Marek Wawrzynowski: Zbigniew Boniek - prezes znakomity i beznadziejny [FELIETON]

Getty Images / Mateusz Slodkowski/DeFodi Images / Na zdjęciu: Zbigniew Boniek
Getty Images / Mateusz Slodkowski/DeFodi Images / Na zdjęciu: Zbigniew Boniek

Trudno o jednoznaczną ocenę rządów prezesa Zbigniewa Bońka. W kilku aspektach (wizerunek, marketing) odniósł wielkie zwycięstwo, ale w innych (szkolenie) poniósł spektakularną klęskę.

W tym artykule dowiesz się o:

Dwie kadencje Zbigniewa Bońka to zdaniem jego stronników wielki sukces. Słysząc opowieści o tym, że prezes PZPN zastał piłkę drewnianą, a zostawił murowaną, wyobrażam sobie, że nasza liga jest wśród solidnych europejskich lig, kadra odnotowała pasmo sukcesów, piłkarze są rozchwytywani przez czołowe kluby zagraniczne, nasi trenerzy są postrzegani jako nowatorscy, zaś z małych klubów do dużych akademii przechodzą masowo superutalentowane dzieci.

Rzeczywistość jest brutalna. Nasza PKO Ekstraklasa jest jedną ze słabszych w Europie, jeśli chodzi o piłkę profesjonalną. Reprezentacja Polski odpadła w marnym stylu w dwóch kolejnych dużych imprezach już w fazie grupowej, polski piłkarz nie jest pożądany w dużej piłce, zaś na koniec kadencji siłę pokazała drużyna do lat 17, która przegrała 1:10 z Niemcami.

Na koniec swojej kadencji Zbigniew Boniek udzielił wywiadu Polskiej Agencji Prasowej, który jest dla niego charakterystyczny i w którym sam świetnie podsumowuje swoją kadencję.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za strzał! Wyskoczył w powietrze i... (ZOBACZ)

"Chciałem być prezesem, żeby polskiej piłce pomóc. I uważam, że zostawiam nasz futbol w dobrej sytuacji. Zrobiliśmy produkt premium, jeżeli chodzi o postrzeganie federacji, promocję. Dzisiaj reprezentacja Polski, również kobiet, to zupełnie inna rzeczywistość organizacyjnie i logistycznie. A teraz musimy starać się robić produkt premium na boisku".

Marketing i PR na wielki plus

I tu się można zgodzić. Gdyby wystawić ocenę Bońkowi za sprawy typu marketing, PR, organizacja, była to kadencja świetna. Ekipa Bońka podniosła piłkę wizerunkowo, opakowała znakomicie produkt. Mecze kadry na Stadionie Narodowym były fantastycznymi widowiskami na wysokim europejskim poziomie.

Na pewno bardzo poprawiły się warunki dla kadry narodowej. Zawodnicy nie narzekali na brak niczego, mieli tylko wyjść i grać. Może dla nas, dziennikarzy, warunki do pracy były słabe, ale to pewnie nie jest z punktu widzenia kibica sprawa pierwszorzędna.

Do tego doszła sprawna komunikacja z kibicami, m.in. poprzez kanał Łączy Nas Piłka. Przeznaczony bardziej dla młodszych odbiorców pokazywał kulisy kadry.

Kapitalne było też wykorzystanie wizerunku kadry. W księgarniach można było kupić zeszyty do kolorowania z piłkarzami, w sklepach, gry i pełno różnych gadżetów. Wątpię, by poprzednia ekipa potrafiła tak wykorzystać wizerunek reprezentacji i zwłaszcza Roberta Lewandowskiego.

Na duży plus są też imprezy, które za kadencji Bońka organizowano w Polsce. Turnieje młodzieżowe rangi międzynarodowej, mecze finałowe europejskich pucharów. Wszystkie te działania sprawiły, że PZPN jako przedsiębiorstwo stoi mocno na nogach, jest bogatą firmą, ma ogromne możliwości.

Szkoleniowa klęska

Jest jednak druga strona tych dwóch kadencji. Sportowa. I tu niestety Zbigniew Boniek oblał egzamin. Sam Boniek chyba nie rozumiał roli federacji we współczesnej piłce. Z jednej strony mówi o produkcie premium, z drugiej nic w tym kierunku nie zrobił. We wspomnianym wywiadzie asekuruje się: "Ludzie (…) uważają, że Boniek i PZPN są odpowiedzialni za to, jak kto kopie piłkę. Nie jesteśmy. Odpowiadamy za wiele innych spraw, z których można nas rozliczać".

Otóż nie. Podobała się wam reprezentacja Danii podczas mistrzostw Europy? Trudno, żeby się nie podobała. Fantastyczni młodzi zawodnicy, kreatywni, grający ofensywnie, do przodu. To wszystko efekt reform w szkoleniu wprowadzonych przez federację w 2008 roku. Ostatnie dwie dekady na zachodzie to wielkie zmiany w edukacji.

Szwajcaria od lat gra w dużych turniejach i wychodzi regularnie do II rundy. Efekt reform federacji. Anglia znowu jest wśród największych - efekt pracy federacji. Francja, Dania, Belgia, Hiszpania, Holandia, Austria i tak dalej. Każda licząca się federacja zainwestowała wiele pracy w reformy w szkoleniu piłkarzy oraz trenerów. Nasza federacja działała w tym czasie na alibi. Wprowadzała bezsensowne i nieefektywne programy typu Akademia Młodych Orłów, wydawała na nie fortunę (szacunkowo 20 milionów złotych), obudowywała PR-owo, by po 6 latach po cichu je zlikwidować.

Każda licząca się federacja rozumiała, że podstawą rozwoju jest edukacja masowa, że trzeba maksymalnie podnieść poziom na dole piramidy. W tym czasie nasza federacja organizowała programy elitarne, wydawała spore pieniądze na ekskluzywne zagraniczne zgrupowania dla najbardziej utalentowanych 13-, 14- i 15-latków. To bardziej PR niż poważne podejście do szkolenia.

Dlaczego szkolenie jest tak istotnym tematem? Widzimy to na co dzień w polskiej Ekstraklasie, widzimy w kadrze narodowej. Polski piłkarz nie umie grać jeden na jednego, nie potrafi poruszać się w tłoku, ma często podstawowe braki techniczne, nie jest kreatywny. Są oczywiście wyjątki, ale... to wyjątki. Mówiąc wprost, nie produkujemy zawodników konkurencyjnych, nasi piłkarze poza tymi wyjątkami nie są ściągani przez duże kluby z zachodu, są w większości tanią siłą roboczą, inwestycją.

9 lat to szmat czasu, wystarczająco, by to zmienić. Ekipa Bońka to pokpiła, myślała, że wywinie się tanimi programami czy obowiązkiem gry młodzieżowca, który był kolejnym chwytem PR-owym.

Na koniec kadencji próbowano uratować wizerunek zarządu programem certyfikacji, który jest bardzo ciekawy, jednak dotyczy tylko kilku procent klubów w Polsce. Kolejny program, który miał podnieść masowo szkolenie, stał się programem dla średnich i dużych klubów. Dla małych jest niedostępny przez multum formalności, które trzeba spełniać, żeby do niego przystąpić. A przecież nie wiemy, gdzie może narodzić się nowy Lewandowski czy Zieliński.

Zabicie konkurencji

Kolejna sprawa to edukacja trenerów. Oczywiście zwiększyła się znacznie liczba trenerów i to jest plus. Ale więcej jest minusów. Odpowiedzialny za szkolenie trenerów Dariusz Pasieka zamknął dostęp młodym trenerom do piłki profesjonalnej. Wprowadzono przepis, że polski trener musi mieć licencję UEFA Pro, żeby pracować na poziomie Ekstraklasy, 1 i 2 ligi, a więc tam, gdzie są pieniądze. Jednocześnie trzeba pamiętać, że dostęp do kursów na licencję UEFA Pro jest limitowany, zaś kryteria przyjęcia na kursy bardzo niejasne. Czy do pracy szkoleniowej dostają się najlepsi? Niekoniecznie. Konkurencja wśród trenerów została praktycznie zarżnięta.

I na koniec reprezentacja. Może najważniejsza z punktu widzenia kibica. Tu obraz jest bardzo niejednoznaczny. Z jednej strony osiągnęliśmy największy sukces od 30 lat, wchodząc do ćwierćfinału dużej imprezy. Z drugiej mieliśmy dobre pokolenie piłkarzy z najlepszym polskim piłkarzem, być może w historii, a jednak nie zdołaliśmy więcej niż raz wyjść z grupy. Dwie imprezy zostały zawalone koncertowo. O ile w 2018 roku trudno winić Bońka, o tyle w 2021 roku jego odpowiedzialność jest już znacząca. Najpierw zatrudnił na stanowisku nieprzygotowanego na wielki futbol Jerzego Brzęczka, potem odwołał go w niejasnych okolicznościach i wprowadził na stanowisko Paulo Sousę. A ten nie znając drużyny, popełnił szereg błędów kadrowych i efekt był dramatyczny. Przegraliśmy ze słabą Słowacją, co kosztowało nas awans z grupy.

To tylko najistotniejsze aspekty tych dwóch kadencji. Jak więc ocenić te dwie kadencje Bońka? Mam mieszane uczucia, bo obie strony jego kadencji są bardzo istotne. Gdybym miał wystawić mu oceny, za kwestie marketingowe, PR-owe, dostałby szóstkę, za kwestie sportowe jedynkę, za kadrę trójkę. Czy z takimi ocenami powinien zostać przepuszczony do kolejnej klasy?

ZOBACZ inne teksty autora

Źródło artykułu: