Real Madryt, FC Barcelona i Atletico Madryt otwarcie sprzeciwiają się nowej umowie La Ligi z funduszem inwestycyjnym CVC. Co prawda większość klubów miałaby zyskać na tym sporo pieniędzy, ale kontrakt uderza w hiszpańskich gigantów i stawia ich w niepewnej sytuacji finansowej na kilkadziesiąt lat. W sporze z prezesem La Ligi, Javierem Tebasem, ucierpiała już "Blaugrana", która nie mogła zakontraktować Leo Messiego.
Po stronie największych klubów Hiszpanii stanęła tamtejsza federacja hiszpańska, która negatywnie ocenia umowę z CVC. "RFEF musi wyrazić swój sprzeciw. Nie tylko ze względów prawnych, ponieważ z umowy wynikną liczne pozwy, które poddadzą w wątpliwość jej rentowność, ale także ze względów ekonomicznych, ponieważ w znacznym stopniu opodatkowuje prawa klubów i organizacji na następne 50 lat w zamian za stosunkowo niską sumę pieniędzy" - oświadczył związek.
Zdaniem RFEF nowa umowa La Ligi i CVC "zwiększy nierówności i sprawi, że rozwój profesjonalnej piłki nożnej w Hiszpanii będzie niemożliwy". Na jakiekolwiek możliwe zmiany będzie miał wpływ podmiot zewnętrzny, "co stanowi rażące naruszenie prawa i europejskiego modelu sportowego".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to się nie mieści w głowie! Zobacz, co ten Polak potrafi
Umowa ma nie obejmować tych klubów, które awansują do La Ligi w kolejnych sezonach. RFEF podkreśla, że La Liga nie może zawierać kontraktu w imieniu wszystkich klubów. Uczestnicy rozgrywek mieliby wyjść na tym bardzo niekorzystnie.
"Uważamy tę próbę ominięcia prawa za niezrozumiałą. Z punktu widzenia ekonomicznego jest straszna dla przyszłości hiszpańskiej piłki nożnej, ale doskonała dla funduszu inwestycyjnego i jego przyszłych beneficjentów" - przekonuje federacja.
Tebas zatem ma kolejnego przeciwnika w walce o umowę z CVC. Prezes La Ligi zdążył już zareagować i wytyka hipokryzję RFEF, bo ta nie zareagowała na plany założenia Superligi.
"O projekcie, który groził zniszczeniem hiszpańskiej piłki nożnej, nic nie mówią. Ale nie przegapią okazji do zaatakowania La Ligi. Nawet nie przeczytali dokumentów!" - grzmiał w mediach społecznościowych.
Czytaj też:
Nowy wybraniec Sousy w życiowej formie
Katastrofa Polaków w rankingu