Co z lewym wahadłem reprezentacji Polski? Eksperci nie mają wątpliwości

- Gdyby Tymoteusz Puchacz miał nie grać przy takim obrocie sprawy, to nie miałoby racjonalnego wytłumaczenia - mówi jasno Paweł Golański. Eksperci nie mają wątpliwości, że to właśnie były Lechita powinien być pierwszym wyborem Paulo Sousy.

Bartłomiej Bukowski
Bartłomiej Bukowski
Tymoteusz Puchacz WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Tymoteusz Puchacz
Najpierw gruchnęła informacja o tym, że na październikowe zgrupowanie nie przyjedzie Arkadiusz Reca. Następnie wypadł także Maciej Rybus. Selekcjoner Paulo Sousa został tym samym z jednym nominalnym lewym obrońcą - Tymoteuszem Puchaczem. Mimo to, na konferencji prasowej poprzedzającej październikowe mecze z San Marino i Albanią starał się robić dobrą minę do złej gry.

- Możemy zdecydować się także na inne rozwiązania z Gumnym czy Kędziorą. Niewykluczone jest także, że postawimy na skrzydłowego - mówił Sousa.

W podobnym tonie wypowiada się także były selekcjoner naszej kadry - Jerzy Engel.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozalny gol na Ukrainie. Jak to wpadło?!

- Selekcjoner wciąż ma sporo możliwości, może zagrać chociażby Puchacz czy Przemysław Frankowski, a także tacy zawodnicy jak Moder czy Zieliński, którzy także występowali już po lewej stronie boiska - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Jerzy Engel.

Nieco mniej optymizmu jest za to u Pawła Golańskiego. Były reprezentant Polski stara się nie deprecjonować skali problemu.

- Na pewno, gdy wypadają nam obrońcy, którzy nominalnie mogliby zagrać na tej pozycji, to sytuacja robi się nieco skomplikowana dla selekcjonera, jak również dla całej reprezentacji - mówi były piłkarz Korony Kielce czy Steauy Bukareszt.

Rozwiązanie? Tylko jedno 

Niezależnie od tego, czy brak Recy oraz Rybusa uznamy za duży problem kadry, to ktoś pod ich nieobecność będzie musiał obsadzić lewą stronę boiska w nadchodzących meczach. Co do tego, kto powinien wystąpić na lewym wahadle nasi rozmówcy są zgodni.

- Przede wszystkim jest Tymoteusz Puchacz, który może grać, a więc myślę, że tutaj sytuacja jest jeszcze o tyle komfortowa, że selekcjoner ma do dyspozycji piłkarza stricte lewonożnego. W tym momencie, kiedy mamy do dyspozycji tego nominalnego lewego obrońcę, to selekcjoner nie powinien na siłę szukać udziwnień, tylko będziemy grać Tymkiem Puchaczem - prognozuje Paweł Golański. Byłemu reprezentantowi wtóruje także Jerzy Engel.

- Ja bym nie eksperymentował. Oczywiście, z San Marino może zagrać każdy. Natomiast jeśli chodzi o kolejny mecz, to tylko Puchacz, który sprawdził się już na wahadle - mówi selekcjoner w latach 2000-2002.

Brak gry w klubie? Trzeba przeboleć

Największym kłopotem związanym z Tymoteuszem Puchaczem jest jednak jego brak gry w klubie. W Unionie Berlin, do którego trafił latem z Lecha Poznań, wciąż nie udało mu się wywalczyć miejsca nie tylko w wyjściowej jedenastce, ale nawet w kadrze meczowej. Jak na razie gra tylko w europejskich pucharach, zaś w Bundeslidze zaledwie w 2 z 7 meczów znalazł się na ławce rezerwowych.

- Myślę, że Puchacz mimo wszystko jest jednak w treningu i nie powinno to stanowić problemu. Ile wytrzyma, tyle wytrzyma, jednak to on powinien grać, zwłaszcza, że naprawdę dobrze się już pokazał w kadrze - uspokaja Jerzy Engel.

Również Paweł Golański, zapytany o to, czy brak gry w klubie nie powinien stanowić problemu, stawia sprawę jasno.

- Skoro jest powołany do reprezentacji, to logicznym powinno być to, że gdy wypadają zawodnicy, którzy na danej pozycji są wyżej w hierarchii, to szansę powinien dostać właśnie Tymoteusz Puchacz. Skoro jest na reprezentacji, to gdyby miał nie grać przy takim obrocie sprawy, to nie miałoby racjonalnego wytłumaczenia - mówi nam Golański.

Sam Puchacz także robi wiele, by nie stracić formy mimo braku regularnej gry. Piłkarz regularnie odwiedza Poznań, by odbywać dodatkowe treningi z Piotrem Kurkiem.

- Tymek ćwiczy według mojego planu także w Berlinie, jestem w kontakcie z tamtejszym trenerem motorycznym. W sezonie pracujemy głównie nad siłą i wytrzymałością. Po transferze do Unionu zwiększyliśmy obciążenia. Robimy więcej interwałów i sprintów (...) Tymek miał rozmowę z trenerami Unionu i wie, nad czym musi pracować. Motorykę ma na fajnym poziomie, ale musi poprawić jeszcze trochę wytrzymałość. Tego mu brakuje - mówił przed dwoma tygodniami w rozmowie z naszym serwisem Kurek (całość TUTAJ).

Czy to wystarczy przekonamy się już za kilka dni. Pierwszy październikowy mecz reprezentacji Polski, z San Marino, zaplanowano na sobotę, 9 października, na godzinę 20:45.

Czytaj także:
Tym razem duetami. Oto najlepsi piłkarze 10. kolejki w PKO Ekstraklasie
Efekt Kaczmarka. Diametralna zmiana w Lechii Gdańsk

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×