Juventus FC sensacyjnie pożegnał się z tegoroczną edycją Ligi Mistrzów już na etapie 1/8 finału. Stara Dama po dogrywce uległa FC Porto. Decydujące okazało się trafienie Sergio Oliveiry, który w 115. minucie z rzutu wolnego pokonał Wojciecha Szczęsnego.
Media we Włoszech po spotkaniu nie oszczędzały polskiego golkipera. "Mur nie pomógł mu przy bramce na wagę awansu, ale on też ma swoje obowiązki" - pisali dziennikarze CalcioMercato.it.
O zdanie na ten temat spytaliśmy Jana Tomaszewskiego. Były znakomity bramkarz reprezentacji Polski nie zgadza się z nadmierną krytyką młodszego kolegi po fachu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: strzał, rykoszet i... przepiękny gol. Ale miał farta!
- Nie chcę tego za bardzo komentować. Każdy ma swoje dobre i złe dni, co nie zmienia faktu, że Wojtek jest jednym z najlepszych bramkarzy świata. Zdarza się każdemu dobry i słaby mecz. Stało się. Szkoda tylko, że ta bramka zadecydowała o wyeliminowaniu Juventusu - powiedział Tomaszewski.
- To była wina całej drużyny, też muru. Była to bramka, której można było uniknąć. Tu nie można winić tylko Wojtka. Po prostu zarówno mur jak i Wojtek się nie popisali - dodał nasz rozmówca.
Po spotkaniu wiele osób ponownie zaczęło kwestionować także zasadność przepisów, aby bramki na wyjeździe liczyć podwójnie. To właśnie dzięki nim, dziś to Porto cieszy się z awansu. Kwestię na Twitterze poruszył m.in. Zbigniew Boniek. "Czy nie czas to zmienić?" - pytał prezes PZPN. Inne zdanie na ten temat ma jednak Tomaszewski.
- Kiedyś po remisie w dogrywce były rzuty karne - ale dlaczego? Przecież Porto w tej dogrywce strzeliło także na wyjeździe. Dla mnie jest to słuszna zasada, że bramki na wyjeździe liczą się podwójnie. W dogrywce i tak zawsze większe szanse mają gospodarze, chociażby dlatego, że znają boisko - skomentował 73-latek.
Czytaj także:
- On ma zatrzymać Messiego w Barcelonie. Nowa miotła już sprząta na Camp Nou
- Damian Kądzior zniesiony na noszach. Mamy nowe informacje