Aż 5 lat Legia czekała na ten moment. Po raz ostatni drużyna ze stolicy występowała w fazie grupowej europejskich pucharów w sezonie 2016-17, gdy rywalizowała w Lidze Mistrzów.
Gdy w 3. minucie Tomas Holes sfaulował brutalnie Andre Martinsa sędzia z Portugalii Artur Dias, sięgnął zdecydowanie po czerwoną kartkę. W tym momencie niektórzy kibice dopiero co zajmowali miejsca na stadionie, a to oznaczało, że Legia ma do rozegrania niemal całe spotkanie z przewagą jednego zawodnika.
Wtedy wszystko się zmieniło, bo przecież przed meczem mało kto stawiał na mistrza Polski. Oczywiście, że Legię Warszawa stać na to, by powalczyć ze Slavią Praga, co pokazała w pierwszym meczu, jednak nie da się ukryć, że piłkarsko Slavia jest znacznie lepsza.
Zresztą zawodnicy z Czech wcale nie mieli zamiaru cofnąć się na własną połowę i walczyć o przetrwanie. W pierwszej połowie to goście mieli więcej okazji, oddali więcej strzałów. Przy uderzeniu Tecla nieźle spisał się Artur Boruc.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: rośnie nowa gwiazda futbolu. Przepiękny gol!
Bramkarz Legii mimo 41 lat udowadnia, że wciąż jest w świetnej formie i jest realnym wzmocnieniem drużyny z Warszawy. Jego reakcja przy kolejnej okazji Tecla była fenomenalna. Napastnik reprezentacji Czech w 53. minucie wyszedł sam na sam z "Królem Arturem", ale musiał uznać wyższość jednego z najlepszych bramkarzy ostatnich dwóch dekad w polskim futbolu. Reakcja Boruca była błyskawiczna. To oznaczało, że Legia wciąż jest w grze. Boruc podał jej tlen.
W tym czasie było już 1:0 dla Czechów. Pod koniec pierwszej połowy po stałym fragmencie gry do piłki na 16. metrze dopadł Nigeryjczyk Ubong Ekpay i uderzył potężnie. Boruc nawet się nie ruszył. Nikt nie miał do niego pretensji.
Gdyby nie interwencja Boruca w sytuacji sam na sam z Teclem, Legia szykowałaby się już do występów w Lidze Konferencji, a więc w tym trzecim, najmniej ważnym pucharze.
A jednak, niedługo później Rafael Lopes zagrał na głowę Mahira Emreliego a ten wyrównał na 1:1. A zaledwie 11 minut później dośrodkował Filip Mladenović. Ponownie do piłki doskoczył Emreli i strzelił swojego drugiego gola, choć ledwie musnął piłkę. Fakty są takie, że w 11 meczach zawodnik z Azerbejdżanu ma 6 bramek. Przychodząc do Warszawy nie ukrywał, że dla niego to przystanek do wielkiego świata. I widać, że nie może doczekać się na przyjazd autobusu.
Emreli kilka razy w tym sezonie pokazał, że jest skuteczny, dobrze znajduje się w sytuacji. Miewał też słabsze momenty, ale na razie jego transfer można uznać za sukces.
Legia miała dużo szczęścia, zawodnicy Czesława Michniewicza ustępowali rywalom piłkarsko, poza Luquinhasem był problem z grą jeden na jednego, z szybką kombinacją.
Legionistom brakowało jakości piłkarskiej, więc użyli najprostszych środków i to okazało się skuteczną bronią. Oczywiście z minuty na minutę Legia była coraz lepsza, goście słabli, różnica jednego zawodnika okazała się prawdopodobnie decydująca. Ale też niesamowita wola walki. Często w poprzednich latach tego Legii brakowało, zawodnicy podchodzili do meczu jakby byli wielkimi gwiazdami. Teraz, podobnie jak w dwumeczu z Dinamem Zagrzeb, walczyli niewiarygodnie. Wtedy się nie udało, ale teraz tak.
Na pewno legioniści mieli też sporo szczęścia, zwłaszcza w samej końcówce, gdy Peter Olayinka z kilku metrów uderzył nad poprzeczką, choć szansa, że nie trafi do bramki była minimalna. W obecnej sytuacji kadrowej awans do Liga Europy jest wielkim sukcesem Czesława Michniewicza i jego drużyny.
Legia Warszawa – Slavia Praga 2:1 (0:1)
0:1 Ekpay 45’
1:1 Emreli 59’
2:1 Emreli 70’
Składy drużyn
Legia: Boruc – Nawrocki – Wieteska, Hołownia (56. Pekhart) – Jędrzejczyk, Slisz, Andre Martins (25. Rafa Lopes), Mladenović – Josue, Luquinhas – Emreli
Slavia: Kolar – Bah (71. Sima), Kudela, Zima, Boril – Hromada (70. Traore), Holes – Ekpai, Stanciu (81, Olayinka), Schranz (81. Kremencik) – Tecl (65. Lingr)
Sędziował: Artur Dias (Portugalia)
Zółte kartki: Hołownia, Mladenović, Rafa Lopes - Traore, Boril
Czerwona kartka: Holes (Slavia, 3’)