Do 65. minut West Ham United prowadził z "Czerwonymi Diabłami" 1:0. Wówczas miejsce miała kluczowa dla późniejszych losów pojedynku akcja.
Bramkarz United Dean Henderson posłał daleką piłkę do Bruno Fernandesa, ten odegrał do Paula Pogby, a Francuz huknął z 20 metrów nie do obrony dla Łukasza Fabiańskiego. Problem w tym, że w opinii Davida Moyesa akcja powinna zostać przerwana przez sędziów po wybiciu Hendersona.
Szkoleniowiec "Młotów" uważa bowiem, że piłka opuściła boisko i była poza boczną linią. Moyes już w trakcie akcji - jeszcze przed tym, jak piłka dotarła do Pogby - mocno protestował. To jednak nie przyniosło efektu, sędziowie puścili grę.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za gol! Ręce same składały się do oklasków
Doświadczony trener był wściekły. - Piłka przeleciała mi nad głową poza linią boczną. Nikt nie był w lepszej pozycji, by to zobaczyć. Sędzia liniowy twierdzi, że tego nie widział. To była zła decyzja. Piłka była poza grą i nasi gracze o tym wiedzieli - powiedział dla Daily Mail.
Jak się później okazało uderzenie Pogby było momentem zwrotnym dla losów meczu. Swoje trafienia dołożyli później jeszcze Mason Greenwood i Marcus Rashford, a to sprawiło, że "Czerwone Diabły wygrały ostatecznie 3:1. - Wyłączyliśmy się. Naprawdę czuliśmy się rozczarowani - dodał Moyes, który nie miał wątpliwości, że sędziowski błąd był momentem zwrotnym i miał decydujące znaczenie.
Przyznał jednak również, że jego zespół miał duże szanse powiększyć przewagę przy stanie 1:0. - Mieliśmy naprawdę świetne okazje, żeby podwyższyć prowadzenie. Niestety nie zrobiliśmy tego i to było dla nas bardzo kosztowne - zakończył.
Zobacz także:
"Nie odpowiada za stracone gole, ale...". Media oceniły Łukasza Fabiańskiego
Trudny mecz Chelsea. "The Blues" wygrali i są liderem Premier League