Po katastrofalnym występie Barcelony w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, kiedy przegrała z Bayernem Monachium aż 2:8, zapowiadano rewolucję kadrową na Camp Nou. Nowym trenerem został Ronald Koeman. Holender wprowadził kilku młodych zawodników, jak Pedri, Francisco Trincao, Oscar Mingueza i Ronald Araujo. "Blaugrana" nie kupiła żadnego nowego napastnika, a bez żalu pozbyła się Luisa Suareza, jednego z najskuteczniejszych graczy "Dumy Katalonii". Sam Koeman miał nie widzieć miejsca dla Urugwajczyka w składzie.
Napastnik przeszedł w letnim okienku transferowym do Atletico Madryt. Oficjalnie "Los Colchoneros" nie wydali żadnych pieniędzy na ten zakup. Hiszpańskie media dotarły jednak do zapisów umowy i ujawniły ukryte opłaty za Suareza.
Barcelona już dostała za niego 2 mln euro. Warunkiem było, żeby Urugwajczyk zagrał 20 meczów w tym sezonie we wszystkim rozgrywkach w barwach Atletico. Ma ich na koncie już 23. Ekipa z Katalonii ma dostać jeszcze 6 mln euro, ale Atletico musi awansować do ćwierćfinału LM w tym i następnym sezonie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Kamil Glik wyglądał jak RoboCop
Kataloński "Sport" odkrył, że na koncie Barcelony latem powinno się znaleźć 5 mln euro za transfer. Pieniędzy klub jednak nie otrzymał. Według doniesień dziennika zostały one odjęte od długu, jaki "Blaugrana" ma wobec Atletico za transfer Antoine'a Griezmanna, który miał kosztować 120 mln euro.
Co ciekawe, 34-letni Urugwajczyk zażyczył sobie też, żeby żaden klub nie podał do oficjalnej wiadomości wspomnianych kwot za jego transfer.
"Sport" podaje też, że Barcelona płaci dziś część wynagrodzenia Suareza w Atletico, bo Madrytu nie stać na samodzielne wypłacanie mu całej kwoty. Od lipca Urugwajczyk ma zarabiać o połowę mniej, czyli 8 mln euro.
Luis Suarez ma ważny kontrakt z Atletico Madryt do końca czerwca 2022 r. W tym sezonie ligowym zdobył już 16 bramek i jest liderem klasyfikacji strzelców.
Czytaj też:
Jest nowa oferta za Messiego
Real znów chce być galaktyczny