Bohater Lechii nie ma wątpliwości. Strzelił najładniejszego gola w życiu

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Maciej Gajos
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Maciej Gajos

Maciej Gajos popisał się pięknym strzałem z rzutu wolnego, po którym Lechia Gdańsk objęła prowadzenie w meczu z Legią Warszawa. - Strzeliłem parę goli, jedne były ładniejsze, inne trochę gorsze, ale na koniec i tak liczą się tak samo - mówi.

Jeszcze parę miesięcy temu Maciej Gajos był krytykowany przez kibiców Lechii Gdańsk. Mówiono, że jest hamulcowym, że ówczesny trener Piotr Stokowiec notorycznie na niego stawia, mimo iż był bez formy. Teraz natomiast mało kto wyobraża sobie wyjściowy skład bez tego 30-letniego pomocnika.

W niedzielnym meczu z Legią Warszawa był pierwszoplanową postacią. Najpierw strzelił fantastycznego gola z rzutu wolnego, a następnie dyrygował grą w środkowej strefie boiska. Od początku tego sezonu Gajos jest w dobrej dyspozycji.

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty: To najładniejszy gol w karierze?

Maciej Gajos, pomocnik Lechii Gdańsk: Z rzutu wolnego prawdopodobnie tak. Strzeliłem parę goli, jedne były ładniejsze, inne trochę gorsze, ale na koniec i tak liczą się tak samo. Najważniejsze, że dają punkty. Wcześniej częściej graliśmy bokami i nie mieliśmy zbyt wielu rzutów wolnych z takich pozycji. Teraz się to zmieniło. Ilkay Durmus strzelił gola z rzutu wolnego w Krakowie, ja miałem trochę farta w meczu z Cracovią. Nieistotne jak, ważne, że wpada.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kapitalny gol w wykonaniu kobiety! Bramkarka nie mogła nic zrobić

Ilkay chyba do końca walczył o piłkę, ale to ty wziąłeś odpowiedzialność.

Nie było żadnej sprzeczki, to była normalna rozmowa. Akurat w meczu z Legią byliśmy wyznaczeni we dwóch do stałych fragmentów. Jest to pewne utrudnienie dla bramkarza, bo musi ustawić mur na obie nogi. Ta pozycja była jednak lepsza dla mnie, choć Ilkay pewnie też mógłby z niej uderzać. W drugiej połowie też mógł się wykazać z rzutu wolnego.

W drugim meczu z rzędu rywal dokonuje czterech zmian w przerwie.

Rozmawialiśmy w przerwie, dostaliśmy informację, że będą zmiany w Legii. Nie mieli czego bronić, musieli mocniej zaatakować. My jednak nie chcieliśmy się bronić, tylko strzelić kolejną bramkę, żeby mecz był trochę spokojniejszy.

Przygotowując się do tego starcia analizowaliście mecze Legii w lidze czy w europejskich pucharach? 

Analizowaliśmy mecz Legii z Rakowem i niektóre sytuacje ze spotkania z Górnikiem Łęczna oraz w Lidze Europy. Można powiedzieć, że wszystkiego po trochu. Chcieliśmy być gotowi na wszystkie warianty. W tygodniu głównie skupialiśmy się jednak na sobie, patrzeliśmy na swoją grę. Nie chcieliśmy się dostosować do Legii, tylko pokazać nasz własny styl. Myślę, że było to widać na boisku.

Spokojnie budowaliście akcje od tyłu, nie wybijaliście piłki na oślep, wychodziliście spod pressingu Legii.

Trenowaliśmy to w tygodniu i poniekąd chcieliśmy zaskoczyć Legię. Wchodziliśmy głębiej do naszego pola karnego i stwarzaliśmy więcej miejsca. Nasza ofensywna czwórka była ustawiona bardzo wysoko. Jasne, można było pokusić się o długie podanie, ale jeżeli jest okazja, to trener wymaga od nas gry na większym ryzyku. Pokazaliśmy kilka fajnych akcji. Nie chcieliśmy być jednowymiarowi.

Dzięki takiej grze dużo łatwiej o wypełnienie stadionu. Podczas meczu z Legią na trybunach zasiadło 23 574 widzów.

Bardzo byśmy chcieli, żeby kibice przychodzili na nasze mecze tak licznie. Gramy dla nich, a poza tym mocno nas niosą. Była całkiem inna atmosfera niż na meczu z Piastem Gliwice, gdy kibiców było z sześć tysięcy.

Co istotne, prowadziliście 1:0 i nie cofnęliście się, jak to bywało w przeszłości.

No tak, nie stanęliśmy z tyłu. Przez pewien czas mieliśmy ten nawyk. Potrzebujemy chwili, by go zmienić.

Słyszeliśmy, że praktycznie wszystkie zajęcia macie z piłką. Taki jest wasz plan - długo utrzymywać się przy piłce? W pierwszej połowie przeciwko Legii mieliście blisko 70 proc. posiadania.

Trener tego od nas wymaga. Utrzymywanie się przy piłce powoduje większy spokój w środku pola. Jasne, później trzeba trochę przyspieszyć i stwarzać sytuacje. Tych mieliśmy dużo i nie były one przypadkowe, po jakichś przebitkach. Byliśmy groźni po stałych fragmentach, jak i z gry.

Czujesz, że z każdym meczem twoja forma rośnie?

Oczywiście. Wyniki i przede wszystkim gra dają pewność siebie. To napędza. Z każdym meczem dodajemy do naszego repertuaru kolejne rzeczy. Trener nie przekazuje nam wszystkich informacji na raz. Trudno byłoby nagle przyswoić wszystko.

Można porównać twoją dyspozycję do tej, w której byłeś powoływany do reprezentacji Polski za selekcjonera Adama Nawałki?

Trudno powiedzieć, to było dawno temu. Byłem wtedy w Jagiellonii Białystok, a to był zupełnie inny zespół, graliśmy inaczej. To był fajny okres w mojej karierze, ale też nie ma co do tego wracać. Spokojnie podchodzę do tematu i koncentruję się na swojej pracy.

W meczu z Górnikiem Łęczna wykonałeś 94 podania, przeciwko Legii 72, najwięcej w Lechii. Masz teraz dużo większy wpływ na drużynę. Można powiedzieć, że stemplujesz praktycznie każdą akcję.

Jako pomocnicy jesteśmy teraz bardziej odpowiedzialni za organizowanie gry w środkowej strefie boiska. Nie możemy też porównywać tych dwóch meczów i podniecać się wydarzeniami w Łęcznej. Pamiętajmy, że rywal grał w osłabieniu, szybko zdobyliśmy dwie bramki i było nam trochę łatwiej.

Masz teraz inne zadania na boisku. Przez to jest cię więcej w meczach?

Tak się składa. Jesteśmy bardziej widoczni w środku, częściej mamy piłkę przy nodze. Nie powiem, że moje zadania są lepsze lub gorsze. Są po prostu inne. Jestem rozliczany przez trenera z wywiązywania się z tych zadań. Czasami jest to mniej przyjemne dla oka, ale staram się jak najlepiej podchodzić do swoich obowiązków i wypełniać założenia. Chcę grać w piłkę. Jeśli trener powie, że mam grać tak i tak, to po prostu to robię.

Wygasający w czerwcu kontrakt ma wpływ na lepszą postawę?

W ogóle o tym nie myślę. Po prostu jestem obecnie w lepszej formie.

Trener Tomasz Kaczmarek potrafił cię odblokować?

Nie chodzi tylko o mnie, ale jako zespół gramy teraz trochę inaczej. Trener Kaczmarek preferuje inny styl. Gramy bardziej ofensywnie, utrzymujemy się dłużej przy piłce, dużo czasu spędzamy na połowie przeciwnika, kreujemy dużo sytuacji.

Chyba trochę żal, że przed wami przerwa na kadrę.

Na pewno żal, ale nic z tym nie zrobimy. Wiedzieliśmy, że mamy cztery mecze w lidze, jeden w Pucharze Polski i będzie przerwa. Są dwa tygodnie na pracę, potem wracamy do gry w Niecieczy i będziemy starali się dalej realizować nasze zadania.

CZYTAJ TAKŻE:
Wojciech Kowalczyk w formie. Tak nazwał piłkarzy Legii
Kłopoty Paulo Sousy. Reprezentant Polski nie przyjedzie

Komentarze (0)