej najważniejsza jest empatia. Potem jest plan na mecz, taktyka - mówi Peter Hyballa. To chyba jedno z ulubionych zdań nowego szkoleniowca Wisły Kraków. W świecie coraz młodszych trenerów z laptopem, znakomitych specjalistów analizujących każdy ruch ciała, Hyballa trzyma się bezwzględnie przekonania, że nic nie zastąpi relacji ludzkich.
W tym roku jego urodziny będą nieco inne niż zwykle. Jeśli tylko może, 5 grudnia jedzie do Rotterdamu, gdzie miejscowi dość hucznie obchodzą Mikołajki. Dzień przed nami. Peter Hyballa kocha Rotterdam. W tym mieście wszystko się zaczęło.
Stąd pochodziła Yvonne Verhoeff, jego matka. Wymyśliła sobie wyjazd do Hamburga, który w tamtych czasach był marzeniem wielu zbuntowanych nastolatków z zachodniej Europy. Nie znała języka, więc zatrudniła się w domu marynarza w Rotterdamie. Tam, w 1971 roku, spotkała Hansa-Joachima Hyballę. Był pastorem marynarzy. 5 lat później urodził się Peter, jeden z dwóch synów państwa Hyballa. Już w Bocholt, gdzie jego rodzina zamieszkała w niewielkim domku jednorodzinnym. Obecnie to dwie godziny jazdy samochodem w kierunku wschodnim, tuż za granicą niemiecko-holenderską. Hans-Joachim Hyballa zawsze żałował, że nie został na stałe w Rotterdamie, ale jego syn jeździ do tego jednego z największych portów Europy kilka razy w roku. Tam czuje się dobrze.
Biega jak nakręcony
W tym roku urodziny, już 45., spędzi w Krakowie. Kibice patrzą na niego z nadzieją. Jawi się jako zbawiciel klubu, który wciąż żyje wspomnieniami o wielkiej Wiśle Cupiała. Wisła, w głowach jej kibiców, jest wielka, nawet gdy walczy o utrzymanie lub środek tabeli, co od dawna jest normą. Ale Hyballa ma to zmienić. Przynajmniej zrobić krok do przodu, ruszyć głaz, który utknął w miejscu. Po wielu szkoleniowcach ułożonych, nowoczesnych, eleganckich i skrajnie poprawnych, przyszedł czas na "wielki eksperyment". Hyballa biega wzdłuż linii, gestykuluje, krzyczy. To od razu wzbudza emocje. Zwykle pozytywne. Ludzie lubią pozytywnych wariatów. A Hyballa właśnie taki jest. Dlatego, jak napisał holenderski "Elf Voetbal", jedni kochają jego pasję, inni uważają za idiotę. On sam mówi, że "zbyt wielu ludzi myśli o sobie za bardzo poważnie. Zwłaszcza w piłce nożnej". To właśnie cały Peter Hyballa, taki Juergen Klopp skrojony na polskie możliwości finansowe.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: fenomenalny gol w III lidze! Strzał piętką, z powietrza!
Kristopher Vida, były zawodnik DAC Dunajska Streda, obecnie w Piaście Gliwice, potwierdza: - Peter to bardzo emocjonalny trener. Zawsze mówi to, co myśli, bez względu na to, czy to jest dobre, czy złe. Przy linii bardzo żyje meczem. Dużo gestykuluje i non stop krzyczy, ale jego przekaz jest pozytywny, nakręca w ten sposób swoich piłkarzy. Nam w DAC to pomagało.
Nowy trener Wisły uwielbia mówić o relacjach. To jego słowo klucz. Zauważa, że historia zatoczyła koło. -Kiedyś sztuką było opanowanie komputera. Dziś nawet ośmiolatek umie obsługiwać komputer, sztuką jest opanowanie relacji - mówił w wywiadzie z "Elf Voetbal".
Chce mieć kontakt z ludźmi, rozmawiać. Gdy idzie na siłownię, jest jedną z niewielu osób, która nie zakłada słuchawek. Mimo że bardzo lubi muzykę, Queen, Stinga czy niemieckie gwiazdy, Petera Foksa i Die Fantastischen Vier. Narzeka na brak relacji w dzisiejszych czasach. - Każdy nosi słuchawki. Jak piłkarze, którzy wysiadają z klubowego autokaru albo studenci na przystanku. Wszyscy są w jakimś rodzaju zamkniętego świata. Gdy ja uprawiam sport, chcę słyszeć otaczającą mnie rzeczywistość. Ale ja jestem z innego pokolenia. Dorastałem w świecie, gdzie spotkana osoba pytała, jak leci i co słychać. Teraz, kiedy kupuję bułki, zawsze na pożegnanie mówię "Do widzenia", ale nie każdy odpowiada - zauważał.
Sporo w tej kwestii zmienił jego wyjazd do Afryki. - Miałem 25 lat, gdy wyjechałem na rok do Namibii. To była niesamowita przygoda. Afrykańscy piłkarze nie mają wielkich domów czy ubrań znanych marek. Za to zawsze są uśmiechnięci. I jak się bawią, to się bawią. Tylko dyscyplina nie istniała. Próbowałem to zmienić - mówił w rozmowie z "Elf Voetbal". W innej rozmowie przyznał, że gdy zawodnicy dostawali pieniądze, potrafili znikać na wiele dni.
Miał problem ze starszymi piłkarzami
Życie w Afryce dało mu dystans, choć trudno powiedzieć, że go zmieniło. To przyszło z wiekiem, może też było efektem tego, że nie zrobił kariery, o jakiej marzył. Na początku - jak mówi - był pewien, że to się łatwo potoczy. - Cztery lata i Liga Mistrzów - założył sobie. Praca okazała się prawdziwym wyzwaniem. Również relacji z zawodnikami musiał się nauczyć. Na początku swojej pracy z seniorami, w Alemannii Aachen, miał z tym problemy. - Gdy przychodził do klubu, był postacią anonimową. Wiedzieliśmy, że dobrze radził sobie w piłce młodzieżowej, ale to była dla niego nowość. Miał bardzo dobry kontakt z młodszymi zawodnikami, ale jeśli chodzi o starszych, były problemy. Również ze mną. Byłem od niego dwa lata starszy. Po prostu nie wiedział jak postępować z zawodnikami z dorobkiem - opowiada Tomasz Zdebel, były reprezentant Polski, który kończył karierę w Aachen.
Hyballa był już wtedy szkoleniowcem z 20-letnim stażem, jednak wcześniej pracował z młodzieżą. Z sukcesami. Wprowadzał do dużej piłki kilku zawodników jak Mario Goetze, Antonio Rudiger czy Benjamin Henrichs. Zaczynał jako 16-latek w rodzinnej miejscowości i z miejsca wsiąkł w futbol. Był wtedy zakochany w piłce Louisa Van Gaala. Z czasem przyszła fascynacja Volkerem Finke, cudotwórcą i rebeliantem z Freiburga. Hyballa stał się przedstawicielem piłkarskich "dzieci kwiatów", jednym z rewolucjonistów, którzy zmienili niemiecki futbol. Jako przedstawiciel zbuntowanej klasy średniej, pasował do tego świata. Ojciec był teologiem, matka pracowała w domu opieki społecznej, brat z niepełnosprawnymi, on sam studiował psychologię, pedagogikę oraz nauki sportowe.
Może też właśnie dzięki tym rodzinnym korzeniom ma przyjacielskie podejście do ludzi. Bez względu na to, czy jesteś biznesmenem czy zamiatasz ulice, zawsze z tobą pogada jak równy z równym. - Jestem tylko trenerem piłkarskim, to żaden wielki zawód. Są ważniejsze sprawy na świecie - mówi w rozmowie z "Algemeen Dagblad". Dlatego, jak mówi, analiza analizą, ale warto czasem spytać zawodnika "co u twojej dziewczyny?". Jak mówił w wywiadzie z "Wesstfalische Nachrichten": - Najlepsze wyniki miałem tam, gdzie drużyna była w stanie pójść za mną w ogień. Ale to działało w dwie strony.
- Peter lubi być szefem, to na pewno. Ale z drugiej strony, jest też przyjaznym facetem. Nie buduje muru między sobą a drużyną. Poza boiskiem można z nim pożartować, pogadać o wszystkim - mówi Kristopher Vida z Piasta Gliwice, który pracował z Hyballą w DAC Dunajska Streda.
Musi być jednak jasno powiedziane, że jest też świetny jeśli chodzi o sprawy taktyczne czy sam trening. Hyballa ma naukowe podejście, wszystko bada, analizuje. Sam pisze książki dla trenerów, często jeździ z wkładami po całym świecie, często był w Izraelu na zaproszenie Jordiego Cruyffa, jeździł na Bliski Wschód, zaś w 2018 roku był nawet w Warszawie, gdzie poprowadził wykład na zlecenie Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej na temat "Wykorzystanie dryblingu w przestrzeni".
Zawsze do przodu
- Miał bardzo dobre podejście do piłki, treningi były bardzo profesjonalne, dopracowane, każdy wiedział, o co chodzi - mówi Zdebel, któremu faktycznie nowy trener Wisły zakończył karierę. - Nie mam o to pretensji. Gdy przychodziłem był inny trener, któremu pasowałem do koncepcji. Potem przyszedł Peter Hyballa i zmienił grę. Od tej pory podstawą było bardzo szybkie wyjście do ataku, wertykalne piłki, ciągła ofensywa.
Podobne wspomnienia ma Lubomir Satka, obrońca Lecha, który grał dla Hyballi w DAC Dunajska Streda: - Preferuje ofensywny, nowoczesny futbol. Zawsze staraliśmy się budować akcje od tyłu. Od nas, środkowych obrońców, chciał, żebyśmy czasami dryblingiem robili przewagę i szukali podań prostopadłych. On o swoim futbolu mówi, że to jest "rock'n'roll". W naszych meczach zawsze dużo się działo i to były fajne widowiska. Na początku traciliśmy dużo bramek, ale kiedy znaleźliśmy balans, to mieliśmy bardzo dobre wyniki przy bardzo dobrej grze - mówi Słowak.
Potwierdza to Kristopher Vida. - Kocha futbol ofensywny, nienawidzi bronić. Dlatego czasem mecze jego drużyn przypominają bokserską wymianę ciosów. Jego drużyny grają w wysokim tempie, nawet w ataku pozycyjnym. Tego wymaga. Lubi pracować z młodymi piłkarzami, których może kształtować. Preferuje bardzo intensywne, agresywne, ciężkie i długie treningi. Ale wszystko odbywa się w formie gier, to są bardzo piłkarskie treningi, piłkarze to lubią - stwierdza Węgier.
To piłka, która wymaga ofiar. Grana na dużej intensywności. Treningi Hyballi są czasem mordercze, ale i on sam jest pracoholikiem. Gdy pracował w Sturmie Graz czy w RB Salzburg... ani razu nie był w centrum miasta. Jeden z jego znajomych trenerów opowiadał, że on zawsze jest w pracy, a gdy nie jest, to cierpi.
Każdy moment chce wykorzystać na pracę. - Trener dużo uwagi poświęca pracy indywidualnej z piłkarzami. Dla młodych piłkarzy to był trener idealny. W DAC wielu zawodników zrobiło duże postępy - zauważa Satka.
Oczywiście wiele tu słodkich słów, ale często jego przygody kończyły się średnio. W Alemanii na koniec nikt nie mógł już na niego patrzeć, w Grazu wpadł w konflikt z drużyną i kończył w atmosferze skandalu. Z nowoczesnego trenera, który doświadczył magicznego dotyku Kloppa i Tuchela, z którymi pracował w Borussii, stał się, jak pisze "Westfalische Nachrichten": "znienawidzonym Piefke". Tak nazywani są przez Austriaków zarozumiali Niemcy.
Peter Hyballa to wielka niewiadoma. Z jednej strony wielki profesjonalista, który dotknął wielkiego świata, z drugiej wyniki, które osiąga, odbiegają od tego, co się o nim mówi. Pewne jest natomiast, że fani nie będą się z nim nudzili. Pierwszą próbkę możemy mieć już w piątek. Niemiec zadebiutuje w roli trenera Wisły w meczu z Cracovią. 200. derby Krakowa rozpoczną się o godz. 20:30.
Marek Wawrzynowski, Maciej Kmita
ZOBACZ Peter Hyballa trenerem Wisły Kraków
ZOBACZ Mariusz Piekarski: Michał Karbownik stworzy do Premier League