Rafał Augustyniak, Michał Helik, Kamil Piątkowski, Bartosz Slisz, Sebastian Kowalczyk, Kacper Kozłowski, Karol Świderski - to lista piłkarzy, którzy podczas najbliższych meczów z Andorą, Anglią i Węgrami będą mieli szansę zaliczyć swój pierwszy mecz z orzełkiem na piersi w dorosłej reprezentacji. Sprawdzenia części z nich kibice oczekiwali od pewnego czasu. Obecność innych to jednak spore zaskoczenie.
Posiłki z Polski
Najbardziej zaskakującymi wyborami Sousy mogą być zawodnicy "wyłowieni" przez niego z Ekstraklasy. Portugalczyk dał szansę trójce młodych zdolnych. Najwięcej kontrowersji wzbudziło powołanie dla najstarszego z nich - Sebastiana Kowalczyka.
22-letni skrzydłowy, choć ma na koncie już 20 występów w tym sezonie Ekstraklasy, to zdobył w nich zaledwie 2 bramki i zanotował 1 asystę. Mimo to Sousa postanowił, że właśnie jego będzie chciał przetestować na najbliższym zgrupowaniu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przyjrzyj się dokładnie, co on zrobił! Fantastyczny gol piłkarza-amatora
Oprócz Kowalczyka szansę otrzymał też drugi piłkarz Pogoni - Kacper Kozłowski, który jednocześnie będzie najmłodszym zawodnikiem na zgrupowaniu. Może też zostać najmłodszym reprezentantem od pół wieku. W dniu meczu z Węgrami będzie mieć 17 lat i 160 dni. Młodszy w chwili debiutu był tylko legendarny Włodzimierz Lubański (16 lat 188 dni).
17-latek od dłuższego czasu uchodzi nie tylko za jeden z największych talentów w Polsce, ale i w Europie. Znajduje się na liście życzeń wielu topowych kubów. Już w 2019 roku łączyło się go z transferem m.in. do Manchesteru United. W tym sezonie natomiast wreszcie zaczął regularnie pokazywać swój talent na boiskach Ekstraklasy.
- To jego naturalny talent. Mógłby uprawiać każdy sport. Gdyby nie był piłkarzem, zostałby prędzej czy później reprezentantem kraju w innej dyscyplinie - mówił nam Michał Zygoń, trener Kacpra z Pogoni Szczecin (całość TUTAJ). - Gdy graliśmy w akademii w siatkówkę albo koszykówkę, wchodził na boisko i z miejsca się wyróżniał. W kosza rzucał, robił zmyłki, kozłował, zmieniał kierunki, miał naturalne rozumienie gry. To dar - twierdził szkoleniowiec.
Ostatnim ekstraklasowiczem wśród debiutantów jest Bartosz Slisz. Legionista, najdrożej kupiony piłkarz w historii naszej ligi, nie ukrywał zaskoczenia, gdy znalazł się wśród wybrańców Sousy.
- Akurat jadłem posiłek po treningu, kiedy dziewczyna napisała do mnie z gratulacjami. Początkowo w ogóle nie wiedziałem, o co chodzi i minęła chwila, zanim zrozumiałem, co się stało - mówił w rozmowie z klubową stroną.
Slisz na polskich boiskach wyróżnia się przede wszystkim żelaznymi płucami. W meczu z Pogonią w ósmej kolejce przebiegł ponad 13 kilometrów, co jest czwartym najdłuższym dystansem w całym sezonie. Regularnie natomiast przekracza 12 kilometrów.
Nieszczęście jednego szczęściem drugiego
Na szansę w kadrze solidnie od dłuższego czasu pracował na pewno Rafał Augustyniak. Były piłkarz Miedzi Legnica cieszy się solidną renomą w Rosji, gdzie jest podstawowym zawodnikiem Urala Jekaterynburg.
- Mam nadzieję, że jak utrzymam formę, będę tu regularnie grał, to tak jak mówiłem wcześniej, powołanie być może dostanę. Ja jestem gotowy - zapowiadał na początku marca 27-latek w rozmowie z naszym serwisem (całość TUTAJ).
Przed Augustyniakiem szansa tym większa, że w ostatnim czasie z kadry wypadli jego potencjalni konkurenci. Z poważnymi kontuzjami zmagają się Krystian Bielik oraz Jacek Góralski. W związku z tym powstała dość poważna luka na pozycji defensywnego pomocnika, którą może wykorzystać właśnie piłkarz Urala.
- Nieszczęście jednego jest szczęściem drugiego. Być może przez to, że są te kontuzje to to miejsce się zrobi - komentował sam zainteresowany.
Przebudowa defensywy
Dużo zmienić się może także w linii obrony. Co prawda podstawowy duet obrońców czyli Jan Bednarek oraz Kamil Glik raczej póki co będzie nie do ruszenia, ale już pozycje numer trzy czy cztery pozostają kwestią otwartą. Jest to tym bardziej istotne, że nie wykluczone, że będziemy grać na trzech obrońców.
Sousa zdecydował się nie powoływać Sebastiana Walukiewicza, który w ostatnim czasie coraz mocniej naciskał na podstawowych defensorów kadry. Zamiast tego jest chociażby Michał Helik, który świetnie odnalazł się w The Championship.
25-latek ma w tym sezonie na koncie już 37 spotkań w barwach Barnsley. Co więcej, gra na tyle dobrze, że w lutym został wybrany piłkarzem miesiąca całej ligi.
"Pokazał kilka dominujących występów w zeszłym miesiącu i okazał się kłopotliwy również w polu karnym przeciwnika - pomógł swojej drużynie w zachowaniu czystego konta trzy razy i sam strzelił gola" - komentowali wybór dziennikarze footballleagueworld.co.uk.
- Uważam, że Helik ma potencjał, żeby grać w przyszłości w bardziej renomowanym angielskim klubie - mówił nam Jacob Potter, dziennikarz portalu Football League World (całość TUTAJ). - Moim zdaniem kluczem do dobrych występów Helika jest zaufanie, jakim z marszu obdarzył go Ismael. 25-latek odwdzięczył się znakomitą postawą na boisku, czym udowodnił, że jest jednym z najważniejszych członków całego zespołu - dodawał Anglik.
Po raz pierwszy z klimatem kadry zapoznać się będzie miał okazję również Kamil Piątkowski. 20-latek zimą był bohaterem najgłośniejszego transferu z PKO Ekstraklasy. Za 5 milionów wykupił go Red Bull Salzburg (do końca sezonu pozostał jednak w Rakowie). Zainteresowanych było jednak znacznie więcej klubów. Chociażby AC Milan, na transfer do którego namawiał go sam Paolo Maldini, jeden z najlepszych obrońców w historii, a dziś dyrektor mediolańskiego klubu.
- Nie mogę powiedzieć, że jestem zaskoczony tym transferem. Zwłaszcza patrząc na to, że od jakiegoś czasu pojawiało się sporo zapytań. To nowoczesny stoper, bardzo dobry pod względem motorycznym, a więc zawodnik o takiej charakterystyce, że jest pożądany na rynku - mówił na naszych łamach Michał Świerczewski, właściciel Rakowa (całość TUTAJ).
A w kolejce jest jeszcze przecież Paweł Dawidowicz, który jak dotąd tylko raz wystąpił w reprezentacji (4 minuty w listopadzie 2015 roku), a ostatnio zbiera coraz lepsze recenzje za grę w Hellasie Werona. Już lata temu Mateusz Borek ochrzcił go mianem "polskiego Hummelsa". Teraz natomiast wreszcie pokazuje swój talent.
Świeża krew w ataku
Od długiego czasu nasza reprezentacja ma żelazną trójkę snajperów. Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik oraz Krzysztof Piątek. Nieobecność któregokolwiek z nich byłaby sensacją, nawet, jeżeli dwaj ostatni nie mają za sobą najlepszego okresu.
Sousa postanowił jednak dołączyć "czwartego do brydża". Jego wybór padł na Karola Świderskiego. Były piłkarz Jagiellonii od dwóch lat buduje swoją markę w Grecji. W PAOK-u, choć nie zawsze w pełnym wymiarze czasowym, gra regularnie. W obecnym sezonie wystąpił już 36 meczach we wszystkich rozgrywkach, w których zdobył 9 bramek i zanotował 7 asyst.
Zimą Świderski wzbudzał spore zainteresowanie na rynku transferowym. Mówiło się o zainteresowaniu m.in. ze strony Bologni, Trabzonsporu czy Unionu Berlin. Ostatecznie jednak 24-latek pozostał w Grecji. Niewykluczone jednak, że status kadrowicza jeszcze wzmocni zainteresowanie jego osobą.
Czytaj także:
- Tam kibice wrócili już na trybuny. Był nawet premier
- Cena zwala z nóg. Erling Haaland na celowniku wielkiej potęgi