Leżałem na deskach. Ale wstałem

Newspix / Krzysztof Porebski / PressFocus / Na zdjęciu: Marcin Ryszka
Newspix / Krzysztof Porebski / PressFocus / Na zdjęciu: Marcin Ryszka

- Zastanawiam się, jak to będzie, kiedy syn zobaczy, że różnię się od innych tatusiów. Nie nauczę Michasia jazdy na rowerze, ale chcę być jego przyjacielem - mówi Marcin Ryszka, były mistrz świata w pływaniu niewidomych i dziennikarz radia Weszło FM.

W tym artykule dowiesz się o:

Dariusz Faron, WP SportoweFakty: Stwierdziłeś niedawno: "straciłem wzrok w najlepszym momencie". Co to w ogóle za zdanie?! Nie ma dobrego momentu, by przestać widzieć.

Marcin Ryszka: Jeśli nie widzisz od urodzenia, nie wiesz, jak wygląda niebo, trawa, kolor czerwony. Gdy tracisz wzrok w wieku piętnastu lat, wali ci się świat. Dziewczyna, kumple, pierwsze wyjścia na imprezy... Tracisz nagle mnóstwo rzeczy. Podtrzymuję, że w moim przypadku stało się to w najlepszym momencie. Miałem pięć lat, wiem, jak wyglądają kolory, a nie byłem do końca świadomy, co stracę. Wykryto u mnie nowotwór siatkówki, guzy były bardzo mocno zaawansowane. Lekarze podjęli walkę o mój wzrok, ale się nie udało. Usunięto mi gałki oczne. Nie pamiętam chwili, w której zgasło światło.

Dużo jest tematów tabu w świecie niewidomych?

Ludzie wstydzą się pytać. Z drugiej strony te pytania są czasem żenujące. Pierwszy przykład z brzegu: jak niewidomy korzysta z toalety? No kurde... przepraszam, ale czy człowiek, który widzi, po wypróżnieniu się patrzy w lustro na tyłek, czy wszystko OK? Dziwią mnie też trochę pytania o życie seksualne. U wielu Polaków tak czy siak światło w sypialni jest zgaszone, więc też działają w ciemności. Nie ma o czym opowiadać! A mówiąc poważnie, nie dostrzegam tu większych różnic.

ZOBACZ WIDEO: Wróciły najlepsze czasy Barcelony. To zasługa piłkarek

Ale tabu istnieje. A w związku z niepełnosprawnością musisz mierzyć się z wieloma niezręcznymi sytuacjami.

Tak. Raz jestem na imprezie, bujam się na parkiecie w rytm muzyki, wracam do stolika i czuję szarpnięcie. Po chwili słyszę oburzony głos dziewczyny. "Co ty sobie myślisz?! Że kim, ku..., jesteś?! Takich jak ty są tysiące!". Byłem zupełnie zdezorientowany. Okazało się, że dziewczyna tańczyła tuż przede mną i wykonywała zalotne ruchy. W ogóle nie reagowałem, a potem odwróciłem się na pięcie. Zrobiło się bardzo niezręcznie. Gdy kolega wyjaśnił jej, że jestem niewidomy, spaliła buraka i opuściła lokal. Mnie też było głupio, choć oczywiście dziś się z tego śmieję. Mam w głowie inną komiczną sytuację.

Zamieniam się w słuch.

Poszliśmy z kumplem na kilka piw i złapał nas głód. Ruszyliśmy po kebaby, trzymając w dłoniach białe laski. Kiedy odchodziliśmy od budki, usłyszeliśmy, jak facet mówi do kobiety: "zobacz, niby tacy sportowcy z kijami do nordic walking, a kebaby będą wpier...ć!".

Niewidomemu trudniej wrócić do domu, gdy wypije za dużo?


Skala trudności jest podobna jak w przypadku osób widzących. Ale najpierw trzeba te piwa kupić! Raz pani nie chciała mi sprzedać alkoholu, twierdząc, że jestem już
mocno "trafiony", skoro mam taki zamglony wzrok.

- Proszę pani, ja jestem niewidomy, a nie pijany. 
- Tak, jasne.

Pomyślała, że ściemniam, bo przecież niewidomi nie chodzą nocami po barach. Sprawa się rozwiązała, gdy wyciągnąłem z portfela legitymację niepełnosprawności. Mniej szczęścia miał pewnego razu mój kumpel, Zbyszek, którego też posądzono o to, że udaje niewidomego.

Co się stało?


Tamtego wieczoru trochę wypił, ale był w dobrym stanie. Miał u mnie nocować, ale nie dotarł. W pewnym momencie wypuścił z rąk laskę i szukał jej, czołgając się po ziemi. Kiedy policjanci podeszli i zapytali, co robi, z nerwów zaczął się jąkać. Wydzwaniał do mnie, ale już zasnąłem. I tragedia gotowa - zwinęli go na izbę wytrzeźwień. Rano dotarła do mnie wiadomość, co się stało. Zadzwoniłem na izbę i poprosiłem o informację na temat niewidomego kolegi. W słuchawce głucha cisza. Nagle jeden mówi do drugiego:

- Ty, ku..., on naprawdę nie widzi!

Tobie zdarzyło się kiedyś zgubić albo nie dotrzeć na miejsce?


Kiedyś miałem dobrą akcję, gdy jechałem na program do radia. W Warszawie wprowadziłem w aplikacji nazwę ulicy, wsiadłem do taksówki i zasnąłem. Budzę się, wysiadam na Domaniewskiej. Idę w prawo - nic. W lewo - pustka. Myślę sobie: OK, coś jest mocno nie tak. Nagle podchodzi kobieta, która zauważyła, że jestem mocno zagubiony.

- Jakiego numeru pan szuka?
- 37a.
- Nie ma tu takiego.
- Jak to nie ma? Biurowiec na Domaniewskiej w Warszawie.
- Panie kochany, my jesteśmy w Pruszkowie!

Miałem dziesięć minut do wejścia na antenę! Spóźniłem się na program ponad godzinę! 
Opowiedz o najbardziej absurdalnej sytuacji, która ci się przytrafiła.

Kupiłem w sklepie szampon, a potem wrzuciłem go do torby, pakując się na trening. Jestem pod prysznicem, nastawiam wodę i wyciskam szampon na włosy. Nagle czuję, że ma dziwną konsystencję, jest za gęsty. Na dodatek... pikantny! Po chwili zdałem sobie sprawę, że wysmarowałem się keczupem, który pomyliłem z szamponem. Został w plecaku po ostatnim grillu ze znajomymi. Dobrze, że ludzie nie zaczęli krzyczeć, widząc pod prysznicem faceta w czerwonej mazi!

Podobne wpadki opisujesz w książce "Nie widzę przeszkód", którą napisałeś z redakcyjnym kolegą, Jakubem Białkiem. To łamanie tabu, o którym rozmawialiśmy?


Jest w niej sporo humoru, ale też poważne refleksje. Pamiętam jedną z pierwszych rozmów kwalifikacyjnych. Zanim przeszliśmy do merytorycznej rozmowy, pan zadał mi mnóstwo absurdalnych pytań. "Jak pan tu dotarł?!", "gdzie pana opiekunka?", "kto pana ubiera?", "naprawdę nic pan nie widzi?". Od razu wiedziałem, że nie mam szans na zatrudnienie. W książce chcę pokazać, że niewidomy może być bardzo dobrym pracownikiem i odnieść sukces, jeśli da się mu szansę. Wierzę, że mogę podnosić świadomość społeczną. Wiele osób odbiera to pozytywnie, co mnie cieszy. Z drugiej strony spotykam się z głosami, że Ryszka robi na swojej niepełnosprawności karierę. Mam stabilną sytuację finansową i zawodową, nie pisałem książki tylko po to, żeby zarobić. Gdy czytam: "nie powinieneś mieć żony i dziecka, bo jesteś dla nich ciężarem", mocno mnie to boli. Nie jestem robotem. Mam twardą skorupę, ale też uczucia.

A czujesz się czasem tym ciężarem? 


Teraz absolutnie nie. Nie jestem w stanie zrobić pewnych rzeczy, nie pomaluję pokoju, ale mogę przecież zamówić specjalistę. A gdy spadnie śnieg, chwycę łopatę i sam odśnieżę drogę. Z Magdą świetnie się uzupełniamy. Natomiast budowanie relacji niewidomych z innymi to trudny temat. Sam się już o tym przekonałem we wcześniejszych relacjach z dziewczynami. Mam na myśli chociażby ukrywanie przed znajomymi, że spotykasz się z niewidomym, czy totalny sprzeciw rodziców, którzy dowiadują się że ich córka spotyka się z osobą niepełnosprawną. To trudne sytuacje, odbijające się na twojej samoocenie. Dziś nie mam do tych dziewczyn żalu, rozumiem je. Zaakceptowałem samego siebie. To ja popełniłem błąd, że nie zakończyłem wspomnianych relacji wcześniej. Teraz mam wspaniałą żonę, dla której moja niepełnosprawność od początku znajdowała się na dalszym planie. 

Ile lat ma twój syn?


Czternaście miesięcy.

Brak wzroku mocno utrudnia bycie ojcem?


Kiedy czekaliśmy na dziecko i Magda zasypiała, siadałem z drinkiem przy kominku, zastanawiając się, jak to jest być tatą. Dopiero teraz zdaję sobie jednak sprawę, jakie to uczucie i odpowiedzialność. Nie wiem, ile tracę, bo nie mam pojęcia, jak to jest być ojcem, który widzi. Nie nauczę syna jeździć na rowerze ani nie podpowiem, kiedy zmienić pas podczas jazdy samochodem. Ale mogę na przykład nauczyć go pływać, a przede wszystkim tego, jak być dobrym człowiekiem. Lubimy razem spędzać czas, jesteśmy bardzo blisko. Chcę być dla niego przyjacielem. To wspaniały, energiczny chłopczyk. Myślę, że jeśli natura odbiera ci coś na jednym polu, oddaje gdzie indziej. Nie chcę, by Michaś kiedykolwiek wstydził się niewidomego ojca.

Nie obawiasz się przyszłości?


Niestety moja choroba jest genetyczna. Zapewniano nas, że prawdopodobieństwo przekazania jej synowi jest bardzo małe, ale po jego narodzinach badania wykazały, że Michaś ma guzy w obu oczach. Przechodził chemioterapię oraz serię zabiegów, lekarze weszli do oka przez tętnicę udową. Zawiozłem Magdę do szpitala w sierpniu 2020, gdy synek miał dwa tygodnie, a po raz pierwszy spotkaliśmy się w komplecie w październiku. Z żoną łapaliśmy się krótko na izbie przyjęć, ale na pierwszy kontakt z synem czekałem pięć tygodni. Bardzo trudny czas pod względem psychicznym. Z perspektywy widzę, że tamten okres mnie wzmocnił, ale wtedy trudno było sobie przetłumaczyć, że jest jak jest.

Jak przyjęliście wiadomość o chorobie syna?


Pamiętam, jak wyszliśmy z gabinetu okulisty. Wybuchnąłem płaczem i powiedziałem do Magdy, że to wszystko moja wina. Przytuliła mnie. "Nie gadaj głupot, Marcin". Nie miałem czasu na rozpacz, musieliśmy walczyć. Zadawaliśmy sobie mnóstwo pytań: Leczyć Michasia w Stanach czy tutaj? Założyć zbiórkę? Gdzie szukać pomocy? Nie wiedziałem, co się dzieje. To był pierwszy moment w życiu, gdy leżałem na deskach, ale wstałem, zanim sędzia odliczył do dziesięciu. Najważniejsze, że Michał jest pod najlepszą opieką, i że będzie widział.

Jak wygląda plan leczenia twojego syna?


Mamy w Polsce dostęp do najnowocześniejszych metod leczenia siatkówczaka. Co miesiąc jeździmy na kontrolę do Centrum Zdrowia Dziecka, przez najbliższe lata to się nie zmieni. Guzy zostały uśpione, ale istnieje spore ryzyko, że się uaktywnią. Musimy być przygotowani na wszystko, więc każda wizyta u lekarza to bardzo duży stres. Co możemy zrobić? Podjąć rękawicę. Nasza rodzina jest jak dobrze funkcjonująca drużyna.

Już nie leżysz na deskach?


Żyjemy normalnie. Michaś widzi, rokowania są bardzo dobre. Zastanawiam się natomiast, jak to będzie, kiedy młody zobaczy, że jego tata trochę różni się od innych tatusiów. Po premierze książki dostaję mnóstwo wiadomości. Jedna pani napisała, że jej syn nie widzi od urodzenia. Bała się, co się z nim stanie, kiedy ona umrze. Była pewna, że chłopak sobie nie poradzi. Moja historia pokazała jej, że niewidomy może normalnie funkcjonować w społeczeństwie. Brak wzroku to bardzo poważne utrudnienie. Ale to nie wyrok. To właśnie powiem synowi, kiedy dorośnie.

***

Książka "Nie widzę przeszkód" autorstwa Marcina Ryszki i Jakuba Białka ukazała się nakładem wydawnictwa SQN.

Zobacz także: 
Nokaut przy Łazienkowskiej, Napoli ograło Legię
Znamy plany Świątek, dobre wieści dla kibiców 

Źródło artykułu: