Kontrakt Łukasza Piszczka z Borussią Dortmund kończy się za miesiąc - 30 czerwca. W ostatnią sobotę trzeci zespół Bundesligi w fantastyczny sposób pożegnał byłego reprezentanta Polski, który grał tam od jedenastu lat. Na jednej z trybun Signal Iduna Park rozwinięta została wielka koszulka defensora z numerem 26.
Piszczek - w rozmowie z serwisem meczyki.pl - zdradza, że po wygranym meczu w Pucharze Niemiec usiadł do rozmów z władzami Borussii. Dyrektor sportowy Michael Zorc zapytał Polaka, czy ten zostałby w klubie na kolejny sezon. Obrońca zaczął się zastanawiać nad taką opcją, mimo że wcześniej zapowiedział odejście z zespołu.
- Tylko głupi nie zmienia zdania. Jednak podszedłem do tego na spokojnie. Poprosiłem, żebyśmy dali sobie kilka dni do namysłu, aby szefowie byli w stu procentach przekonani do tego pomysłu - przyznaje.
ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski idolem dla młodych reprezentantów Polski. "Nie ma żadnej granicy"
Ostatecznie - po kilku dniach rozważań - Piszczek zrezygnował z takiej opcji. Dlaczego? - Musiałbym odkręcać pewne decyzje. Przestawiać się o 180 stopni. Zacząłem już zamykać swoje sprawy w Dortmundzie - na przykład ogarniać sprzedaż domu. Córka kończy szkołę, więc to dobry moment na przenosiny do Polski. Zapadło za dużo ważnych decyzji, zwłaszcza rodzinnych. Pojawiłby się spory chaos, czego nie lubię - komentuje.
Okazuje się, że Piszczkiem interesowało się kilka klubów z PKO Ekstraklasy. Nie tylko Legia Warszawa, o czym wcześniej informował serwis meczyki.pl. Piłkarz odbył rozmowę z trenerem Michniewiczem, z którym zna się od lat.
- Podpytywał, czy może nie dałoby się ich zmienić, ale ja już rok temu powiedziałem sobie, że nie wrócę do Ekstraklasy. Legia nie była jedyna, która pytała. Większa grupa klubów składała różne propozycje, ale nie byłem zainteresowany - zdradza.
W ostatnich dniach Łukasz Piszczek wystąpił w zupełnie innej roli. Były reprezentant Polski zasiadł na ławce ŁKS Goczałkowice-Zdrój. Klub grający w trzeciej lidze prowadzą jego ojciec i brat.
Czytaj także:
Grzegorz Krychowiak: Jak porównamy nasze personalia z Hiszpanami, to nie mamy żadnych szans
West Bromwich Albion rozwiał wątpliwości w sprawie Kamila Grosickiego