"Nie będę tego ukrywał". Czesław Michniewicz mówi, czego zabrakło w meczu Legii Warszawa

PAP / Radek Pietruszka / Na zdjęciu: Czesław Michniewicz
PAP / Radek Pietruszka / Na zdjęciu: Czesław Michniewicz

- Spodziewałem się trudnego spotkania, zwycięstwa, ale bardziej okazałego. Nie będę tego ukrywał - podkreślił trener Legii Warszawa Czesław Michniewicz po wygranej 2:1 z Florą Tallinn w 2. rundzie eliminacji Ligi Mistrzów.

Pierwsze spotkanie dwumeczu Legioniści rozpoczęli bardzo dobrze - od gola Bartosza Kapustki w 3. minucie, ale po chwili pomocnik doznał kontuzji w wyniku radości z bramki i musiał opuścić boisko (więcej TUTAJ). Od tego momentu gra mistrza Polski zaczęła szwankować.

- Brakowało wykorzystania przestrzeni miedzy formacjami drużyny z Tallinna. Mieliśmy 2-3 momenty, po których mogliśmy zdobyć bramkę, ale też sami napędzaliśmy rywali prostymi błędami. Kilka z nich skończyło się akcjami w polu karnym. W drugiej połowie zaczęła się szybsza gra, piłka tańczyła w okolicach nawet linii bramkowej i zaczęło się robić nerwowo - analizował Czesław Michniewicz.

Ostatecznie dzięki trafieniu Rafaela Lopesa w doliczonym czasie gry Wojskowi wygrali 2:1, ale o wielkiej radości z tej wygranej nie ma mowy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kibic skradł show na meczu piłki nożnej

- To zwycięstwo niczego nie przesądza. Wiemy, że gole na wyjeździe już się nie liczą, więc nie ma różnicy, czy wygrywa się 1:0 czy 2:1. Musimy dobrze przeanalizować to spotkanie, ale po drodze mamy też mecz ligowy z Wisłą Płock, ale musimy być bardzo dobrze przygotowani taktycznie, by myśleć o sukcesie - zaznaczył trener Legii Warszawa.

- Nie jestem zaskoczony tym, co działo się na boisku. Mój nastrój po prostu jest jaki jest. Spodziewałem się trudnego spotkania i zwycięstwa, ale bardziej okazałego. Nie będę tego ukrywał - dodał.

Spore zastrzeżenia obserwatorzy spotkania mieli do obrońcy Mateusza Hołowni. Michniewicz postanowił zdjąć go z boiska po pierwszym kwadransie drugiej połowy.

- Mateusz Hołownia grał w ostatnim czasie dobre mecze, odkąd wszedł do pierwszego składu. Tym razem to nie był jego dzień. Popełnił kilka prostych błędów, parę błędnych decyzji i stracił pewność siebie. Dokonaliśmy zmiany, bo chcieliśmy wprowadzić bardziej ofensywnych zawodników. Zdecydowaliśmy, że nie będziemy ruszać środka pola, a obronę - tłumaczył.

Bardzo dobrze w starciu z Legią wypadł m.in. Henrik Ojamaa, który w swoim CV ma klub z Łazienkowskiej 3, a do Flora Tallinn przyszedł z... Widzewa Łódź. Estończyk popisał się asystą przy golu Rauno Sappinena.

- To częsty przypadek, jak zawodnik gra przeciwko byłemu klubowi, i nie chodzi tylko o niego, ale także o innych piłkarzy. Ale tego się spodziewaliśmy. Na przedmeczowej odprawie pokazywałem jeszcze fragmenty Ojamy w pressingu, aby być uczulonym na jego agresywne dojście i doskoki. Jest bardzo szybki oraz agresywny. Nie jestem zaskoczony postawą Ojamy, jak i Flory. Grali tak, jak przewidywaliśmy. Niestety, my im na to pozwoliliśmy - podsumował.

Mecz rewanżowy odbędzie się we wtorek, 27 lipca o godzinie 18:00 w stolicy Estonii.

Sprawdź także: Konstantin Wassiljew i cała Flora Tallinn odjeżdża z podniesioną głową. "Dalej możemy marzyć o awansie"

Komentarze (1)
Wiesław 33
23.07.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Czego brakowało ? Poruszania się po boisku. Wygląda to że zawodnicy tak jak ich trener trenują w garniturach a w kieszeniach mieli po kilogramie ołowiu.