Czesław Michniewicz zadowolony, że jeden problem Legia ma już z głowy

PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: Czesław Michniewicz podczas meczu Legii we Wrocławiu
PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: Czesław Michniewicz podczas meczu Legii we Wrocławiu

Legia Warszawa wygrała ze Śląskiem Wrocław 1:0 i umocniła się na prowadzeniu w tabeli PKO Ekstraklasy. Trener Czesław Michniewicz docenia postawę swoich piłkarzy, tym bardziej, że mistrzowie Polski zagrali we Wrocławiu bez paru kluczowych postaci.

Legia Warszawa nie zagrała we Wrocławiu wielkiego meczu, ale okazała się o jedną bramkę lepsza od Śląska Wrocław. To pierwsza porażka Śląska na własnym stadionie w sezonie 2020/21.

- Wiedzieliśmy na jak trudny teren przyjeżdżamy. Tydzień temu poległa tu Pogoń. Mieliśmy też swoje problemy kadrowe, ale udało nam się je zatuszować. Zmieniliśmy nieco ustawienie i mogliśmy pokazać swoje atuty, których w dzisiejszym meczu nam nie brakowało. Myślę, że mieliśmy to spotkanie pod kontrolą. Śląsk miał swoje okazje, ale nie przypominam sobie jakiejś stuprocentowej sytuacji. Graliśmy po naszemu, utrzymywaliśmy długo piłkę w grze, choć brakowało decyzji o oddaniu strzału w odpowiednim momencie. Na szczęście w idealnej sytuacji znalazł się Paweł Wszołek i uderzył tak, jak chcielibyśmy, żeby zawsze uderzał - podsumował Czesław Michniewicz na konferencji prasowej.

W gorszym nastroju był trener Śląska Vitezslav Lavicka. - Obie drużyny grały dobrze w defensywie. Był to mecz do pierwszego strzelonego gola. Niestety dla nas, strzeliła go Legia, a chwilę wcześniej to my mieliśmy okazję, żeby wyjść na prowadzenie. Legia wyszła z szybką kontrą, my trochę za późno reagowaliśmy, a Wszołek okazał się naszym koszmarem - przyznał trener Lavicka.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: strzał, rykoszet i... przepiękny gol. Ale miał farta!

Legia wygrała, choć zagrała we Wrocławiu bez pauzujących za żółte kartki Andre Martinsa oraz Luquinhasa, który w ostatnim czasie był w bardzo wysokiej formie. - Wynik pokazuje, że wygraliśmy i bez niego, ale Luquinhas jest dla nas bardzo ważnym zawodnikiem, podobnie jak Andre Martins, który przyjechał do Wrocławia dopingować nas wraz z całą rodziną. To tylko pokazuje jego podejście do naszej drużyny. Cieszę się, że ten problem kartkowy jest już za nami i w kolejnych meczach będziemy mieli jeszcze większy wachlarz możliwości - podkreślił trener Legii.

Z kolei w Śląsku, można było odnieść wrażenie, że brakowało bardziej kreatywnych piłkarzy w środku pola. - Analizowaliśmy grę Legii i wiedzieliśmy, że jest to zespół, który szybko operuje piłką w środkowej strefie boiska. Dlatego postawiliśmy na Mathie Scaleta i Patryka Janasika oraz Roberta Picha przed nimi. W mojej ocenie funkcjonowało to bardzo dobrze, chłopacy wykonali dobrą pracę. Jedynym minusem jest efektywność naszych działań, przez co nie zdobyliśmy ani jednego punktu - powiedział trener Lavicka.

Po stracie gola Śląsk nie miał argumentów, żeby odpowiedzieć. Wrocławianie byli bezradni. - Nie uważam, że byliśmy zrezygnowani. Oczywiście Legii grało się łatwiej po strzeleniu gola, ale my walczyliśmy do samego końca. Zrobiliśmy zmiany, weszli zawodnicy ze świeżą energią i próbowaliśmy doprowadzić do wyrównania - zauważył trener Śląska.

CZYTAJ TAKŻE:
Pobudka Lech Poznań. Wybrańcy Sousy w cieniu weterana
Rezerwowi odmienili Piasta Gliwice. Stal Mielec może pluć sobie w brodę

Źródło artykułu: