Trener Rakowa: Pozwolę sobie na trochę prywaty. Później do sali wkroczyli piłkarze

PAP / Wojtek Jargiło / Na zdjęciu: Marek Papszun
PAP / Wojtek Jargiło / Na zdjęciu: Marek Papszun

Marek Papszun zabrał głos po niedzielnym finale. - Do takiego meczu trudno przygotować się mentalnie. Arka nie miała nic do stracenia i wiele do wygrania. Każdy inny wynik niż nasze zwycięstwo byłby sensacją - skomentował szkoleniowiec.

[tag=600]

Raków Częstochowa[/tag]  był niekwestionowanym faworytem spotkania z pierwszoligowcem. Gracze Arki Gdynia prowadzili po trafieniu Mateusza Żebrowskiego, ale w ostatnich dziesięciu minutach losy meczu odmienili Ivi Lopez oraz David Tijanić.

Sezon 2020/21 jest bezsprzecznie najlepszym w historii częstochowskiego klubu. Raków po raz pierwszy triumfował w Fortuna Pucharze Polski. Drużyna Marka Papszuna mogła świętować na stadionie w Lublinie.

Trener odpowiadał na pytania dziennikarzy. - Było dużo emocji, teraz trudno zebrać myśli. Fantastyczna chwila dla naszej drużyny i kibiców. Obchodzimy stulecie klubu, tym większa duma z tego co zrobiliśmy. Pozwolę sobie na trochę prywaty. Jestem wdzięczny żonie Małgorzacie, córce Aleksandrze, dzięki nim jestem w tym miejscu - mówił Papszun na konferencji prasowej.

ZOBACZ WIDEO: Polski trener od lat wszystko dokładnie zapisuje. "Sporządzam książkę co pół sezonu"

- Dziękuję piłkarzom. gratuluję też mojemu sztabowi. To była niesamowita robota i duże wyzwanie logistyczne, bo gramy co 2 lub 3 dni. Warto było pracować i się  poświęcić. Duże gratulacje dla właściciela klubu, bo bez niego nie byłoby tego pucharu. Spełniliśmy też jego marzenia. Teraz mam nadzieję, że pójdziemy poziom wyżej również infrastrukturalnie - powiedział Papszun.

- Do takiego meczu trudno przygotować się mentalnie. Arka nie miała nic do stracenia i wiele do wygrania. Chciałbym pogratulować im postawy. Każdy inny wynik niż nasze zwycięstwo byłby sensacją. Dźwignęliśmy role faworyta, to naprawdę cieszy. Nie przegraliśmy 13. meczu z rzędu, to jest wyczyn. Pozostajemy również w walce o wicemistrzostwo Polski - uzupełnił.

Decydującego gola strzelił Tijanić, który rozpoczął mecz wśród rezerwowych. - Byliśmy przygotowani na każdy scenariusz, nawet na taki, że Arka może prowadzić. Zachowaliśmy chłodne głowy. David Tijanić był przewidziany do gry na dwie pozycje, podobnie jak Daniel Szelągowski. Cieszę się, że zmiany które zrobiłem pomogły bardziej drużynie niż zaszkodziły. Mam nadzieję, że w europejskich pucharach nie przyniesiemy wstydu - podsumował 46-latek.

Po chwili do sali konferencyjnej wtargnęli zawodnicy Rakowa i oblali trenera szampanem (więcej TUTAJ). To pokazuje, że w szatni częstochowian panuje świetna atmosfera.

Wypowiedzi udzielił również Dariusz Marzec, który był w pewnym stopniu zadowolony z postawy swoich podopiecznych. - Chcieliśmy bardzo tego pucharu. Niestety, to nam się nie udało. Pragnę bardzo podziękować zawodnikom, bo na pewno nie mamy się czego wstydzić. Walczyliśmy przecież jak równy z równym z drużyną, która praktycznie jest już wicemistrzem Polski - stwierdził

– Wielokrotnie mówiliśmy o tym, aby nie grać piłek do tyłu, zwłaszcza w takich momentach jak ten, w którym prowadziliśmy 1:0, ale niestety, to nam się przydarzyło i Raków doprowadził do wyrównania. Przeciwnik jest zespołem o bardzo wysokiej jakości i wykorzystał nasze błędy, dzięki temu zdobył trofeum. Szkoda, że przy naszym prowadzeniu nie wykorzystaliśmy świetnej sytuacji, bo zamknęlibyśmy mecz - dodał trener Arki.

Marzec złożył gratulacje na ręce Papszuna. - Serdecznie gratuluję drużynie z Częstochowy. Na pewno będziemy trzymać mocno kciuki, aby dotarła daleko w europejskich pucharach. My skupimy się na tym, żeby sprawić radość swoim kibicom dzięki lidze - zakończył.

Czytaj także:
Fortuna Puchar Polski. Wszystko według planu. Paulo Sousa na finale w Lublinie
Fortuna Puchar Polski. Twitter po zwycięstwie Rakowa Częstochowa. "Najważniejsze, że będą jeszcze emocje w lidze"

Źródło artykułu: