We wtorkowy wieczór Manchester City wygrał u siebie z Borussią Dortmund 2:1 w pierwszym ćwierćfinałowym meczu Ligi Mistrzów. Po spotkaniu z nietypową prośbą do napastnika gości, Erlinga Haalanda, zwrócił się jeden z rumuńskich sędziów liniowych - Sebastian Georghe.
Kamery nagrały moment, w którym arbiter zatrzymał Norwega w tunelu prowadzącym do szatni i poprosił go o... podpisanie żółtej kartki. Najlepszy strzelec BVB ostatecznie dał sędziemu dwa autografy - podpis złożył także na czerwonej kartce Rumuna.
Zaskoczeni taką prośbą byli eksperci telewizji BT Sport, która transmitowała spotkanie. - Na takie coś nigdy nie ma odpowiedniego czasu. Po prostu źle to wygląda i nie wróży dobrze sędziom. To dziecinne - grzmiał były piłkarz Manchesteru City, Joleon Lescott.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: dostał powołanie do kadry i... zwariował ze szczęścia! Wszystko nagrała kamera
- Mogą być kibicami, ale takich rzeczy nie można robić przy innych piłkarzach. To po prostu nie wygląda dobrze - dodał inny emerytowany zawodnik, Owen Hargreaves.
Co ciekawe, do samej sytuacji na konferencji prasowej dość spokojnie odniósł się menadżer Manchesteru City. - Powiedzieli mi o tym. Może jest kibicem. Dlaczego nie? Sędziowie byli genialni, nie robili problemów w grze - podkreślił Pep Guardiola.
Rewanżowe spotkanie odbędzie się w Dortmundzie już w przyszłą środę, 14 kwietnia. Początek meczu o godz. 21:00.
Referee branded "childish" after getting Erling Haaland to sign red and yellow card after #MCIDOR in #UCL https://t.co/TfkU7s8Czz pic.twitter.com/jaQ7AVGDZ9
— Daily Star Sport (@DailyStar_Sport) April 6, 2021
Czytaj też:
-> Liga Mistrzów. "Liverpool zdeklasowany". Anglicy grzmią po zwycięstwie Realu Madryt
-> Liga Mistrzów: Marco Reus wyprzedził Roberta Lewandowskiego