Boniek nie usiedzi spokojnie. Musiał szturchnąć prezesa Kuleszę

PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Zbigniew Boniek
PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Zbigniew Boniek

Zbigniew Boniek skrytykował piłkarski związek za to, że pochwalił się publicznie, iż pomoże zmagającemu się z chorobą Janowi Furtokowi. Były szef PZPN i były znakomity piłkarz najwidoczniej nie lubi, gdy akcja toczy się bez jego udziału.

Kilka dni temu opublikowaliśmy reportaż, w którym Anna - żona Jana Furtoka - opowiada o zmaganiach męża. Słynny przed laty napastnik, reprezentant Polski, wicekról strzelców niemieckiej Bundesligi, cierpi na chorobę Alzheimera. PZPN zareagował natychmiastowo, nowy prezes Cezary Kulesza zamieścił na Twitterze wpis: "Jestem po rozmowie z żoną Jana Furtoka, który zmaga się z ciężką chorobą. Zaoferowałem wszelkie możliwe wsparcie ze strony PZPN dla naszego wybitnego zawodnika i Pani Anny".

Wydaje się, że to prawidłowa reakcja po publikacji medialnej. Tak to chyba odbywa się we wszystkich cywilizowanych krajach. Ale nie według byłego prezesa związku Zbigniewa Bońka. "Zibi" napisał na Twitterze:

"Jak najlepiej można pomoc Jankowi FURTOKOWI? Jak najmniej pisać i mielić temat, bo to nic totalnie nie zmieni. Na pewno ciche i systematyczne wsparcie finansowe ułatwi żonie opiekę i komfort opieki nad Jankiem. Spokój, ciszę i skrytość cenię w takich przypadkach najbardziej".

Myślę, że zachowanie Bońka w tej sytuacji nie wynika z troski o byłego reprezentanta, to raczej walka o uwagę kibiców poprowadzona w słabym stylu. Wygląda na to, że nowy prezes na początku kadencji radzi sobie z kwestiami komunikacji bardzo sprawnie, czego jego adwersarze nie mogą przeboleć.

Gdy wiele lat temu Zbigniew Boniek zastąpił na stanowisku prezesa PZPN Grzegorza Latę, znacznie poprawił standardy komunikacji. Do tego stopnia, że jeden z dziennikarzy napisał nawet, iż powierzyłby sekretarzowi generalnemu związku swoje dziecko.

Z wpisów zamieszczanych przez ludzi ze środowiska Bońka tuż przed wyborami można było wyczytać, że są oni przekonani o szybkiej kompromitacji Kuleszy i powrocie do czasów Laty. Wtedy ta komunikacja rzeczywiście szwankowała, a Lato (prywatnie bardzo sympatyczny człowiek) nie pomagał, rzucając żartami o czasie na setkę czy mówiąc bez obecności tłumacza w języku angielskim.

Tymczasem Kulesza radzi sobie sprawnie, solidnie, ma przekaz skromny, bardzo profesjonalny. I tak też było w przypadku sprawy Furtoka. Nie ma tam żadnego lansowania się na chorym człowieku, nie ma jakiś niesmacznych zdjęć. Jest prosty przekaz, taki jaki powinien być przy odpowiedzi na publikację medialną.

Kulesza zadzwonił do żony Furtoka, zaoferował jej pomoc i poinformował o tym w mocno ograniczony sposób w mediach społecznościowych, żeby zaspokoić opinię publiczną.

Na pewno jeszcze będzie wiele okazji, by skrytykować Kuleszę. Sam czekam w bloku startowym na to, jakie ruchy poczyni w sprawach szkolenia dzieci i młodzieży. Ale w tym przypadku krytyka jest bardziej niż nie na miejscu.

Wpis Bońka jest o tyle dziwny, że on sam przecież mógł pomagać Furtokowi, miał na to wiele lat, choroba byłego napastnika Hamburger SV nie zaczęła się w dniu publikacji.

Tym bardziej, że Boniek sam w przeszłości nie miał problemu z tym, żeby opowiedzieć jak związek pomagał trenerowi Michałowi Globiszowi, który stracił wzrok.

Boniek w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" mówił: "Kiedy tylko usłyszałem o sytuacji trenera Globisza, w Polskim Związku Piłki Nożnej postanowiliśmy mu pomóc. W całości finansujemy jego operację. Podczas posiedzenia zarządu wszyscy byli zgodni, że tak trzeba zrobić. To w końcu zasłużony szkoleniowiec dla naszego futbolu. Rozmawiałem z trenerem i wiem, że jest cień szansy, aby nastąpiła poprawa. Monitorujemy sprawę i trzymamy kciuki. Mam nadzieję, że będę mógł zaprosić trenera Globisza na mecz reprezentacji Polski, kiedy będzie już w zupełnie innym nastroju i stanie zdrowia".

Nikt go wówczas nie krytykował. Myślę, że tu wychodzi na wierzch specyficzna osobowość Bońka, który zawsze musi być w centrum uwagi. Na ślubie zawsze musi być panem młodym, na pogrzebie leżeć w trumnie. To mentalność piłkarza, który nie cieszy się z bramki dla drużyny, jeśli nie brał udziału w akcji.

Byłoby dobrze, gdyby Boniek pogodził się z utratą władzy i skoncentrował na pomocy polskiej piłce z pozycji wiceprezydenta UEFA. A jeśli uzna, że nasz futbol naprawdę jest zagrożony i wymaga odsieczy, wtedy może pomóc. Natomiast takie słabe czepianie się do nowego prezesa nic nie wnosi.

ZOBACZ WIDEO: PZPN zareagował na informacje o chorobie Jana Furtoka. "Możemy pomóc na każdej płaszczyźnie"

Źródło artykułu: