Serie A. Francesco Guidolin: Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem Piotra Zielińskiego, to oniemiałem

Getty Images / Franco Romano/NurPhoto / Na zdjęciu: Piotr Zieliński
Getty Images / Franco Romano/NurPhoto / Na zdjęciu: Piotr Zieliński

Po ostatnim meczu LE głośno o Piotrze Zielińskim. Polak jest liderem Napoli, a o jego początkach w Italii porozmawialiśmy z tym, który wprowadził "Zielka" do włoskiej piłki. - Kiedy zobaczyłem go po raz pierwszy, oniemiałem - mówi Francesco Guidolin.

[tag=26244]

Piotr Zieliński[/tag] wpisał się do historii SSC Napoli jako strzelec pierwszego gola na stadionie tego klubu, tuż po przemianowaniu go na obiekt imienia Diego Maradony. Po wyleczeniu koronawirusa forma reprezentanta Polski idzie w górę, co cieszy między innymi Francesco Guidolina. To właśnie ten 65-letni obecnie szkoleniowiec wprowadzał Polaka do włoskiej piłki, to u niego "Zielek" debiutował w Serie A, a wcześniej został zaproszony, jako junior, na treningi pierwszej drużyny Udinese Calcio.

A jak dokładnie wyglądały początki Zielińskiego we Włoszech oczyma jego pierwszego szkoleniowca poza Polską? Czy od razu dało się zauważyć jego talent? Jaka jest naturalna pozycja pomocnika kadry? O to zapytaliśmy tego, od którego we Włoszech wszystko się zaczęło.

Piotr Koźmiński, WP Sportowe Fakty: Był pan pierwszym trenerem Piotra Zielińskiego we Włoszech, w Udinese. Jak pan pamięta jego początki w tym klubie?

Francesco Guidolin, były trener Piotra Zielińskiego
: Kiedy Piotr pojawił się u nas, był "małym" chłopcem. I to dosłownie. Taki "little boy", to określenie najlepiej oddaje wtedy cały obraz. Przyjechał do nas, jak pamiętam z mamą, która na początku mu pomagała. Jak sobie przypominam, po kilku tygodniach, nie wiem, czy to było 4, 5 czy 6 tygodni, zaprosiłem go na zajęcia z pierwszym zespołem. I oniemiałem. Zszokował mnie.

ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Tomasz Iwan ocenia grę reprezentacji Polski. "Kadra jest w trakcie budowy. Gra bez pomysłu i tożsamości"

W jakim sensie?

Oniemiałem, gdy zobaczyłem co on potrafi. Lewa, prawa noga, przede wszystkim technika, to poruszanie się. Po tych zajęciach wiedziałem już, że mamy w klubie skarb. Początkowo miał trenować z pierwszym zespołem rzadziej, ale bardzo szybko podjąłem decyzję, że ma się pojawiać na zajęciach codziennie. Od razu dało się zauważyć, że ten chłopak ma wszystko, co powinien mieć wielki piłkarz.

Nad czym głównie wtedy pracowaliście?

Nad tym, żeby zmężniał, nad wzmocnieniem go fizycznie i nad taktyką. To były dwa naturalne aspekty, które trzeba było poprawić, szlifować. Ale też dwa jak najbardziej logiczne. Trafił do nas jako młody chłopak, więc siłą rzeczy, skoro dorastał, to trzeba było go podbudować fizycznie. Równie oczywiste było to, że musi się uczyć taktyki. Ale to jak każdy chłopak wkraczający w dorosłe piłkarskie życie.

Nieraz go pan chwalił, nazywając swoim piłkarskim synem. Ale to była chyba trudna miłość. Nie zawsze u pana grał, trafił na wypożyczenie do Empoli.

Kiedy ja byłem trenerem, grał jednak dość regularnie. Może nie zawsze, ale pojawiał się na boisku. Natomiast co do odejścia na wypożyczenie do Empoli - to już nie ja decydowałem. Nie pamiętam dokładnie, ale nawet jeśli byłem wtedy w Udinese, to już nie była moja decyzja. Zadecydował klub. Natomiast pamiętajmy, że Udinese odegrało dużą rolę w ukształtowaniu Piotra. Ten klub go wypatrzył, ściągnął do Włoch i dał szansę debiutu w dorosłej piłce, w Serie A, w wieku 18 lat. Taki był pierwszy rozdział historii Zielińskiego we Włoszech. A teraźniejszość doskonale znacie.

Z jednej strony Zieliński ma w Polsce zwolenników, ale nie brakuje w naszym kraju osób, które twierdzą, że to dobry piłkarz i tyle…

Dobry piłkarz i tyle?! Proszę Pana... Piotr Zieliński jest bez żadnych wątpliwości jednym z najlepszych pomocników w Europie. Powtarzam: Zieliński to absolutna czołówka na swojej pozycji, a "kilku" dobrych piłkarzy w swoim życiu widziałem. Przed wszystkim jest zawodnikiem kompletnym, który tak naprawdę ma wszystko. I wszechstronnym w sensie pozycji. Zagra i numer 10, i cofniętego pomocnika, w sensie na skrzydle.

Ale nawet o tym się dyskutuje, to znaczy gdzie Piotr powinien grać…

Dla mnie to przede wszystkim numer 10. Natomiast w drugiej kolejności skrzydło.

Zbigniew Boniek powiedział w neapolitańskim Radiu Kiss Kiss, że jego zdaniem Piotr Zieliński znalazłby miejsce w podstawowym składzie każdego klubu na świecie. Przesadził, czy nie?

Absolutnie nie, to żadna przesada! Powiem więcej: dzień przed naszą rozmową, po wiadomości od pana, rozmawiałem o Zielińskim z moim synem. I... powiedziałem mu dokładnie to samo, co Boniek, nie znając wypowiedzianych przez Zibiego słów.

Czyli widzi pan Zielińskiego w większym klubie niż Napoli, dobrze rozumiem?

Napoli to bardzo dobry klub, czołówka ligi włoskiej, regularnie gra w europejskich pucharach. Ale... Tak, zdecydowanie tak. Widzę Zielińskiego w którymś z gigantów światowej piłki. Liverpool, Tottenham, Bayern Monachium... Ten chłopak wszędzie dałby sobie radę.

Pracował pan też z innymi polskimi piłkarzami. W Palermo na przykład z Radosławem Matusiakiem, który przyszedł do klubu wraz z Edinsonem Cavanim. Jak go pan wspomina? Bo losy Polaka i Urugwajczyka potoczyły się bardzo różnie.

Pamiętam, że kontuzję odniósł wtedy nasz podstawowy napastnik, Amauri i klub zdecydował się na transfery. Co do Polaka: dobry piłkarz, sympatyczny chłopak i... tyle pamiętam. Więcej szczegółów odnośnie jego osoby sobie nie przypominam. A o Cavanim nie ma chyba sensu mówić, bo wiadomo, co było potem i jak daleko w piłce zaszedł...

Zobacz takżeLiga Europy. "W przyszłym roku urodzi się kolejny Zieliński". Wymowna celebracja reprezentanta Polski
Zobacz takżeGennaro Gattuso z cenną radą dla Piotra Zielińskiego. "Ciągle mi to powtarza"

Źródło artykułu: