Łukasz Fabiański debiutował w reprezentacji w 2006 roku, zagrał wtedy sześć minut w spotkaniu z Arabią Saudyjską (2:1). Był rezerwowym na mistrzostwach świata w Niemczech w 2006 roku i mistrzostwach Europy w 2008 r. Na dobre w kadrze zaczął występować dopiero lata później, za kadencji Adama Nawałki. Rozegrał większość spotkań eliminacji Euro 2016, później bronił w turnieju, mimo że zaczął jako rezerwowy. Nawałka postawił wtedy na Szczęsnego, ale jego wykluczyła kontuzja. Później w kolejnych kwalifikacjach bronił raz jeden, raz drugi. Nawałka na mundialu w Rosji znowu postawił na Szczęsnego, ale nowy selekcjoner Jerzy Brzęczek stwierdził, że u niego nie ma bramkarza numer 1. Dał piłkarzom występować na zmianę. Następca Brzęczka, Paulo Sousa od razu zadeklarował - u niego ma grać zawodnik Juventusu. Fabiański niedługo później ogłosił, że kończy reprezentacyjną karierę. W sobotę, 9 października rozegra ostatni, 57. mecz w narodowych barwach. Z San Marino 36-letni zawodnik wystąpi od pierwszej minuty.
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Piętnaście lat w reprezentacji to dużo czy jednak za mało?
Dariusz Szpakowski, komentator TVP Sport: Szkoda, że Łukasz kończy. Pewnie na jego decyzję miał wpływ Paulo Sousa. Myślę, że Łukasz bardzo dużo osiągnął w swoim życiu, ale przed nim jeszcze lata występów w Premier League. Widać, że ciągle ma motywację, ale tak jak mówię - szkoda, że w sobotę zobaczymy go w kadrze po raz ostatni.
ZOBACZ WIDEO: Łukasz Fabiański żegna się z reprezentacją Polski. Prezes PZPN wskazał ulubioną interwencję bramkarza
Był pan jego zwolennikiem w bramce?
Oj, porównywanie Wojtka i Łukasza jest bez sensu. O to może pokusić się Janek Tomaszewski. Każdy z nich: czy Łukasz, Wojtek, Artur Boruc zapisali w reprezentacji piękną historię. Nikt im nie zabierze tego, że bronili polskiej bramki na mistrzowskich turniejach, już przeszli do historii. Wojtek miał ostatnio nie najlepszy czas, głównie w Juventusie czy nawet w reprezentacji. Miejmy nadzieję, że to, co złe, jest już za nim. Potwierdził to w ostatnich spotkaniach Juventusu w Lidze Mistrzów. Na pewno ma duży potencjał i życzę mu wszystkiego najlepszego.
Na pewno jednak rywalizacja Szczęsnego i Fabiańskiego była dla obu owocna.
Na pewno trzymała obu bramkarzy w napięciu, pozwalała zachować wysoką formę, czujność. A Wojtek sam mówił, że lubi czuć delikatny bat nad głową. Ważne, że obaj utrzymywali między sobą dobre relacje. Nie kłócili się, dobrze współpracowali. Często o tym, kto zagrał, decydował los. Mam niedosyt, bo uważam, że Łukasz odchodzi za wcześnie, ale każdy z nas wie lepiej, czego potrzebuje.
Pana ulubiony mecz Łukasza w kadrze to?
Ten ze Szwajcarią na Euro 2016. Dzięki niemu doszliśmy do dogrywki i rzutów karnych. Kilka meczów Łukasza miałem przyjemność komentować. Niebywale zdolny człowiek. Utalentowany bramkarsko, co zresztą podkreśla na waszych łamach trener Arsene Wenger. Pracujący ciągle nad sobą, mogę tak wymieniać. Pamiętam go ze strefy mieszanej podczas finałów mistrzostw Europy we Francji, miał łzy w oczach. Nie pomógł przeboleć, że nie pomógł drużynie w spotkaniu z Portugalią. Zarzucał sobie, że nie obronił żadnego rzutu karnego.
Rzucał się wtedy niemal zawsze w innym kierunku niż uderzali rywale.
OK, może faktycznie tak było, ale to, co on bronił podczas tego turnieju... Łukasz, to również dzięki tobie polska reprezentacja doszła wtedy do ćwierćfinału, pamiętamy ci to! Zaimponował mi wiele razy. Jak na przykład wtedy, gdy po turnieju zatrudnił trenera personalnego od bronienia karnych i wyspecjalizował się w tym aspekcie. Później okazało się, że jest pod tym względem jednym z najlepszych w Premier League. Ale nie jest też tak, że nauczył się tego niedawno. Ja przecież pamiętam, gdy on karnego z San Marino obronił. Komentowałem to spotkanie.
W 2008 roku na wyjeździe. Przy stanie 0:0.
To był dziwny mecz. Graliśmy u nich, debiutował wtedy Robert Lewandowski i to ze strzelonym golem. I gdyby Łukasz nie obronił strzału Selvy, o ile dobrze pamiętam z pierwszych minut (uderzał Andy Selva w 4. minucie meczu - red.), to nie wiadomo, co by się stało. Nie ukrywam, zmroziło mnie wtedy. Przed interwencją Łukasza zacząłem obawiać się o wynik. Oni zdobyliby bramkę, postawiliby autobus, głęboko się cofnęli i zrobiłoby się nerwowo. I tak wygraliśmy po zaciętym meczu. Myślę, że to również ładna historia nawiązująca do tych karnych Łukasza z Euro 2016, bo w pewnym momencie mówiło się, że Łukasz ich w ogóle nie broni.
Po Euro 2016 Fabiański dojrzał bramkarsko?
Już w Arsenalu pokazywał swoje, ale faktycznie, dojrzał w końcówce kariery. Po mistrzostwach Europy pięć lat temu mocno nad sobą popracował i przyniosło to znakomite efekty.
Podoba się panu pomysł uroczystego pożegnania Fabiańskiego?
Ładne jest to, że zostanie pożegnany na pięknym i wypełnionym po brzegi stadionie. Chciałbym, żeby rozegrał całe spotkanie, ale rozumiem, że zostanie to zorganizowane w sposób symboliczny. Podobnie jak było z Arturem Borucem czy Łukaszem Piszczkiem. Piłkarze zrobią mu szpaler, kibice nagrodzą brawami na stojąco. Łukasz na pewno się wzruszy - będzie to dla niego szczególny moment w życiu.
Mecz Polska - San Marino w sobotę (9.10) o godzinie 20.45.
Takich słów nie wypowiada się często. Legenda futbolu mówi o Polaku
Mnóstwo policji na zgrupowaniu kadry. "Próbujemy wszystkiego"