"Nowy Pele", którego nie chcieli nawet w Nowym Sączu

To miał być jeden z najlepszych piłkarzy w historii futbolu. 14-letni geniusz z czasem całkowicie się pogubił. Nie odnalazł się nigdzie, a epizod zaliczył nawet w Nowym Sączu. Dziś 32-letni Freddy Adu pozostaje bez klubu.

Bartłomiej Bukowski
Bartłomiej Bukowski
Freddy Adu Getty Images / Otto Greule Jr / Na zdjęciu: Freddy Adu
- To jakiś żart. Czytam w mediach o testach. Zapytałem dyrektora,  dlaczego nic mi o tym nie powiedział. A on na to, że przecież wysłał mi SMS-a, że "będzie piłkarz na testach". No i że wszyscy wiedzieli. Marketing wiedział, pracownicy w klubie wiedzieli... No tak, tylko trener nie wiedział, że będzie testował piłkarza - opowiadał na naszych łamach o kulisach testów Freddy'ego Adu w Sandecji Nowy Sącz jej ówczesny trener Radosław Mroczkowski.

Zresztą sam piłkarz także nie szczędził cierpkich słów na temat tamtego epizodu. "Cała ta sytuacja jest niefortunna, ale dobrze, że zauważyłem to szybko i wyciągnąłem wnioski. Gdziekolwiek teraz trafię, chciałbym, żeby było to miejsce, w którym dostanę szansę gry i zyskam stabilność" - pisał na Twitterze sam zawodnik dodając, że został przez Sandecję wykorzystany.

Niestety, choć od tamtej pory minęły już 4 lata, Adu tej stabilności nie odnalazł. Dziś pozostaje bez klubu, a szanse na zmianę tej sytuacji są raczej niewielkie. Chyba, że kolejny raz ktoś zechce zyskać nieco rozgłosu jego kosztem.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tego byś się nie spodziewał po trenerze Roberta Lewandowskiego
Dzieciak wśród gwiazd

Choć Adu nigdy wielkiej kariery nie zrobił, to mało jest fanów piłki, którzy nie słyszeli jego nazwiska. Gdyby zrobić zestawienie tzw. "wonderkidów", niewykluczone, że Adu znalazłby się na jego szczycie. Trudno na szybko znaleźć drugiego piłkarza, po którym w tak młodym wieku oczekiwano tak wiele.

Freddy Adu miał być "nowym Pele". Choć tytuł do bólu wyświechtany, tu miał okazać się trafny. Zresztą sam Adu jeszcze jako nastolatek miał okazję poznać legendę piłki podczas kręcenia wspólnej reklamy.

Skąd jednak wziął się fenomen urodzonego w ghańskiej Temie Amerykanina? Przede wszystkim z powodu wieku, w jakim przedstawił się futbolowemu światu.

14 sierpnia 2003 roku. Młodziutki Freddy Adu, 2 miesiące po swoich 14. urodzinach, wybiega w podstawowym składzie reprezentacji USA podczas mistrzostw świata do lat 17. Już sama możliwość rywalizacji z piłkarzami kilka lat starszymi w tym wieku to spore osiągnięcie. Adu jednak nie rywalizuje. On deklasuje swoich przeciwników. Strzela trzy bramki i rozpoczyna "Adu-manię".

Kilka miesięcy później młody piłkarz kolejny raz tworzy historię. Staje się najmłodszym zawodnikiem, który podpisał profesjonalny kontrakt z jakąkolwiek z lig zawodowych w USA. Balonik oczekiwań pompowany wokół jego osoby nabiera rozmiarów krytycznych. Dość powiedzieć, że jego kontrakt sponsorski z Nike opiewał już wówczas na milion dolarów.

"Oddzwonimy do pana"

Jako jeden z punktów zwrotnych w jego karierze uznaje się "związek" z Manchesterem United. W 2006 roku, 16-letni już Adu, wciąż był najbardziej pożądanym nastolatkiem w świecie piłki. Ostatecznie on sam zdecydował się właśnie na ekipę "Czerwonych Diabłów". Udał się nawet do Anglii na 2-tygodniowe testy, w trakcie których wypadł znakomicie.

- Freddy zrobił wszystko naprawdę dobrze. Jest utalentowanym chłopcem - mówił Sir Alex Ferguson. Adu miał jednak wrócić do USA i związać się na stałe z angielskim gigantem, gdy skończy 18 lat. - Wróci do USA, a my będziemy go monitorować. Kiedy będzie miał 18 lat ocenimy, co możemy zrobić dalej - mówił legendarny szkocki menadżer.

Do Anglii nigdy już jednak nie powrócił. Gdy wreszcie skończył 18 lat, w Manchesterze się rozmyślono, a on sam ostatecznie trafił do Benfiki. To był początek końca wielkiej kariery. Adu błąkał się po kolejnych wypożyczeniach, rzadko gdziekolwiek odgrywając istotną rolę. Od 2007 do 2011 zwiedził 5 klubów od Francji po Turcję, przez Grecję i Portugalię.

- Może czasami powinienem był wybrać drużynę, która nie była tak "efektowna" na papierze, żebym mógł stać się lepszym graczem - przyznał w jednym z wywiadów.

Koniec końców w 2011 roku powrócił do Ameryki, gdzie jednak już nigdy nie odzyskał dawnego statusu, a jego nazwisko, zamiast wśród potencjalnych legend piłki, zaczęto wymieniać w kontekście największych zmarnowanych talentów.

Stan fizyczny? Zero

Dziś Adu od pół roku pozostaje bez klubu. Jego ostatnim pracodawcą było szwedzkie Osterlen FF. O skali upadku Adu najlepiej świadczy fakt, że prezes tego trzecioligowego klubu, jako argumentu na przedwczesne rozwiązanie kontraktu użył faktu... że Adu nie pokazał zbyt wiele, by grać w zespole.

- To naprawdę miły facet, pod każdym względem. Jestem przekonany, że byłby świetnym graczem, ale brakuje mu przygotowania fizycznego. Właściwie byliśmy trochę zaskoczeni, jak nieprzygotowany był, kiedy tu przyjechał - mówił Filip Lidgren, wiceprezes Osterlen.

Sam piłkarz zrzucał jednak wszystko na zawirowania w klubie. - W zespole toczy się jakaś dziwna wojna o władze. Trener powiedział mi, że zostałem zwolniony bez jego zgody, co mu się nie podoba. Byłem już w podobnej sytuacji i nigdy nie kończy się to szczęśliwie - skarżył się szwedzkim mediom.

Rzecz w tym, że zupełnie co innego twierdził sam trener. - Powiedział, że chce wznowić karierę. Myślałem, że będzie chciał się pokazać z jak najlepszej strony, ale kiedy tu przyjechał, był zupełnie niewytrenowany. Jego stan fizyczny wynosił zero - mówił.

I coś w tym musi być. Bowiem poza wspomnianymi już w tekście epizodami, Adu szukał także szczęścia m.in. w Serbii, Finlandii czy Brazylii. Efekt zawsze był taki sam. Dość powiedzieć, że wciąż najwięcej występów ma dla D.C. United, w którym debiutował jako 14-latek. W żadnym innym zespole nie dobił nawet do połowy z liczby 94 spotkań dla klubu z Waszyngtonu.

Czytaj także:
Real Madryt staje do walki o Pogbę. Ma być to element wielkiej operacji
Reprezentant Walii z poważną chorobą. "Zaczynam leczenie w przyszłym tygodniu"

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×