Lech dla Sportowych Faktów: Olewa się mnie, a to boli

Piotr Lech to najbardziej doświadczony bramkarz naszej ligi. 40- letni golkiper od ponad roku siedzi na ławce PGE GKS Bełchatów, a w ostatnich spotkaniach nie mieścił się nawet na ławkę rezerwowych. - Dla mnie to sytuacja bulwersująca. Nikt mnie nie ostrzegł, że nie będę się nawet łapał na ławkę rezerwowych i kolejne pół roku idzie na zmarnowanie. To parodia - skarży się Lech.

- To, że nie mieszczę się nawet w meczowej osiemnastce jest dla mnie szokiem - mówi Sportowym Faktom zbulwersowany Piotr Lech. - Za trenera Lenczyka ostatnie pół roku nie byłem podstawowym bramkarzem, ale przynajmniej byłem doceniany i brany na ławkę. Teraz nawet na ławkę jestem według Złomańczuka za słaby! Jestem tylko i wyłącznie zawodnikiem, a moim pracodawcą jest Bełchatów. To co ze mną się wyprawiają, to jest ich decyzja. Kiedy odejdę do innego klubu wtedy porozmawiamy. Nikt nie podał mi żadnego powodu, dlaczego nie bierze się mnie pod uwagę w ustalaniu składu. Dla mnie to jest jedno wielkie nieporozumienie - żali się doświadczony golkiper.

Lech to były piłkarz Ruchu Chorzów, Zagłębia Lubin, Górnika Zabrze czy GKS Katowice. Sam zawodnik przyznaje, że w żadnym z tych klubów go nie potraktowano tak źle jak w Bełchatowie. Nie rozumie, czemu w oczach trenera przegrywa rywalizację z młodszymi i mniej doświadczonymi kolegami. - Nigdzie nie byłem tak traktowany. Jestem strasznie zbulwersowany, że można tak postąpić z zawodnikiem tak doświadczonym zawodnikiem jak ja. Nie będę wnikać czy Łukasz Sapela, Krzysiek Kozik czy nawet ten Damian Kisiel dorównują mi umiejętnościami. To jest rzecz względna. Mimo wszystko żaden z nich nie jest na tyle lepszym bramkarzem ode mnie, żeby mnie odstawić - zapewnia.

Wychowanek Granicy Kętrzyn nie ukrywa, że po zakończeniu sezonu planuje odejście. Jak przyznaje pod względem fizycznym czuje się bardzo dobrze. I nie ma się czemu dziwić, bo ostatnie kilka miesięcy Lech spędził na oglądaniu spotkań Bełchatowa z perspektywy trybun. - Widzę jak mnie tu potraktowano. Jeśli tak ma być dalej, to na pewno nie zamierzam zostać w Bełchatowie. Poczekam do lata i wtedy odejdę. Można przecież było mi powiedzieć, że na mnie nie będą liczyć i teraz grałbym w zupełnie innym klubie. Miałem zimą trzy oferty. Jedna była z II ligi, notabene z klubu, który był do niedawna liderem. Mowa tu o Piaście Gliwice. Dwie oferty były z pierwszej ligi z klubów śląskich - zdradza.

Lech, który ze wszystkich bramkarzy Orange Ekstraklasy ma najdłuższy staż nie zamierza kończyć kariery. Mimo 40 lat na karku planuje jeszcze przynajmniej dwa sezony, w których zamierza czynnie uprawiać sport. Golkiper karierę chciałby zakończyć w chorzowskim Ruchu, w którym spędził 14 sezonów i zdobył tytuł mistrza Polski. - W Bełchatowie kariery na pewno nie zakończę. Będę grać do momentu, do kiedy piłka będzie sprawiała mi satysfakcję. Ważne jest też zdrowie. Na te nie narzekam. Ostatni rok grałem mało, więc nie można powiedzieć, że jestem wyeksploatowany. Fizycznie czuję się naprawdę świetnie. Może zakończę swoją karierę w Ruchu Chorzów. Tak to sobie wyobrażam - wyjawia.

Mierzący 194 cm. bramkarz powodów, dlaczego nie gra doszukuje się także w finansach. Sądzi, że GKS wiedząc, że na Lechu nie zarobi zrezygnował z niego. Przyznaje, że boli go to, że klub, do którego przyszedł w momencie kryzysu rezygnuje z niego w taki sposób. - Jeżeli ktoś uważa, że nie zrobi interesu na mnie i wystawia młodszego zawodnika, to jego sprawa. Ale można było mnie uprzedzić. Może ktoś chce koszty obniżyć? Może ktoś nie chce dać Lechowi zarobić na koniec kariery? Przychodziłem jak klub mógł spaść z ligi i wtedy byłem potrzebny. Teraz olewa się mnie jak jakiegoś anonimowego zawodnika, który do klubu trafił przypadkiem. To boli - kończy rozgoryczony bramkarz.

Komentarze (0)