Żarko Udovicić i Lechia Gdańsk. Związek bez przyszłości?

WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Żarko Udovicić
WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Żarko Udovicić

Dyskwalifikacje za brutalny faul i za atak na sędziego, problemy kardiologiczne, zakażenie koronawirusem i niefortunne posty na Instagramie - przygoda Żarko Udovicicia z Lechią to pasmo nieszczęść.

W Gdańsku wiązano z nim spore nadzieje. Półtora roku temu trafił do Lechii z Zagłębia Sosnowiec po sezonie życia. Dla ówczesnego spadkowicza strzelił 10 goli, a przy 9 asystował. W zespole Piotra Stokowca dał się jednak poznać głównie z lekkomyślności i nieodpowiedzialności. Bardziej przeszkadzał, niż pomagał.

Zaczęło się obiecująco, bo od asysty w Superpucharze Polski. ale kilka dni później, na inaugurację ligowego sezonu 2019/20 wyleciał z boiska z czerwoną kartką. Brutalnie zaatakował przy linii bocznej piłkarza ŁKS-u. Początkowo sędzia Paweł Gil "wycenił" to zagranie na żółtą kartkę, ale po obejrzeniu powtórek zweryfikował decyzję i sięgnął po czerwoną kartkę.

Atak na sędziego

Na tym się nie skończyło. Komisja Ligi zdyskwalifikowała go na cztery mecze. Trener Piotr Stokowiec był mocno zdenerwowany na Serba, ale w mediach nie chciał się ostro na jego temat wypowiadać. Był to pierwszy i - jak się później okazało - nie ostatni raz, gdy Żarko Udovicić zawiódł szkoleniowca. Po odcierpieniu kary wrócił do składu. Stał się podstawowym zawodnikiem, choć nie był tak efektywny jak w Sosnowcu. Najwyraźniej jednak pasował trenerowi do taktyki.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: od chuderlaka do mięśniaka. Niesamowita metamorfoza Torresa!

Przyszły jednak derby Trójmiasta (2:2), w których Lechia prowadziła 2:0, by dać sobie odebrać zwycięstwo w końcówce. Jednym z winowajców był właśnie Udovicić. W doliczonym czasie gry - co sam potem przyzna - symulował uraz, by zyskać parę sekund. Pech chciał, że sędzia nie wpuścił go od razu na boisko, tymczasem pozwolił Arce wykonać rzut wolny, po którym wyrównała.

Udovicić złość wyładował na sędzim technicznym. Na powtórkach nie było widać dużej agresji, ale za sam zamiar skończyło się na bezpośredniej czerwonej kartce, a potem jeszcze dwóch miesiącach dyskwalifikacji we wszystkich rozgrywkach. Oznaczało to, że Udovicić nie mógł grać nawet w czwartoligowych rezerwach.

- Tłumaczyłem Komisji Ligi, że nie było w moim zachowaniu żadnej agresywności. Oczywiście, dotknąłem sędziego. Wiadomo, derby, duża presja, tracimy bramkę. Byłem zdenerwowany, bo nie mogłem wejść na boisko, a do końca meczu została jedna minuta. Zrobiłem ten ruch i powiedziałem sędziemu: "teraz mnie chcesz wpuścić?". Z moich ust nie padły żadne wulgaryzmy - mówił.

Problemy zdrowotne

Mógł wrócić na boisko na początku rundy wiosennej, ale na grę czekał aż do lipca. Podczas zimowego obozu przygotowawczego w Turcji, według weszlo.com, wykryto u niego podejrzenie zawału serca. Piłkarz gorzej się poczuł, pojechał do szpitala na szczegółowe badania kardiologiczne. O zawale serca nie było mowy, ale do końca obozu już nie trenował z zespołem, a po powrocie do Polski przeszedł kolejne badania.

- Zdziwiłem się, gdy zobaczyłem artykuł, w którym było napisane, że miałem podejrzenie zawału serca. Praktycznie od razu wrzuciliśmy do sieci zdjęcie, że nic mi nie jest. Czułem, że to nie jest nic poważnego. Normalnie trenowałem przez dwa dni, ale czułem delikatny ból w klatce piersiowej. Postanowiliśmy to sprawdzić. Lepiej to zrobić niż później żałować, że się zbagatelizowało sprawę i konsekwencje mogą być bardziej poważne - mówił późnej.

- Pojechaliśmy do szpitala, zrobiono mi EKG serca, do tego RTG płuc. Dostałem informację, że wszystko jest w porządku, ale problem pojawił się, gdy zrobiono mi badanie krwi. Lekarz powiedział mi, że nie mogę trenować przez 7-10 dni. Dostałem jakieś antybiotyki i wydawało mi się, że po wzięciu ich wszystkich będę mógł wrócić do zajęć. Potrzebne były jednak wyniki rezonansu. Bez nich powrót do treningów był niemożliwy. W Gdańsku nie można było wykonać rezonansu, więc pojechaliśmy do Łodzi. Tam się udało, ale powiedziano mi, że na wyniki muszę poczekać czternaście dni - tłumaczył.

Sekcja chóru

Jeszcze dłużej, bo aż do ostatniej kolejki sezonu, musiał czekać na kolejny występ w lidze. Prawdopodobnie nie czekałby tak długo, gdyby nie jego wyjazd z Polski w sprawach osobistych. Udovicić poprosił klub o zgodę na wyjazd do rodziców. I tak nie mógł trenować, więc nie było różnicy gdzie konkretnie będzie odpoczywał.

Pozwolenie uzyskał, natomiast wkrótce później w jego mediach społecznościowych pojawiły się zdjęcia, a nawet filmiki z nocnych klubów. Serb świętował, bo dowiedział się, że zostanie ojcem, ale później sam zdawał sobie sprawę, że pewnych rzeczy publikować nie powinien. Za późno. Wszystko dotarło do Stokowca, który nazwał to "sekcją chóru".

Kolejne podpadnięcie trenerowi zbiegło się w czasie z wybuchem pandemii COVID-19. Treningi i sparingi zawieszono. Udovicić mocno spadł w hierarchii i długo odzyskiwał zaufanie szkoleniowca. Dość nieoczekiwanie znalazł się w składzie Lechii na finał Pucharu Polski przeciwko Cracovii (2:3) i był jednym z lepszych zawodników na boisku.

Ostatnia szansa

Jesienią znów grał mało, prawie w ogóle. Mówimy raczej o epizodach. Uzbierał łącznie 111 minut w 5 meczach. Częściej był na trybunach niż na ławce rezerwowych. Nie ominął go też koronawirus, a w świat poszła informacja, że lekarze ponownie nie dają mu zgody na treningi.

Oficjalnie nigdy nie poinformowano jakiego typu są to problemy zdrowotne (chodziło o odbiegające od normy wyniki badań), ale sygnał był czytelny - nie może uprawiać sportu. Dopiero na początku stycznia 33-latek otrzymał zielone światło na wznowienie treningów.

Na razie ćwiczy indywidualnie, ale być może przyda się Lechii w rundzie wiosennej. Zresztą, w jego interesie leży dobra gra, bo przecież kontrakt z klubem obowiązuje tylko do końca obecnego sezonu. To ostatnia szansa na zostanie w Gdańsku albo pokazanie się nowym pracodawcom.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Transfery. PKO Ekstraklasa. Lechia Gdańsk wzmocniła drugą linię. Wypatrzyła skrzydłowego w Szwecji
Sparing. Lechia Gdańsk pokonała Wisłę Płock w ostatnim przetarciu przed powrotem ligi

Komentarze (0)