Piłkarze Lechii Gdańsk po remisie czuli olbrzymi niedosyt. - Bardzo chcieliśmy wygrać ten mecz, ale nie zawsze chcieć, to móc. Na pewno pierwsza połowa była bardzo słaba w naszym wykonaniu. Nie wiem czy zjadła nas taka presja, że potrzebujemy zwycięstwa? Wyglądało to bardzo topornie, jakbyśmy pchali autobus pod górę. Ciężko to szło, dostaliśmy bramkę ze stałego fragmentu gry i wybiło nas to z rytmu - powiedział Piotr Stokowiec, trener Lechii.
- Pierwsze wrażenie to niedosyt, który sobie sprowokowaliśmy zachowawczą, mało odważną grą. Chcąc bić się o Conference League, nie możemy sobie pozwolić na taką połowę. To ma nas uskrzydlać i to żadne wytłumaczenie - przyznał.
Gdańszczanie obudzili się dopiero po przerwie. - W drugiej połowie było trochę energii, drużyna była inna, parła do przodu. Pozytywne jest to, że o ile pierwsza bramka podziałała na nas demobilizująco, to w drugiej połowie nie straciliśmy determinacji, parliśmy do przodu i graliśmy odważnie, dużo ryzykowaliśmy. Tak się gra, jak chce się coś osiągnąć. Oddaliśmy 16 strzałów, ale za mało z nich było celnych. Zabrakło nam jakości, ale mogliśmy też strzelić drugą bramkę - zrelacjonował Stokowiec.
W pewnym momencie sztab Lechii postawił wszystko na jedną kartę. - Brawo dla Flavio, że zdobył pięknego gola, szkoda, że nie wykorzystał akcji w końcówce. Próbowaliśmy dodawać energii zmianami, wpuściliśmy wszystko, co było jeśli chodzi o ofensywę - młodzież - Żukowskiego, doświadczonych - Udovicicia i Pietrzaka. Na koniec przeszliśmy na trójkę napastników, licząc na stały fragment gry. Wpuściłem, licząc na dośrodkowania, świeżego Michała Nalepę, stopera do ataku - zaznaczył trener.
- Podjęliśmy ryzyko, by zakończyć mecz zwycięstwem, ale się nie udało. Dążyliśmy do tego, ale teraz patrzymy już na rywali. Przed nami ostatni mecz, jak będzie jakakolwiek szansa, to walczymy do ostatniego momentu. Szkoda, że wypadają nam za kartki Haydary, Conrado i Saief. Musimy chwilę odetchnąć i odbudować się mentalnie, by jechać po zwycięstwo - podkreślił Piotr Stokowiec.
Lechia po przerwie wyszła dużo bardziej zmotywowana. - Była rozmowa motywacyjna też przed meczem, ale nie graliśmy z polotem. W Płocku też gdy straciliśmy bramkę potrzebowaliśmy czasu by odwrócić mecz. W naszej podświadomości może być, że jak nie ma się nic do stracenia, to idzie się na całość. Wcześniej graliśmy zachowawczo. Chcielibyśmy zagrać obie połowy z taką determinacją, bo jak chcemy grać o puchary, to nie możemy przespać I połowy - podsumował.
Czytaj także:
Kolejny problem Michała Probierza
Zobacz piękną bramkę w PKO Ekstraklasie
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Jak on to zrobił?! To może być najpiękniejszy gol roku!