Tak rodzi się faworyt Ligi Mistrzów. Królewskie czasy Realu Madryt

- Niektórzy za szybko nas skreślili - przestrzegał Zinedine Zidane. - Czujemy się mocni - mówili piłkarze. Real Madryt w efektownym stylu powstał z kolan i znów jest faworytem do wygrania Ligi Mistrzów. I to bez największej gwiazdy!

Jakub Artych
Jakub Artych
Zinedine Zidane (z lewej) i Vinicius Junior Getty Images / Diego Souto/Quality Sport Images / Na zdjęciu: Zinedine Zidane (z lewej) i Vinicius Junior
Październik 2020. Real Madryt w fatalnym stylu przegrywa u siebie z Szachtarem Donieck (2:3), a jego gra w kolejnej rundzie Ligi Mistrzów stanęła pod znakiem zapytania. Na Los Blancos posypały się gromy. Królewscy nazywani byli drużyną bez ambicji, która potrzebuje wielkich zmian. Weterani mieli oddać miejsce młodym i charakternym zawodnikom, którzy mają ambicję walczyć w każdym meczu na 100 procent.

- Ponoszę pełną odpowiedzialność za tę porażkę. Dokonaliśmy szeregu zmian, bo nie było innej możliwości. Ci piłkarze muszą grać teraz praktycznie co trzy dni na najwyższym światowym poziomie - mówił trener Zinedine Zidane.

Niektórzy odliczali już dni do zwolnienia Francuza, a na liście kandydatów do pracy w Realu był Mauricio Pochettino. Nie będzie przesadą w powiedzeniu, że sezon dla Los Blancos miał skończyć się już trzy razy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesięwsporcie: co za strzał! Tę bramkę można oglądać w nieskończoność

Nigdy nie skreślaj Realu Madryt

Po porażce z Cadizem i Szachtarem, nastroje w klubie były fatalne. Mistrzowie Hiszpanii kilka dni później rozegrali prestiżowy mecz z Barceloną na Camp Nou, który niespodziewanie wygrywali. - Nie zapomnieliśmy, jak się gra w piłkę. Wiemy to doskonale, ale czasami mierzymy się z rywalem broniącym głęboko i przez to mecze się komplikują - bronił się Zidane.

Po kilku miesiącach nikt nie chce już zwalniać Zidane'a. Ba, coraz więcej mówi się o jego nowym kontrakcie, galaktycznych transferach i odzyskaniu europejskiego tronu. Królewscy jako pierwsza drużyna w historii trzy razy z rzędu wygrała elitarne rozgrywki. Maszyna z Madrytu od 2018 roku nie potrafiła jednak znaleźć właściwych torów.

Za Realem wielki tydzień. Wcześniej klub miewał duże kłopoty z ustabilizowaniem formy i skutecznością. Największym policzkiem było zaś niewątpliwie odpadnięcie z krajowego pucharu w starciu z trzecioligowcem. Teraz okazuje się, że można grać efektownie co trzy dni i co najważniejsze - skutecznie. - Nie można nas skreślać - mówił Zidane.

Mistrzowie Hiszpanii w pierwszym meczu ćwierćfinału bez problemu ograli Liverpool FC (3:1), w takim samym stosunku jak w 2018 roku w wielkim finale. Juergen Klopp narzekał na... mały stadion, ale wszyscy jego tłumaczenia przyjęli z uśmiechem politowania. - Uważam, że jest to słabe tłumaczenie. Zawodnicy są przyzwyczajeni do gry w takich warunkach podczas pandemii - mówił nam Piotr Urban.

Liverpool został zmiażdżony przez Real i angielskie media, które nie zostawiły na nim suchej nitki. Nikt nie potrafił jednak docenić klasy Królewskich, którzy nie pozwolili rywalom rozwinąć skrzydeł.

El Clasico trampoliną

Niektórzy mogli wątpić w siłę Realu po jednym meczu, ale po El Clasico z Barceloną, nikt nie zamierza podważać już rozpędzonej drużyny z Madrytu. Królewscy zagrali świetną pierwszą połowę i w pełni zasłużenie wygrali 2:1. Po raz drugi w tym sezonie triumfowali z Barcą, która poprzedni mecz w lidze przegrała... w grudniu.

- Cieszymy się z tego, co robimy, ale do końca jest daleka droga. Pozostajemy żywi w La Lidze oraz Lidze Mistrzów i będziemy dalej walczyć. Przed nami jeszcze rewanż z Liverpoolem - podkreślał Zidane.

Real Madryt w kilka dni ponownie stał się faworytem do zwycięstwa w Lidze Mistrzów. W przeszłości tercet BBC wraz z Cristiano Ronaldo, Garethem Bale'em i Karimem Benzemą zdobywał najważniejsze trofea dla Realu. Teraz na placu boju został tylko Benzema, a oprócz tego w kuriozalnych okolicznościach kolejnej kontuzji doznał Sergio Ramos.

Ta wiadomość spadła na Real jak grom z jasnego nieba. Hiszpan z ostatniej przerwy reprezentacyjnej wrócił z kontuzją, której nabawił się w meczu z Kosowem. W tym sezonie ligowym rozegrał tylko 47 procent możliwych minut. Wydawało się, że bez kapitana drużyna nie istnieje w Lidze Mistrzów, ale po raz kolejny okazało się, że nie ma ludzi niezastąpionych.

Rewanż na Anfield nie będzie dla Realu tylko formalnością. Drużyna ma ogromne problemy w defensywie. Wcześniej nie zagrali już Dani Carvajal, Raphael Varane i Sergio Ramos, a teraz do grona kontuzjowanych dołączył Lucas Vazquez, który po sezonie odejdzie z klubu.

Początek meczu Liverpool - Real Madryt w środę o godz. 21:00.

Zobacz także:
Świetne informacje dla Realu Madryt. Będzie kontynuacja znakomitego projektu
Jest nowy chętny na Kamila Grosickiego. To byłby głośny powrót

Czy Real Madryt wygra Ligę Mistrzów?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×