Legia Warszawa jest już krok od mistrzostwa Polski. W niedzielę zawodnicy Czesława Michniewicza wygrali 1:0 na wyjeździe z Lechią Gdańsk. Szalę zwycięstwa na korzyść gości przechylił Tomas Pekhart, który w 71. minucie trafił do siatki z rzutu karnego.
Stołeczny klub utrzymał się na fotelu lidera PKO Ekstraklasy. Po 27 seriach gier Legia ma dziewięć oczek przewagi nad drugą Pogonią Szczecin. Podium uzupełnia Raków Częstochowa.
Pekhart w lutym ubiegłego roku przeprowadził się do Warszawy. To był transferowy majstersztyk w wykonaniu działaczy. Czeski napastnik ma już na koncie 22 bramki i pewnie zmierza po koronę króla strzelców.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Strzela jak "nowy Messi"
Piłkarz podzielił się swoimi odczuciami w rozmowie z oficjalną stroną Legii. - Poradziliśmy sobie z trudnymi warunkami, w środku kwietnia zaczął padać śnieg, to szalone. Patrząc ogólnie, kontrolowaliśmy ten mecz. Lechia miała swoje szanse, my również. Wygraliśmy dwa ważne mecze w delegacjach, z Piastem i z Lechią. Jesteśmy blisko zrealizowania naszego celu - oznajmił 31-latek.
- Myślę, że wiele drużyn gra przeciwko nam tym samym systemem. To utrudnia nam zadanie. Rywale wiedzą, jak gramy, dlatego zmieniamy ustawienie w trakcie meczu. mamy ku temu odpowiednich piłkarzy - ocenił.
Legioniści będą mogli świętować, jeżeli Raków zgubi punkty w starciu z Jagiellonią Białystok. - Nie chcę wygrać mistrzostwa przed telewizorem. Nie wiem, jak inni zawodnicy, ale podejrzewam, że mają podobnie. Niech Raków wygra w środę, a my zdobędziemy mistrzostwo na boisku - zakończył Pekhart.
Czytaj także:
PKO Ekstraklasa. Na kłopoty najlepszy strzelec ligi. Tomas Pekhart znów wyjaśnił sytuację
Niebezpieczna sytuacja w PKO Ekstraklasie. Piłkarz Lechii miał bliski kontakt ze słupkiem