Jego hit znają wszyscy! Mało kto wie, jak go napisał

- Hymn Ligi Mistrzów napisałem w kilka dni. Jestem z niego bardzo dumny, bo w ogóle się nie starzeje. A ja wciąż na nim zarabiam, między innymi w Polsce - mówi Tony Britten. Angielski kompozytor udzielił WP SportoweFakty specjalnego wywiadu.

Piotr Koźmiński
Piotr Koźmiński
Tony Britten YouTube / Tony Britten
Tę melodię zna każdy piłkarski fan. Hymn Ligi Mistrzów pobudza wyobraźnię piłkarzy, trenerów i kibiców. Każdy zawodnik marzy, aby z perspektywy boiska usłyszeć go choćby raz. Lionel Messi mówi, że lubi ten hymn (oryginalna wersja trwa trzy minuty), bo słysząc go wie, że bierze udział w czymś wyjątkowym.

Wielu sławnych piłkarzy wypowiadało się bardzo dobrze o utworze, którego słowa są w trzech oficjalnych językach UEFA, po niemiecku, francusku i angielsku.

Kto stoi za utworem odtwarzanym przed każdym meczem Ligi Mistrzów? To brytyjski kompozytor Tony Britten. A jakie były kulisy powstania legendarnej już melodii? Na jakich zasadach Brytyjczyk wciąż zarabia na hymnie? Co do Ligi Mistrzów ma… Fryderyk Chopin? O tym rozmawialiśmy z angielskim artystą.

Piotr Koźmiński, WP SportoweFakty: Erling Haaland przyznał, że hymn Ligi Mistrzów pomaga mu… wstawać, bo ma ten motyw ustawiony jako budzik. Pan też ma swój utwór w telefonie?

Tony Britten, twórca hymnu Ligi Mistrzów: Rozczaruję pana, ale w telefonie mam klasyczny sygnał i budzik, nic związanego z hymnem Ligi Mistrzów. Natomiast… To bardzo przyjemne, że również wielcy piłkarze "zżyli się" z tym utworem, docenili go… Tych przykładów jest więcej, a mi bardzo zapadły w pamięć słowa Garetha Bale'a, który przy okazji transferu do Realu Madryt powiedział, że idzie tam między innymi po to, aby zagrać w Lidze Mistrzów i wreszcie na boisku usłyszeć ten hymn. Miłe. Zresztą, dzięki temu utworowi wszedłem trochę w świat piłkarski, spotkałem na przykład samego Pele. Okazał się bardzo miłym człowiekiem, choć po tym spotkaniu mój syn miał do mnie pretensje, że widziałem się z taką legendą, a nawet autografu mu nie wziąłem!

ZOBACZ WIDEO: Gwiazdor Bayernu dał prawdziwy popis! Lewandowski i koledzy dumni

Sukces tego utworu przeszedł najśmielsze oczekiwania, zapewne również pańskie…

Zdecydowanie tak. Nikt się chyba nie spodziewał, że ten hymn tak "wryje się" wszystkim w pamięć, że wcale się nie zestarzeje mimo upływu lat. A przecież tego czasu upłynęło już całkiem sporo, bo 29 lat…

No właśnie. To jak to było? Skąd w tym wszystkim utwór "Zadok.The Priest" Georga Friedericha Handla z 1727 roku, wykorzystywany przy koronacji brytyjskich monarchów?

To wszystko działo się świeżo po sukcesie Trzech Tenorów, którzy wystąpili przy okazji mistrzostw świata we Włoszech, w 1990 roku. To zrobiło wielkie wrażenie i UEFA chciała stworzyć coś w podobnym stylu, w sensie klasycznym. Rozmawiałem o tym głównie z Craigiem Thompsonem, Amerykaninem, który był w komórce odpowiedzialnej za przygotowanie marketingowej otoczki wokół nowych rozgrywek. W UEFA nie chcieli jednak utworu wykonywanego przez solistę. Zaproponowałem więc chór i to im się spodobało. A co do muzycznego motywu, to też nie mieli nic konkretnego, już wybranego, więc zacząłem im wysyłać fragmenty różnych utworów. Między innymi były to dzieła Handla. I właśnie ten utwór przypadł ludziom UEFA do gustu. Zatwierdzili go i ustaliliśmy, że na jego bazie będę pracował dalej. Natomiast muszę przyznać, że UEFA wykazała się dużym zaufaniem względem mnie. To jakby widzieć, że do twojego garażu wchodzi fachowiec ze skrzynką narzędzi. Możesz mu się wtrącać i coś sugerować, ale możesz też stanąć z boku i mu zaufać, że naprawi ci auto jak trzeba. W mojej współpracy z UEFA to był na szczęście ten drugi przypadek.

Podobno sam utwór skomponował pan bardzo szybko…

Jeśli chodzi o ramy czasowe, to faktycznie wszystko potoczyło się błyskawicznie. Pierwsze kontakty z UEFA były w lutym 1992 roku, a w listopadzie wszystko musiało już hulać. Co oznaczało, że trzeba to było przygotować szybciej. Skomponować, nagrać… Żeby UEFA mogła to już sprzedawać telewizjom, w pakiecie. Konsultacje, próba zrozumienia koncepcji, czego UEFA tak naprawdę oczekuje… Te dyskusje zajęły kilka tygodni. Natomiast gdy złapię już ideę, to piszę bardzo szybko. Stworzenie tego utworu zajęło mi tak naprawdę kilka dni.

Mówił pan, że inspiracją był występ Trzech Tenorów, czytałem też, że chodziło, aby w jakimś sensie piłka kojarzyła się z czymś pięknym, a nie ze stadionowym chuligaństwem, z którym się wówczas borykano…

Dokładnie tak. Ten wątek przewijał się w naszych rozmowach. Cel był taki, aby dzieło muzyczne pomogło futbolowi oderwać się od chuligaństwa, żeby skojarzenia były jak najbardziej pozytywne. Stąd między innymi pomysł, aby oprzeć hymn na nurcie muzyki klasycznej, która dobrze się kojarzy. Jak widać po efekcie, to się udało.

Kiedy po raz ostatni słyszał pan hymn na żywo, na meczu Ligi Mistrzów?

3-4 lata temu. Na San Siro w Mediolanie, choć nie pamiętam już, kto wtedy grał…

W jakimś sensie zobojętniał pan już na ten utwór, czy jednak wciąż przechodzą pana ciarki, gdy go pan słyszy?

Czasem serce zaczyna szybciej bić, gdy go słyszę. "O, to moja muzyka!" - mówię sam do siebie, zwłaszcza gdy nagle doleci do moich uszu. Ale fajne jest to, że wciąż wywołuje ciarki u innych. Jakiś czas temu uczestniczyłem w Niemczech w TV show z udziałem Stefana Effenberga. Generalnie wygląda on na dość surowego, ale sam mi przyznał, że gdy słyszy hymn Ligi Mistrzów, to ma gęsią skórkę…

Prawa do tego utworu należą do UEFA. Ale czy pan wciąż na tym hymnie zarabia? Na przykład UEFA płaci panu za każde odtworzenie, czy jak to działa?

Wciąż na nim zarabiam. Natomiast działa to trochę inaczej. Tantiemy dostaję od telewizji, która w danym kraju ma prawa do pokazywania Ligi Mistrzów.

Czyli dostaje pan też pieniądze z Polski?

Tak, choć nie są to ogromne kwoty. Hymn jest częścią pakietu medialnego, który UEFA sprzedaje telewizjom na całym świecie. Natomiast wielokrotnie miałem propozycje, aby wykorzystać ten motyw w różnych reklamach, kampaniach promocyjnych itd. Gdyby to było możliwe, stałbym się naprawdę bogaty. Ale UEFA stanowczo odmawia, strzeże tego hymnu bardzo mocno i nigdy nie zgadza się na jakiekolwiek używanie go poza swoją kontrolą, poza Ligą Mistrzów. A ja nie mam na to wpływu, bo, jak wspomnieliśmy, prawa do hymnu UEFA ma na wyłączność.

Stworzył pan jeden z najbardziej znanych utworów "piłkarskich", a tymczasem jest pan kibicem innej dyscypliny…

Od zawsze byłem przede wszystkim fanem rugby. To fakt. Ale nie podoba mi się to, co dzieje się z tym sportem w ostatnich latach. OK, to zawsze był sport fizyczny, jednak mam wrażenie, że granica została przekroczona, że tej fizyczności jest już za dużo. Natomiast co do piłki… Obejrzenie pięknego widowiska piłkarskiego jest i dla mnie kuszące.

To jakiej drużynie pan kibicuje?

Crystal Palace. I chciałby człowiek ją zobaczyć na europejskich salonach.

I na przykład posłuchać hymnu Ligi Mistrzów granego przy okazji meczu Crystal Palace. Tyle że to chyba temu klubowi nie grozi…

Nigdy nie mów nigdy! Ale faktem jest, że niełatwo sobie wyobrazić taki scenariusz w najbliższym czasie. Choć osoba trenera, czyli Patricka Vieiry, robi na mnie dobre wrażenie.

Co do szans Crystal Palace na LM to jest chyba podobnie jak w przypadku polskich zespołów. Pański hymn w Polsce można usłyszeć bardzo rzadko. Ale przy okazji: miał pan jakieś związki z Polską, może z polskimi artystami?

Wychowywałem się z koleżanką, która była z Polski. Jej rodzice przyjechali do Anglii w czasach wojennych, jej mama była wcześniej w obozie koncentracyjnym. Natomiast co do Polski, to musiałbym się w końcu do was wybrać. Polska kojarzy mi się z Chopinem. Słyszałem, że ostatni konkurs chopinowski był bardzo ładnie relacjonowany…

Tak. Chopin to nasza muzyczna Liga Mistrzów.

No właśnie. I gdyby istniała muzyczna Liga Mistrzów, to mając Chopina, Polska wygrywałaby co rok!

Złodzieje włamali się do domu gwiazdy. Był w drodze na mecz Ligi Mistrzów
Kosmiczne liczby Lewandowskiego. Polak pobije własny rekord

Czy podoba ci się hymn Ligi Mistrzów?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×