Lechia Gdańsk zaprzeczy prawom logiki? "Nie chcemy być ligowym średniakiem"

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Michał Nalepa
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Michał Nalepa

- Nie mógłbym postawić sobie za cel np. czwartego miejsca i przez cały sezon o nie walczyć. Nie o to chodzi w sporcie, choć boisko nas zweryfikuje - mówi obrońca Lechii Gdańsk Michał Nalepa w rozmowie z WP SportoweFakty.

Historia zatoczyła koło. Lechia Gdańsk kończyła poprzedni sezon w Białymstoku i w tym samym miejscu rozpocznie obecne rozgrywki. Gdańszczanie nie są stawiani w roli faworytów do zajęcia miejsca na ligowym podium. Zarząd nie dokonał praktycznie żadnych transferów i trudno się dziwić, że wśród kibiców Lechii nie ma optymizmu. Mimo to w gdańskim klubie są ambicje, by walczyć o coś więcej niż tylko o środek tabeli.

Początek spotkania Jagiellonia Białystok - Lechia Gdańsk w sobotę o godz. 17.30. Transmisja w Canal+.

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty: Parę tygodni temu zapytałem trenera Piotra Stokowca o to czy zespół Lechii zrobił progres w ostatnim sezonie. Powiedział, że nie. A twoim zdaniem?

Michał Nalepa, obrońca Lechii Gdańsk: Trudno jest mi jednoznacznie to stwierdzić. Z prostego względu - do ostatniej kolejki byliśmy w grze o europejskie puchary. Jedna decyzja sędziego czy też nasze złe zachowanie spowodowały, że skończyliśmy rozgrywki na siódmym, a nie na czwartym miejscu. Gdyby nie wydarzenia z ostatniego meczu w Białymstoku, to wszyscy inaczej by na nas patrzyli i tym samym odbiór naszego zespołu byłby inny. Bylibyśmy w eliminacjach do Ligi Konferencji UEFA i byłaby narracja, że jednak zrobiliśmy krok w przód.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przyjął piłkę na własnej połowie, a potem... Coś nieprawdopodobnego!

Abstrahując od wyników, biorąc pod uwagę wyłącznie waszą grę w poszczególnych meczach, uważasz, że zasłużyliście na to czwarte miejsce?

Można na to spojrzeć na różne sposoby. Zajęliśmy siódme miejsce, więc na tyle zasłużyliśmy. Gdyby było czwarte, to też byłoby to zasłużone. Wszyscy pamiętamy sezon 2018/19, gdy zajęliśmy trzecie miejsce. Często strzelaliśmy bramkę na 1:0, drużyny przeciwne stwarzały sobie sporo sytuacji, ale nam udawało się bronić korzystnego rezultatu. Odbiór naszej drużyny był taki, że wyglądaliśmy świetnie. Gdybyśmy zakończyli poprzedni sezon na czwartym miejscu, to również pojawiałyby się głosy, że nie wyglądało to najgorzej. Na koniec najważniejszy jest wynik.

Wtedy jednak wyglądaliście bardzo dobrze w defensywie - w całym sezonie 18/19 straciliście 38 goli. Dla porównania, w poprzednim liczba ta wyniosła co prawda 37, ale rozegranych zostało siedem kolejek mniej.

Trenerzy to analizują. Chcieliśmy iść do przodu z grą ofensywną, poprawić się w elemencie utrzymania się przy piłce, udoskonalić pewne schematy w rozegraniu na połowie przeciwnika, by wyglądało to ładniej dla oka. Muszę przyznać, że były w poprzednim sezonie takie mecze, w których nasza gra w ofensywie wyglądała dobrze, jednak odbijało się na defensywie. Nie byliśmy zorganizowani na wystarczającym poziomie. Oczywiście, najważniejsza jest w tym wszystkim dobra gra w piłkę, lecz nie może się to dziać kosztem defensywy. Kluczowa jest postawa w obronie, dopiero później można zacząć budowanie gry.

Rozegraliście siedem sparingów podczas przygotowań. Zauważacie, że gra w defensywie zmierza w dobrym kierunku?

Przede wszystkim były to cenne sparingi. Graliśmy z topowymi drużynami w Polsce. Myślę, że na ich tle wyglądaliśmy dobrze. Nie tylko przez pryzmat wyników, ale i samej gry. Dobrze konstruowaliśmy ataki, tworzyliśmy sytuacje.

Co może być największym atutem Lechii w sezonie 2021/22?

Jednym z naszych głównych celów jest poprawa gry na własnym stadionie. Do tego będziemy dążyć. Chcemy stworzyć w Gdańsku twierdzę, żeby rywale nas się obawiali. Dobrze wiemy, że w poprzednim sezonie potraciliśmy u siebie sporo punktów. Teraz liczymy, że będzie to nasz największy atut.

Powrót kibiców na pewno wam w tym pomoże. Stadion w Gdańsku jest ogromny i te puste krzesełka aż raziły w oczy.

Zdecydowanie. Czekamy na pierwszy mecz u siebie. Z kibicami gra się zupełnie inaczej niż przy pustych trybunach. Oni potrafią ponieść zawodników. Całkiem możliwe, że takie spotkania na styku, które remisowaliśmy, potrafilibyśmy wygrywać, gdybyśmy mieli doping naszych kibiców.

Patrząc na przewidywania i przeróżne analizy raczej nie jesteście faworytem mediów w walce o ligowej podium w przyszłym sezonie. Na co realnie stać Lechię? Z jakiego miejsca byłbyś zadowolony na koniec rozgrywek?

Trudno powiedzieć. Ja osobiście nie mógłbym postawić sobie za cel np. czwartego miejsca i przez cały sezon o nie walczyć. W sporcie chodzi o to, by na sam koniec być na samej górze. W tym kierunku chcemy iść. Boisko nas zweryfikuje, natomiast myślę, że nikt w naszej drużynie nie ma ambicji, by być jedynie w środku tabeli. Nie o to w tym wszystkim chodzi. Nikt z nas nie chce być ligowym średniakiem. Chcemy być jak najwyżej. Po sezonie usiądziemy i zobaczymy czy udało się to zrealizować.

Jak oceniasz nowych zawodników z perspektywy tych kilku/kilkunastu treningów? Mowa o Ilkayu Durmusie i Bassekou Diabate.

Ilkay Durmus wygląda bardzo ciekawie. Dysponuje niezłym dryblingiem, ma bardzo dobre dośrodkowanie lewą nogą, do tego uderzenie. Jest to typ atrakcyjnie grającego zawodnika. Uważam, że może sporo dać temu zespołowi i będziemy z niego zadowoleni. Może przyciągnąć kibiców na trybuny. Bassekou wyglądał solidnie w sparingu, jest szybki, często szuka gry jeden na jeden. Zobaczymy, bo jednak liga jest czymś zupełnie innym niż mecze kontrolne.

Nie niepokoisz się, że większość drużyn z czołówki się wzmocniła, a w Lechii jest pod tym kątem raczej spokojnie? Oprócz wspomnianej dwójki do zespołu dołączył jeszcze tylko Miłosz Szczepański, który jednak do gry gotowy będzie dopiero za miesiąc lub dwa.

Nie obawiam się. Dla mnie najważniejsza jest stabilizacja. Z Lechii nie odeszło wielu zawodników, trzon zespołu został utrzymany. Oczywiście, potrzeba paru zawodników, by wzmocnić rywalizację, ale najważniejsze jest to, by nie było masowych transferów z klubu. Im dłużej się gra w podobnym składzie, tym lepiej. Wymienianie zespołu co pół roku nie służy niczemu dobremu.

Po ciebie nikt się w ostatnim czasie nie zgłaszał? Masz 28 lat, jeszcze trochę gry na wysokim poziomie przed tobą. Szansa na dobry zagraniczny kontrakt wciąż jest.

Trzeba dobrze grać, utrzymywać wysoki poziom i wtedy możemy się rozejrzeć. Na razie nic konkretnego nie ma.

Wymarzony kierunek?

Nie mam niczego na oku. Koncentruję się na jak najlepszej grze w Lechii. Mam jednak swoje marzenia. Chciałbym awansować z Lechią do europejskich pucharów, ponieważ jest to okno wystawowe na świat.

Jak sobie radziłeś, gdy przez prawie trzy miesiące nie mogłeś grać w poprzednim sezonie z powodu kontuzji? Wcześniej grałeś niemal wszystko od deski do deski.

Przede wszystkim w ogóle nie spodziewałem się, że ta przerwa od gry będzie aż tak długa. Trochę trzymało mnie przy życiu myślenie, że runda nie jest jeszcze stracona, a będzie mi dane zagrać jeszcze parę spotkań. Niestety wszystko mocno się przeciągało, a ja z każdym tygodniem miałem nadzieję, że do mojego powrotu jest coraz bliżej. Nawet nie dopuszczałem do siebie myśli, że mogę nie wrócić do gry w ogóle. Praktycznie przez całe życie nie miałem kontuzji. Przez ten czas mogłem wyciągnąć parę pozytywnych wniosków, przede wszystkim żeby doceniać to, co się ma. Teraz cieszę się na myśl o każdym treningu, a jednak gdy gra się w każdym meczu, jest się zdrowym i nic nie dolega, to czasami można o tym zapomnieć.

Jak podchodzisz do ewentualnych zmian w zasadach gry, które chce testować FIFA? Dodatkowe kary za żółtą kartkę, skrócenie meczu, auty wykonywane nogą? Zaraz możemy otrzymać futbol, jakiego nie znamy.

Ja generalnie nie lubię zmian. Trudno było mi zaakceptować to, że na meczach jest system VAR. Z perspektywy czasu oceniam ten ruch pozytywnie, bo jednak bez niego byłoby dużo gorzej. Kto wie, może i wspomniane przez ciebie zasady z biegiem czasu byłyby korzystne, natomiast osobiście nie chciałbym żadnych ingerencji. Wolałbym, żeby piłka nożna została taka, jaka jest teraz.

Niedawno zakończyły się mistrzostwa Europy. Kto zrobił na tobie największe wrażenie?

Duńczycy są dla mnie największym zaskoczeniem. Nie miałem w stosunku do nich zbyt dużych oczekiwań, a wraz z biegiem turnieju zaczęli być dla mnie czarnym koniem. Grali przyjemnie dla oka, otwierali się, byli nastawieni na ofensywę. Widać było, że trener ma na nich pomysł. Patrząc całościowo najlepszym zespołem byli jednak Włosi, bez cienia wątpliwości. To oni zrobili na mnie największe wrażenie i byłbym rozczarowany, gdyby to Anglicy wygrali w finale.

Wygrał zespół najbardziej kompletny? Świetny bramkarz, z tyłu zapora wręcz nie do przejścia, kreatywny środek pola, a do tego nieprzewidywalni zawodnicy w pierwszej linii. Plus oczywiście trener z odpowiednim podejściem do drużyny.

Było widać, że jest to zgrany zespół. Trzymają się swoich zasad, każdy z zawodników wie, kiedy ma wyskoczyć do pressingu, nikt się nie wyłamuje ze schematów. Funkcjonowali rewelacyjnie jako drużyna. Mówiliśmy, że ze straconych bramek rozlicza się przede wszystkim obrońców, ale spójrzmy na reprezentację Włoch i takiego Chiesę, który nie oszczędzał się i wykonał tytaniczną pracę w defensywie, odbierał piłki bardzo wysoko, co nie tylko przekładało się na czyste konto, ale również strzelone bramki.
Oglądasz mecze jako kibic czy jednak starasz się patrzeć bardziej analitycznie?

I tak i tak. Gdy oglądam mecz i chcę koncentrować się tylko na grze wybranego środkowego obrońcy, to jestem w stanie skupiać się wyłącznie na nim. Jak się zachowuje, ustawia, porusza, wyprowadza piłkę. Ostatnio na topie jest duet Chiellini - Bonucci. Może się podobać nie tylko ich gra, ale i zachowanie, na boisku i poza nim. Mecze z nimi w roli głównej ogląda się bardzo dobrze. A czasami lubię sobie obejrzeć mecz typowo jaki kibic i się emocjonować.

CZYTAJ TAKŻE: 
Lechia musi poczekać na nowych piłkarzy. Piotr Stokowiec myśli o jeszcze jednym wzmocnieniu
"Z tym musimy sobie poradzić". Trener Jagiellonii o atutach Lechii Gdańsk

Źródło artykułu: