Demolka w Lizbonie. Lewandowski strzela

Getty Images / Pedro Fiúza/NurPhoto / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Getty Images / Pedro Fiúza/NurPhoto / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

Benfica długo spisywała się świetnie w meczu grupowym Ligi Mistrzów z Bayernem, ale wystarczył moment słabości i niemiecki walec zniszczył w Lizbonie gospodarzy 4:0.

Gdy pierwsza połowa zbliżała się do końca, Robert Lewandowski w świetnym stylu wyskoczył do dośrodkowania Kingsleya Comana, uprzedził bramkarza Odysseasa Vlachodimosa. Krótko jednak zawodnicy Bayernu Monachium cieszyli się z prowadzenia, bo sędzia po interwencji VAR uznał, że Polak strzelił ręką. Miał rację. Właściwie strzelił przedramieniem, ale arbiter nie miał prawa tej bramki uznać.

Lewandowski widocznie stwierdził, że wszystkie chwyty dozwolone. Rywale przecież też mu nie odpuszczali. Mógł liczyć na "specjalne traktowanie". Dostał więc łokciem od Joao Mario, a potem w kleszcze wzięli go Jan Verthongen z Nicolasem Otamendim, przy czym Argentyńczyk "poprawił" kopnięciem Polaka w głowę.

Trudno powiedzieć, czy było to celowe, czy po prostu w Lidze Mistrzów nie ma sentymentów. Rywale dali jednak Polakowi i jego kolegom do zrozumienia, że w Lizbonie nie ma żartów. Zresztą Benfica w poprzednich meczach zdobyła 4 punkty, w tym rozniosła u siebie Barcelonę 3:0.

Niesamowite parady bramkarzy

Bayern był w tym meczu lepszy, tworzył więcej sytuacji, ale nie zdominował rywala. Piłkarze z Lizbony są na tyle sprawni technicznie, że nie mieli problemów z szybkim wyjściem spod własnej bramki czy dobrą wymianą podań. Dążyli do uspokojenia sytuacji, zwolnienia tempa. Wiadomo, że umiejętności indywidualne zawodników Bayernu są zabójcze. Raz na wyżyny umiejętności musiał wspiąć się Vlachodimos, który fantastycznie obronił uderzenie Kingsleya Comana.

Ten grecki bramkarz urodził się i wychował w Niemczech, w Stuttgarcie. W młodzieżowych kategoriach reprezentował Niemcy, w pierwszej drużynie seniorów Stuttgartu debiutował, bo czerwoną kartkę zobaczył Przemysław Tytoń. W meczu z Bayernem długo bronił bezbłędnie.

Z drugiej strony był Manuel Neuer. Dla wielu najlepszy bramkarz świata. W 32. minucie po raz pierwszy udowodnił, dlaczego wielu fanów tak o nim myśli. Darwin Nunez wyszedł z szybką kontrą i powalczył z Niklasem Suele. Strzelił znakomicie. A bramkarz reprezentacji Niemiec zareagował błyskawicznie, niczym najsłynniejszy rewolwerowiec na Dzikim Zachodzie.

Nunez, który niedawno dwukrotnie pokonał bramkarza Barcelony, teraz tylko złapał się za głowę z niedowierzaniem.

Bayern miał więcej okazji. Kilka świetnych szans miał Sane, głową strzelał Lewandowski, wszystko bez skutku.

W drugiej połowie goście zaatakowali agresywnie, ale to Benfica była bliżej bramki. W 55. minucie cudownie uderzył Goncalves, ale znowu interweniował Manuel Neuer. Była to jedna z tych interwencji, które wskoczą na stałe do różnych internetowych kompilacji. Trudno uwierzyć, że jeszcze 1,5 roku temu w Bayernie chcieli Neuera zastąpić. Jakby nie wiedzieli, że klub jest wielki właśnie dlatego, że ma takiego bramkarza, a nie odwrotnie. Obecnie genialny bramkarz ma to, na co zasłużył - status zawodnika nietykalnego. Niedawno przedłużył umowę o dwa lata.

Perfekcyjny Sane

Potem, w 68. minucie, okazję miał jeszcze Roman Jaremczuk, ale trafił obok słupka. Bayern, w końcu, odpowiedział bramką. Z rzutu wolnego pięknie przymierzył Leroy Sane. Dla niego ta bramka jest niezwykle ważna. Cały czas zarzuca się młodemu skrzydłowemu, że mało strzela, mało asystuje. Ma fantastyczny drybling, genialną technikę, ale też problem z podjęciem decyzji. Z wolnego nie miał się nad czym zastanawiać. Po prostu uderzył perfekcyjnie.

A jak się okazało, to było dopiero preludium do fantastycznego wieczoru, który czekał tego zawodnika. Jeśli chodzi o emocje, to był koniec meczu. Od tego momentu na boisku istniała tylko jedna drużyna. Bayern poszedł za ciosem. Za chwilę dośrodkował Serge Gnabry a piłkę przeciął pechowo Everton i było 0:2. A na 10 minut przed końcem akcję przeprowadził Gnabry, asystował Sane, a strzelił w końcu Robert Lewandowski. I chwilę później swoją drugą bramkę dołożył Sane. W tym sezonie w Lidze Mistrzów, Bundeslidze i Pucharze Niemiec w 12 meczach ma 6 goli i 8 asyst. Wynik rewelacyjny.

To też pokazuje, jak ważnym momentem było wejście na boisko Serge Gnabry'ego. Trener Julian Nagelsmann pokazał, że jest w stanie zaryzykować, wprowadził skrzydłowego za prawego obrońcę, dał sygnał do natarcia.

Bayern pokazał w tej końcówce piłkę fenomenalną, po tym jak dopadł ofiarę, brutalnie ją sponiewierał. Benfica może na tak wysoką porażkę nie zasłużyła, ale dostała bezcenną lekcję. Z zespołem takim jak Bayern, nie możesz pozwolić sobie na chwilę słabości.

O tym, jak mocny w tym sezonie jest Bayern, świadczy sytuacja w grupie. Miała być to grupa śmierci i coś jest na rzeczy, bo Lewandowski i spółka "zabijają" rywali. Po trzech kolejkach Bayern ma na koncie 9 punktów, 12 bramek strzelonych i żadnej straconej. O 2. miejsce biją się Benfica (4 pkt.), Barcelona (3) i Dymano Kijów (1).

Benfica Lizbona - Bayern Monachium  0:4 (0:0)
0:1 Sane 70'
0:2 Everton 80' samobójcza
0:3 Lewandowski 82'
0:4 Sane 85'


Składy drużyn
Benfica: Vlachodimos – Verissimo, Otamendi, Vertonghen – Andre Almeida (40. Goncalves), Joao Mario (76. Taarabt), Weigl, Grimaldo – Rafa Silva (81. Pizzi), Jaremczuk (76. Everton), Nunez (81. Ramos)
Bayern: Neuer – Pavard (66. Gnabry), Suele, Upamecano, Hernandez (86. Richards) – Kimmich, Sabitzer (86. Tolisso)– Coman (86. Musiala), Mueller (77. Stanisić), Sane - Lewandowski

Sędziował: Ovidiu Hategan (Rumunia)
Żółte kartki: Otamendi, Joao Mario – Upamecano, Hernandez

ZOBACZ mecz Benfica - Bayern minuta po minucie

Źródło artykułu: