Przekwalifikować się na obronę drugiego miejsca - rozmowa z Jakubem Wawrzyniakiem, piłkarzem Legii Warszawa

- Personalnie jesteśmy mocniejsi i jeśli zagramy tak, jak sobie założymy, to wyjdziemy z tej konfrontacji zwycięsko - mówi reprezentacyjny obrońca Legii Warszawa, Jakub Wawrzyniak, przed niedzielnym spotkaniem z Kolporterem Koroną Kielce. 24-letni piłkarz jest przekonany, że słaby początek rundy wiosennej w wykonaniu Wojskowych to już przeszłość i nie ma wątpliwości, kto jest faworytem tego meczu.

Paula Duda: Pięć meczów, trzy zwycięstwa, dwie porażki. To dobry bilans?

Jakub Wawrzyniak: W przypadku Legii nie za dobry.

Co zadecydowało o tym słabym początku rundy wiosennej?

- Po przerwie zimowej forma zespołu zawsze jest niewiadomą. Akurat początek rundy w naszym wykonaniu był nieciekawy, ale myślę, że te dwa ostatnie wygrane mecze pokazały, że wróciliśmy już na właściwe tory, bo znów gramy tak, jak sobie zakładamy przed spotkaniami, to my jesteśmy stroną dominującą.

Ale trochę punktów wam jednak przepadło. Może to efekt złego przepracowania przerwy zimowej?

- Nie, wydaje mi się, że tutaj nie popełniono za dużych błędów. Zresztą, nie ma już po co tego rozpamiętywać. To było tak dawno, że dla nas, piłkarzy, nie ma to już większego znaczenia. Mamy świadomość tego, że odpadliśmy już z walki o mistrzostwo Polski. Jesteśmy realistami - Wisła ma zbyt miażdżącą przewagę, a do końca zostało za mało kolejek. Musimy się teraz szybko przekwalifikować tylko na obronę drugiego miejsca. Im szybciej zapomnimy o mistrzostwie Polski w tym sezonie, tym lepiej dla nas.

A zimowe wzmocnienia, a właściwie ich brak?

- Nie mogę tego komentować, bo jestem piłkarzem, a nie działaczem. Nie odpowiadam za przeprowadzane transfery, których tej zimy faktycznie nie było. Ale czasem jest tak, że lepiej nic nie zmieniać, zostawić takich piłkarzy, jacy są i to wszystko dobrze funkcjonuje. Wcale nie jest powiedziane, że gdyby dokonano nie wiadomo jakich transferów, to drużyna odniosłaby korzyść. Cóż, mamy taką sytuację, jaką mamy, kadra jest rzeczywiście wyszczuplona, ale nie pozostaje nam nic innego, jak tylko się podporządkować temu stanowi rzeczy.

Teraz przed wami mecz z Koroną, która również ostatnio nie prezentuje wielkiego futbolu.

- Faworytem tego spotkania zdecydowanie jesteśmy my. Korona to zespół nieobliczalny, który potrafi fragmentami grać naprawdę dobrze i skutecznie, ale jest spokojnie w naszym zasięgu. Personalnie jesteśmy mocniejsi i jeśli zagramy tak, jak sobie założymy, to wyjdziemy z tej konfrontacji zwycięsko. Trzeba jednak pamiętać, że na papierze to zawsze ładnie wszystko wygląda, a my musimy to udowodnić na boisku, bo nie ma słabych przeciwników. Do każdego trzeba podejść z pełnym zaangażowaniem.

To Korona nie może was niczym zaskoczyć?

- Wydaje mi się, że to bardziej my sami możemy siebie zaskoczyć. Bo w Kielcach nie ma żadnej indywidualności, która w pojedynkę mogłoby rozstrzygnąć mecz. Korona to nie jest już taka wielka drużyna, chociaż oczywiście ja ją szanuję. Musimy jednak skupić się na swojej grze, a nie oglądać na przeciwnika i wtedy będzie dobrze.

Można wywnioskować, że jesteście bardzo pewni siebie przed tym meczem.

- To akurat jest bardzo pozytywna cecha, ale tę pewność siebie trzeba jeszcze przełożyć na boisko. Nie chcę, żeby to było odebrane tak, że ja poprzez prasę rozpowiadam, jakim my to jesteśmy dobrym zespołem i że Korona nie ma szans, bo tak nie powiedziałem. Uważam tylko, że jeżeli my zagramy dobrą, agresywną piłkę, to o wynik jestem spokojny.

Jaka atmosfera panuje w zespole Legii przed tym spotkaniem?

- Atmosfera jest taka sama, jak przed każdym innym spotkaniem ligowym, czyli pełna koncentracja już na dwa dni przed meczem. Mówimy tylko o tym, wzajemnie się motywujemy. Humory nam dopisują po dwóch ostatnich zwycięstwach i powrocie na drugie miejsce w tabeli.

Czyli kłótnie w drużynie to już przeszłość?

- Ja powiem tak: kłótnie są w każdym zespole. Jeśli miałyby one miejsce np. w Polonii Bytom czy Zagłębiu Sosnowiec, to nikt by o tym nie pisał. Ale ponieważ chodzi o Legię Warszawa, to tyle się o tym podawało informacji. Po prostu po meczu dwóch zawodników miało do siebie jakieś uwagi i okazało to w niezbyt profesjonalny sposób, zamiast wyjaśnić sobie wszystko w szatni. Ale nie ma co z tego robić wielkiej afery. Później wszystko było w porządku, więc nie ma mowy o jakichkolwiek kłótniach.

Korona wygrała ostatnie dwa mecze, wy też. Czy więc można sadzić, że obie drużyny powracają do formy?

- Meczów Korony nie oglądałem. Wiem tylko, że wygrali ostatnie dwa tak samo, jak my i to się liczy. Kielczanie nadal mają szansę na zajęcie drugiego miejsca w tabeli i niedzielne spotkanie potraktują pewnie szczególnie. Wygrana na Legii zawsze podbudowuje psychicznie. Ale my zrobimy wszystko, aby trzy punkty zostały w Warszawie. Remis w naszym przypadku byłby porażką.

W każdym razie Pan na pewno powraca chyba do wysokiej dyspozycji. W ostatnim meczu został pan jednym z najlepiej ocenionych graczy Legii przez warszawskich kibiców.

- Wydaje mi się, że zaprezentowałem się poprawnie. Wystąpiłem na pozycji, na której dawno nie grałem. Ostatni raz zagrałem jako lewy obrońca w listopadzie zeszłego roku. A uważam, że to jest moja docelowa pozycja na boisku. Mam tylko nadzieję, że ta moja zwyżka formy nie zakończy się na jednym meczu i że w niedzielę zaprezentuję się przynajmniej tak samo, jak ostatnio, a chciałbym jeszcze lepiej, bo wciąż myślę o wyjeździe na czerwcowe EURO.

Komentarze (0)