"Dzwońcie i bijcie na alarm!". Dramat w kurorcie
To miał być pięknie spędzony czas, ale tak nie było. Znany komentator Mateusz Borek musiał natychmiastowo przerwać swój urlop i się ewakuować. Przyczyną był potężny pożar, który zajął jego hotel.
Mateusz Borek po intensywnym czasie za mikrofonem postanowił nieco podładować baterie. W czwartek oznajmił światu dwie ważne rzeczy. Pierwsza była radosna.
- W moim życiu pojawiła się fantastyczna propozycja - przyznał. Mowa o propozycji z Viaplay, która zakupiła prawa do Bundesligi. I to właśnie Borek będzie zajmował się komentarzem tych rozgrywek.
"Założyłem, że będę robić w swoim życiu tylko rzeczy, które kocham i mnie kręcą, z fantastycznymi ludźmi, to dzisiaj bananik pojawił się na mojej twarzy" - dodał.
Minęło jednak raptem kilka godzin, i "bananik" zniknął, a wszystko za sprawą potężnego pożaru, który zajął hotel i las w okół. Borek musiał się szybko ewakuować łodzią z zagrożonego tereny i ostrzegł innych.
"Nie ma mocnych na żywioł. Setki ludzi ucieka z plaży w Bodrum. Płonie las. Ogień zajął hotel. Ludzie na łodziach przedostają się na drugą stronę. Jak macie znajomych w Bodrum, dzwońcie i bijcie na alarm. My już jesteśmy bezpieczni na drugim brzegu" - napisał w swoich mediach społecznościowych, gdzie zamieścił dodatkowo filmik.
Nie ma mocnych na żywioł. Setki ludzi ucieka z płaży w Bodrum. Płonie las. Ogień zajął hotel. Ludzie na łodziach przedostają się na drugą stronę. Jak macie znajomych w Bodrum, dzwońcie i bijcie na alarm. My już jesteśmy bezpieczni na drugim brzegu. pic.twitter.com/9Rl3oA0Lje
— Mateusz Borek (@BorekMati) July 29, 2021
Zobacz także:
Wielki transfer w polskiej telewizji. Wiadomo, gdzie będzie pracować Mateusz Borek
Szymon Marciniak wraca do sędziowania w Europie. Dostał ciekawy mecz