Talent, który przepadł w Jagiellonii. "On nadal może grać w dużym klubie"

Godfrey Bitok Stephen nie potrafi się przebić w Jagiellonii Białystok. - Ostrzegałem go, że Ekstraklasa to naprawdę trudna liga i może mieć kłopoty z adaptacją - mówi WP SportoweFakty były trener Nigeryjczyka, a obecnie szkoleniowiec BATE Borysów.

Kuba Cimoszko
Kuba Cimoszko
Rafał Grzyb przekazuje polecenia taktyczne Godfrey'owi Bitokowi Stephenowi YouTube / JagaTV / Na zdjęciu: Rafał Grzyb przekazuje polecenia taktyczne Godfrey'owi Bitokowi Stephenowi
Transfer Godfreya Bitoka Stephena w zimowym oknie transferowym miał pomóc Jagiellonii Białystok w ustabilizowaniu sytuacji na lewej obronie. Tymczasem kiedy w słabszej dyspozycji jest Bojan Nastić i kontuzję leczy Bartłomiej Wdowik, to trener Ireneusz Mamrot woli postawić na tej pozycji nominalnego... prawego pomocnika Tomasa Prikryla.

- Są treningi, sparingi i mecze w drużynie rezerw. Proszę mi uwierzyć, że żaden szkoleniowiec nie będzie strzelał sobie w kolano. Nie będę tu więc bawił się w dyplomację czy politykę. Trzeba nazwać sprawy po imieniu. Jeżeli zawodnik przegrywa rywalizację to trzeba o tym jasno powiedzieć i tak na dziś jest w jego przypadku - wytłumaczył 50-latek na jednej z ostatnich konferencji prasowych.

Latem szukał klubu

W obecnym sezonie Godfrey zaliczył 6 występów w III lidze w drużynie rezerw Jagiellonii. W pierwszym zespole nie dostał ani jednej szansy, zresztą ani razu nie usiadł nawet na ławce rezerwowych. Oficjalnie jednak znajduje się w jego kadrze, jest zgłoszony do rozgrywek PKO Ekstraklasy i teoretycznie wciąż pozostaje do dyspozycji Mamrota.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co wyczyniał piłkarz PSG? Trening "na Neymara"

W rundzie wiosennej Godfrey zagrał w trzech meczach Jagiellonii. Przeciwko Stali Mielec (3:3) i Warcie Poznań (0:2) wychodził w podstawowym składzie i wypadł względnie. Pokazywał się do gry, chętnie uczestniczył w akcjach ofensywnych i ogólnie nie popełniał większych błędów. Niezłe pierwsze wrażenie zmazał jednak występem z Rakowem Częstochowa (0:0), gdy wszedł jako rezerwowy i zaprezentował się bardzo słabo. Był kompletnie zagubiony na boisku, w bardzo łatwy sposób przegrywał pojedynki z rywalami, odpuszczał defensywę itd.

Kolejną szansę w pierwszym zespole białostoczan Nigeryjczyk dostał podczas letnich przygotowań do obecnego sezonu. Podczas sparingów szło mu jednak bardzo przeciętnie, powtarzały się sytuacje ze wspomnianego wyżej meczu ligowego z aktualnymi wicemistrzami Polski i trener Mamrot mocno odsunął go w hierarchii. Na tyle, że zawodnik szukał innego klubu do gry.

Na Białorusi było zupełnie inaczej

Presja wokół Godfrey'a jest dość spora. W jego pozyskanie Jagiellonia zainwestowała ponad milion złotych i miał to być pierwszy sukces niedawno utworzonego klubowego działu skautingu i analiz. Tymczasem po kilku miesiącach jest spore rozczarowanie. Co prawda nikt nie oczekiwał, że będzie on już filarem drużyny, ale przy jej obecnej sytuacji wypadałoby aby znalazł chociaż miejsce w składzie.

Podobnych problemów 21-latek nie miał na Białorusi. W ciągu dwóch lat rozegrał dla FK Isłacz 59 meczów, w których strzelił 8 goli i zaliczył taką samą liczbę asyst. W drugim sezonie wymieniano go wśród najlepszych lewych obrońców ligi. - Praktycznie od razu zachwycił wszystkich swoimi warunkami fizycznymi. Był szybki, pracowity na boisku, lubił dołączać do ataków. W wielu meczach oczekiwano takiego stylu, a na dodatek już w debiutanckim sezonie jego statystyki jak na pozycję były naprawdę dobre - opowiada nam dziennikarz Nikolai Hodasewicz.

Za naszą wschodnią granicą słyszymy, że najwięcej dobrego dla Godfrey'a zrobił trener Witalij Żukowskij. Zresztą i sam zawodnik podkreślał jego znaczącą rolę dla swojego rozwoju w kilku wywiadach.

Trener chciał go w BATE

Żukowskij pracował w Isłaczu przez ponad dekadę, ale od kilku miesięcy prowadzi BATE Borysów. Godfrey'a wspomina jednak bardzo dobrze. - Przyjechał do nas pod koniec 2018 roku i dobrze pokazał się na treningach. Był bardzo dobry technicznie i miał świetną lewą nogę. Co prawda widać było u niego problemy taktyczne, ale to wszyscy piłkarze przyjeżdżający z Afryki mają tego typu kłopoty. Dlatego też byliśmy wyrozumiali, szczególnie że szybko przyswajał przekazywane informacje - mówi nam.

- Oczywiście na początku było mu bardzo ciężko, ale po jakimś pół roku zaczął grać całkiem nieźle i skutecznie. Bardzo dobrze układała się jego współpraca z Momo, który obecnie gra w Sheriffie Tiraspol. Jak tak to wspominam to był bardzo dużym atutem naszej drużyny i myślę, że zrobił duży krok do przodu i stał się dobrym zawodnikiem. Zresztą nieprzypadkowo po dwóch latach miał wiele ofert z różnych krajów - dodaje białoruski szkoleniowiec.

Po bardzo udanym okresie w Isłaczy Godfrey znalazł się w sferze zainteresowań Crvenej Zvezdy Belgrad czy Ferencvarosi TC. Żukowskij widział go natomiast w BATE. - Nasz dotychczasowy klub miał problemy i chciał za niego uzyskać pewną kwotę, którą ostatecznie zapłaciła Jagiellonia. Rozmawiałem z nim wcześniej, chciałem mu zaproponować przejście, ale on mocno chciał odejść do mocniejszej ligi w Europie. Taką decyzję trzeba jednak dobrze przemyśleć, zrozumieć gdzie będą najlepiej pasować twoje cechy. Ostrzegałem go, że Ekstraklasa to naprawdę trudna liga i może mieć kłopoty z adaptacją. Moim zdaniem ułatwiłby mu to na przykład jeszcze rok spędzony tutaj w mocniejszym zespole, szczególnie że jest już gotowy na tutejszy futbol - uważa.

"Nadal może grać w dużym klubie"

Kilkanaście miesięcy temu Godfrey grał u boku m.in. Taiwo Awoniyiego czy Toma Dele-Bashiru w młodzieżowej reprezentacji Nigerii, a jeszcze przed kilkoma uchodził za jednego z najbardziej utalentowanych piłkarzy ligi białoruskiej i był pod obserwacją selekcjonera kadry narodowej seniorów Gernota Rohra. Warunkiem powołania miała być jednak gra w mocniejszej lidze. Pół roku później utknął jednak na trzecioligowych boiskach w Polsce i nawet tam nie wydaje się wyrastać ponad przeciętność. Młody wiek i kontrakt z Jagiellonią ważny aż do 31 grudnia 2024 roku sprawiają jednak, że nie można go skreślać.

- Kiedy przechodził na Białoruś było jasne, że ze względu na swoją młodość i brak odpowiedniego doświadczenia jest dopiero raczej materiałem na piłkarza, któremu trenerzy muszą poświęcić dużo czasu aby stał się on naprawdę dobry. Myślę, że także podobny problem może mieć w Polsce. Z pewnością czeka go dobra i dojrzała gra, ale tylko jeśli szkoleniowcy będą z nim wystarczająco dużo pracować. Należy więc zadać pytanie czy w obecnym klubie są gotowi na takie poświęcenie - podkreśla Hodasewicz.

- Godfrey jest bardzo zdolnym chłopakiem i jestem pewien, że on nadal może grać w dużym klubie. Ma wiele pozytywnych cech, którymi może pomóc swojej drużynie i bardzo chce się rozwijać. Chciałem nad nim dalej pracować, ale zdecydował się na wyjazd i pozostaje mi tylko trzymać za niego kciuki - podsumowuje Żukowskij.

Czy trener Jagiellonii powinien dać więcej szans Godfrey'owi?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×