US Villejuif to zespół występujący na siódmym szczeblu rozgrywek. Przygotowuje się on do meczu w ramach 6. rundy Pucharu Francji z Senart-Moissy. Spotkanie zaplanowano na niedzielę 31 stycznia i będzie to pierwszy mecz drużyny od października zeszłego roku.
We Francji sytuacja epidemiczna jest na tyle trudna, że władze zdecydowały się na wprowadzenie godziny policyjnej. I właśnie ten przepis utrudnia treningi amatorskiej drużynie. By odpowiednio się przygotować do meczu, zawodnicy muszą spotykać się na zajęciach o 6:30. Na sprawę uwagę zwrócił dziennik "Le Parisien".
"W środku nocy 25 zawodników z US Villejuif w ulewnym deszczu zaczyna biegać po syntetycznym boisku. Jest 6:30. Pomimo bardzo wczesnej pory, nie brakuje śmiechu i żartów" - czytamy we francuskim dzienniku. Piłkarze są jednak gotowi do poświęceń, bo ich celem jest gra w Pucharze Francji.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak strzela następca Leo Messiego
- Trenowanie tak wcześnie jest szalone, ale Puchar Francji jest warty wielu poświęceń. Marzeniem wielu amatorów jest możliwość gry w nim - powiedział kapitan US Villejuif, Silly Diako, który jednocześnie jest właścicielem naleśnikarni w Paryżu.
Godzina policyjna we Francji obowiązuje od 18. Klub mógłby postarać się o wyłączenie z przepisów i możliwość organizacji treningów, ale działacze nie zdecydowali się na ten krok, gdyż nie byli pewni, czy uda się uzyskać na to zgodę. Do tego już wcześniej byli dogadani z właścicielem treningowego obiektu na organizowanie tak wczesnych treningów.
Jak dodaje francuski dziennik, na treningach brakuje tylko dwóch piłkarzy: listonosza oraz ojca trójki małych dzieci. Zawodnicy muszą zrywać się w środku nocy, by przyjechać na trening. - Damy z siebie wszystko, bo być może to ostatni mecz w tym roku - dodał Diako.
Czytaj także:
Paulo Sousa: Widziałem ogień w oczach Roberta Lewandowskiego
Reprezentacja. Marek Koźmiński z mocnym przekazem do piłkarzy po dymisji Jerzego Brzęczka