Odegaard sezon 2020/21 zaczął w szeregach Królewskich. Udane wypożyczenie do Real Sociedad w poprzednich miesiącach sprawiło, że wielu ekspertów myślało, że nadszedł moment, w którym reprezentant Norwegii zacznie stanowić o sile Los Blancos. Historia potoczyła się jednak nieco inaczej.
Zinedine Zidane nie obdarzył Odegaarda zbyt dużym zaufaniem. W ciągu kilku miesięcy spędzonych w stolicy Hiszpanii wychowanek Stromsgodset rzadko pojawiał się na boisku. Ostatecznie uzbierał zaledwie 7 występów w Primera Division, w tym żadnego w pełnym wymiarze czasowym.
Drugoplanowa rola w stolicy Hiszpanii nie mogła zaspokoić ambicji Odegaarda. Norweg, chcąc przełamać impas dotyczący braku minut, wybrał się na wypożyczenie do Arsenalu. W barwach Kanonierów rozegrał już 13 spotkań i sprawia wrażenie zadowolonego z pracy wykonywanej w północnym Londynie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłka leciała, leciała i leciała. Gol z 90 metrów!
Czy wobec tego nadchodzące miesiące mogą być ostatnimi, w których trakcie Odegaard będzie związany z Realem Madryt? Hiszpańska "Marca" uważa, że taki scenariusz, mimo wszystko, trzeba włożyć między bajki. Klub nie zważa bowiem na nieco gorsze relacje Odegaarda z Zidanem i najzwyczajniej w świecie nie chce wystawić go na sprzedaż. - Martin Odegaard, podobnie jak Vinicius Junior, Fede Valverde oraz Rodrygo, jest nietykalny - twierdzą dziennikarze iberyjskiego dziennika.
Martin Odegaard jest piłkarzem Realu Madryt od stycznia 2015 roku. Większość minionych lat spędził jednak poza Hiszpanią. Arsenal jest czwartym klubem, do którego Królewscy zdecydowali się wypożyczyć 22-letniego pomocnika.
Czytaj także:
Liga Europy: Praga padła w sześć minut. Kanonada Kanonierów
Czytaj także: Bundesliga. Kolega z Bayernu pozazdrościł Robertowi Lewandowskiemu. Chce zarabiać tyle samo