Fortuna Puchar Polski. Pogoń Szczecin zatrzymana. "Sami podcięliśmy sobie skrzydła"

PAP / Marcin Bielecki / Na zdjęciu: Kristopher Vida (z lewej) i Adrian Benedyczak
PAP / Marcin Bielecki / Na zdjęciu: Kristopher Vida (z lewej) i Adrian Benedyczak

Lider PKO Ekstraklasy nie podbije Fortuna Pucharu Polski. Po sześciu zwycięstwach z rzędu Pogoń Szczecin przegrała 1:2 z Piastem Gliwice. - Musimy wystrzegać się takich błędów jak w tym meczu - mówi napastnik Adrian Benedyczak.

Pogoń Szczecin popełniła w jednym meczu więcej błędów w obronie niż we wcześniejszych czterech w PKO Ekstraklasie, w których nie straciła gola. Tym razem do bramki Dantego Stipicy trafili Michał Chrapek z rzutu karnego oraz Mateusz Winciersz. Na przykład w dwóch spotkaniach otwierających rundę wiosenną Pogoń pozwoliła Rakowowi Częstochowa i Cracovii na w sumie dwa uderzenia celne. Tym razem mogła stracić nawet więcej goli, ponieważ dwa razy ratowała się wybiciami z okolic linii bramkowej.

- Zostawiliśmy dużo energii na boisku i to wszystko na nic - mówi trener Kosta Runjaić. - Piłkarze dali z siebie, ile tylko mogli do ostatniej sekundy, żeby odwrócić wynik. Wiedzieliśmy, że w tym meczu pierwszy gol będzie przywilejem i to potwierdziło się. Po porażce musimy otrząsnąć się i zrehabilitować.

- Szkoda tej przegranej. Piast zdobył prowadzenie z rzutu karnego i dobrze rozpoczął mecz. W drugiej połowie sami podcięliśmy sobie skrzydła - cytuje napastnika Adriana Benedyczaka oficjalna strona klubu. - Chcieliśmy prowadzić grę i być przy piłce dłużej niż przeciwnik, ale momentami na słabej murawie było to trudne. Musimy wystrzegać się takich błędów jak w tym meczu. One pozwoliły Piastowi wygrać i awansować.

ZOBACZ WIDEO: Zaszczepieni kibice wejdą na stadiony? Ryszard Czarnecki wskazał możliwy termin

Kadencja trenera Runjaicia w Pogoni jest wypełniona niepowodzeniami w Fortuna Pucharze Polski. Tym razem drużyna Niemca nie poradziła sobie w meczu o awans do ćwierćfinału. Co prawda nie odpadła w konfrontacji z niżej notowanym przeciwnikiem, ale została wyeliminowana na własnym stadionie. Tym samym Portowcom pozostała tylko jedna możliwość zakwalifikowania się do eliminacji europejskich pucharów. Poprzez PKO Ekstraklasę, w której jest liderem.

- Czuję żal. Zakładaliśmy, że to spotkanie potoczy się inaczej. Wiedzieliśmy, że musimy wystrzegać się błędów, bo na tym boisku mogą one zostać szybko wykorzystane - wspomina pomocnik Damian Dąbrowski.

- Sprawę pucharu musimy już niestety zamknąć. Nie ma innego wyjścia. Wiemy, jaką mamy sytuację w lidze. W sobotę ponownie zagramy w ekstraklasie z Piastem. Idealnie się składa, ponieważ mamy okazję do rewanżu. Każdy będzie zdeterminowany, żeby tym razem wygrać. Nasze boisko jest ekstremalnie trudne, ale to nie zmieni się w najbliższych trzech dniach. Musimy przygotować się na to. Na takim boisku także można dobrze wykonać pracę - podsumowuje Dąbrowski.

Czytaj także: Torpeda Macieja Sadloka. Wisła Kraków odczarowała stadion

Czytaj także: Lech Poznań bezradny. Nie przebił miedziowego muru

Źródło artykułu: