Kilka minut po stracie pierwszej bramki goście przeprowadzili składną akcję. Janusz Gancarczyk podał płasko po ziemi do wbiegającego Sebastiana Dudka, który podbił lekko piłkę, a interweniujący Adrius Skerla wyciął równo z trawą pomocnika Śląska. Wydawało się, że sędzia wskaże na "wapno", jednak gwizdek sędziego milczał. Kto wie jak potoczyłby się mecz, gdyby wrocławianie wykonywali rzut karny. - Myślę, że mecz mógłby się inaczej ułożyć, aczkolwiek nikt tego nie może być pewien do końca, ale moim zdaniem był ewidentny rzut karny na Sebastianie Dudku. Coś takiego ewidentnego powinno się gwizdać. Tym bardziej, że, z tego co mi wiadomo, jest to sędzia międzynarodowy - pieklił się na pomeczowej konferencji wrocławski szkoleniowiec Ryszard Tarasiewicz.
- Wiedzieliśmy, że będzie to dla nas bardzo trudny mecz. Straciliśmy głupią bramkę. Zostawiliśmy zawodnikowi Jagiellonii zbyt dużo miejsca, a Bruno wykorzystał to i strzelił po długim rogu. Nie zagraliśmy złego spotkania, jednak rzeczywistość jest taka, że przegraliśmy z Jagiellonią. Musimy walczyć w następnych spotkaniach - powiedział Dudek, który, gdy został zapytany o sytuację z 26. minuty odpowiedział: - Sędzia nie podyktował dla nas ewidentnego rzutu karnego przy stanie 1:0, a gdyby zdecydował się podjąć taką decyzję, mecz mógłby potoczyć się zupełnie inaczej - stwierdził blond włosy zawodnik.
Jesienią ubiegłego sezonu Śląsk dostał w Białymstoku rzut karny z "kapelusza" i zdobył bramkę. W minioną sobotę nie otrzymał jednak karnego po ewidentnym faulu. - Suma szczęścia zawsze wychodzi na zero - mówili po meczu zadowoleni białostoccy kibice.