Trener Tomasz Kaczmarek z żółtą kartką od kibiców. Echa kompromitacji Lechii

PAP / Na zdjęciu: Łukasz Zwoliński
PAP / Na zdjęciu: Łukasz Zwoliński

Jeszcze parę dni temu Tomasz Kaczmarek był ulubieńcem kibiców Lechii, ale po kompromitującej porażce z trzecioligowym Świtem Nowy Dwór Mazowiecki w Pucharze Polski optyka zmieniła się o 180 stopni.

Oczywiście, od początku jasnym było, że passa Lechii Gdańsk nie może trwać wiecznie i kiedyś nadejdzie przegrana, natomiast chyba nikt nie spodziewał się, że przytrafi się to przeciwko trzecioligowemu Świtowi Nowy Dwór Mazowiecki. I to nie tak, że Lechia przegrała przypadkowo. Wygrana Świtu była w pełni zasłużona!

Do tego momentu bilans trenera Tomasza Kaczmarka w Lechii prezentował się naprawdę imponująco: pięć wygranych, dwa remisy, bilans bramkowy 16:5. A do tego solidna, momentami efektowna gra, choć w niektórych fragmentach spotkań zdarzały się mniejsze lub większe błędy. Niemniej, kibice w Gdańsku byli zachwyceni postawą zespołu oraz wyraźnym progresem w grze w porównaniu do tego, co oglądali wcześniej, gdy drużynę prowadził Piotr Stokowiec.

W ostatni weekend gdańszczanie jednak niespodziewanie zremisowali z Górnikiem Zabrze 1:1, grając przy tym bardzo słabo, szczególnie od 20. minuty. Już wtedy można było dostrzec sygnał, że dzieje się coś niedobrego, natomiast kumulacja nieporadności miała miejsce we wtorkowe popołudnie w Nowym Dworze Mazowieckim.

- W szatni po meczu była cisza. Musimy być bardzo surowi wobec siebie, kilka rzeczy trzeba głęboko przeanalizować, tak nie może być jak dzisiaj - powiedział trener Kaczmarek na konferencji prasowej.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Oryginalna akcja zespołu Piotra Zielińskiego

Czy może być coś lepszego niż objęcie prowadzenia z niżej notowanym rywalem już na samym początku meczu? No raczej nie. Później jednak nastąpiła całkowita utrata kontroli nad wydarzeniami na boisku. Trzecioligowiec zagrał ambitnie, ale też ciekawie pod kątem piłkarskim, przeprowadził parę składnych akcji, zakładał wysoki pressing. Inna sprawa, że Lechia zlekceważyła swojego przeciwnika i było to widoczne już przed pierwszym gwizdkiem, ponieważ na mecz nie udali się będący w bardzo dobrej formie Maciej Gajos oraz kapitan zespołu Flavio Paixao, a kluczowy środkowy obrońca Michał Nalepa przez 90 minut nie podniósł się z ławki rezerwowych.

Lechia zagrała po prostu fatalnie. Skompromitowała się, a trener Kaczmarek nawiązał do swoich poprzedników, którzy w równie spektakularny sposób odpadali z Pucharu Polski.

  • Sezon 2011/12 - przegrana z Limanovią Limanowa (III liga)
  • Sezon 2014/15 - przegrana ze Stalą Stalowa Wola (II liga)
  • Sezon 2016/17 - przegrana z Puszczą Niepołomice (I liga)
  • Sezon 2017/18 - przegrana z Bytovią Bytów (I liga)
  • Sezon 2020/21 - przegrana z Puszczą Niepołomice (I liga)

Jest pewnie za wcześnie, by w Gdańsku bić na alarm, natomiast pucharowe kompromitacje przytrafiają się Lechii zdecydowanie zbyt często. Szczególnie dwa ostatnie sezony, gdy biało-zieloni nie potrafią awansować do ćwierćfinału, a przecież jeszcze nie tak dawno Lechia sięgała po trofeum, gdy pokonywała na PGE Narodowym w Warszawie zespół Jagiellonii Białystok.

Gdy przejrzy się media społecznościowe oraz posłucha opinii kibiców na tzw. mieście, można dojść do wniosku, że trener Kaczmarek otrzymał od fanów żółtą kartkę. Krótka jest droga od uwielbienia do znienawidzenia.

Oczywiście krytyka nie może spaść wyłącznie na szkoleniowca, bo jednak główną pracę na boisku wykonują piłkarze, a ci we wtorek również zawiedli na całej linii.

CZYTAJ TAKŻE:
"Mam dowody, prawda wyjdzie na jaw". Piłkarz Legii odpowiada na zarzuty
Rzecznik polskiego klubu w "Jeden z dziesięciu". Cóż to był za występ!

Źródło artykułu: