Zinedine Zidane. Nie trener, a cudotwórca?

PAP/EPA / Peter Powell / Na zdjęciu: Zinedine Zidane
PAP/EPA / Peter Powell / Na zdjęciu: Zinedine Zidane

Po przegranej z Levante 30 stycznia Zinedine Zidane był zwalniany z Realu Madryt. Wtedy nikt nie dawał Królewskim żadnych szans na sukcesy w tym sezonie. Wytrzymano jednak ciśnienie i dziś Francuz urósł do rangi cudotwórcy.

[tag=721]

Real Madryt[/tag] jest bowiem w półfinale Ligi Mistrzów, a w lidze traci tylko punkt do liderującego Atletico. Jest to coś nieprawdopodobnego, biorąc pod uwagę, że w styczniu trener Zinedine Zidane był tym najgorszym. Był zwalniany, wypychany z Madrytu. Hiszpańskie media nie zostawiały na nim suchej nitki.

Styczeń był naprawdę słaby w wykonaniu Realu. Odpadnięcie z Superpucharu Hiszpanii, kompromitująca przegrana z CD Alcoyano w Pucharze Hiszpanii, do tego remis z Osasuną i wspomniana porażka z Levante UD. Zidane nie miał wtedy łatwego życia, ale prezes Florentino Perez wytrzymał ciśnienie i nie zwolnił Francuza, choć ten w zasadzie nie pozostawiał mu wyboru. Ostatnie tygodnie pokazują, że włodarze klubu postąpili słusznie.

A przecież Zidane nie miał łatwego zadania. Jak wyliczyli hiszpańscy dziennikarze, w całym sezonie 2020/21 w zespole Realu było aż czterdzieści kontuzji. To musi działać na wyobraźnię.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takiego gola dawno nie widzieliśmy

Zresztą, spójrzmy na skład Realu w ostatnim meczu z Liverpoolem. Na prawej obronie zagrał nominalny środkowy pomocnik Fede Valverde. Środek obrony? Wobec zakażeń koronawirusem u Sergio Ramosa i Raphael Varane'a występują tam Nacho oraz Eder Militao, o których nikt by nawet nie pomyślał w kontekście gry w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Tymczasem obaj zagrali na Anfield wybornie, a Nacho od dłuższego czasu jest czołowym stoperem ligi hiszpańskiej.

W pewnym momencie urazu doznał Dani Carvajal, wobec czego przesunięty na prawą stronę obrony został Lucas Vazquez. I co? Był w rewelacyjnej formie. Niestety i on nie dotrwał do końca sezonu, ponieważ w El Clasico z FC Barceloną doznał poważnej kontuzji kolana. Nie wspominamy nic o Edenie Hazardzie, który od momentu przyjścia do Realu częściej przebywa w gabinetach klubowych lekarzy niż na boisku.

W pewnym momencie z gry wypadł też Karim Benzema, bez którego gra ofensywna Realu w zasadzie nie istnieje. To tylko pokazuje skalę problemów ekipy z Madrytu w tym sezonie.

W związku z tym musiała ulec zmianie taktyka proponowana przez Zidane'a. To znaczy, samo ustawienie zespołu za bardzo się nie zmieniło, natomiast nie w każdym spotkaniu Real dominuje. Jest to bardziej pragmatyczna gra, wyczekiwanie na błąd przeciwnika i szukanie wolnych przestrzeni dłuższym podaniem. Nie każdemu się to podoba, ale potem patrzy się na wyniki, a tam same zwycięstwa i ewentualnie od czasu do czasu jakiś remis. Imponująca jest przede wszystkim gra w defensywie.

Zawodnicy są świetnie przygotowani mentalnie i widać po nich, że Zidane to autorytet. Nie zawsze jest tak, że zawodnicy pokroju Luki Modricia, Toniego Kroosa czy Benzemy dostosują się to taktyki, w której trzeba przede wszystkim bronić, dużo biegać, przesuwać się. Słowem: cierpieć na boisku. A tak Real grał w rewanżu z Liverpoolem. Nikt się nie wyłamał, wszyscy solidnie zapracowali na ten sukces.

Zidane dokonał nie lada sztuki. Takie rezultaty w tak okrojonym składzie przy jednoczesnym niesamowitym natężeniu spotkań. Gra co trzy dni praktycznie tymi samymi zawodnikami nie jest czymś bardzo komfortowym. - Wysiłek był ogromny i potężny. Jednak jeśli wychodzisz w taki sposób z tych trzech spotkań, to możemy być bardzo zadowoleni. Mówiłem o granicy po Barcelonie, ale to normalne przy wysiłku, jaki wykonaliśmy - powiedział Zidane po meczu na Anfield.

Dziś Real Madryt pozostaje w grze o dwa najważniejsze tytuły w sezonie - Ligę Mistrzów oraz mistrzostwo Hiszpanii. Jeszcze parę miesięcy temu nikt nawet by o tym nie pomyślał, a teraz wydaje się to całkiem realne.

CZYTAJ TAKŻE:
To dlatego Liverpool odpadł z Ligi Mistrzów. Juergen Klopp wskazał przyczyny
Liga Mistrzów. Smutne pożegnanie Łukasza Piszczka. Jego liczby jednak robią wrażenie

Komentarze (0)