Łodzianie prowadzą w tabeli zaplecza PKO Ekstraklasy z dwoma punkami przewagi nad Miedzią Legnica, z którą w niedzielę zremisowali. Szkoleniowiec czerwono-biało-czerwonych na konferencji prasowej opisał procedurę analizy pomeczowej.
- Po każdym meczu podsumowujemy go, pokazujemy materiały wideo, żeby skorygować kilka rzeczy. Tak samo robimy po zwycięstwach. Po takich spotkaniach również musimy powiedzieć sobie, dzięki czemu wygraliśmy, ale też o tym, co nadal nie funkcjonuje. Nawet gdy zdobywaliśmy trzy czy cztery bramki, też popełnialiśmy błędy. Takie podejście się nie zmieni - oznajmił Janusz Niedźwiedź.
Widzew Łódź jest o krok od "mistrzostwa półmetka", bo 17. seria gier w Fortuna I Lidze to ostatnia kolejka pierwszej rundy. Jesienią jednak odbędą się jeszcze "awansem" trzy spotkania rundy rewanżowej.
ZOBACZ WIDEO: Koniec piłki nożnej, jaką znamy? Robert Lewandowski nie wróży dobrej przyszłości
- Tę rundę chcemy zakończyć zwycięstwem, które byłoby bardzo dobrym podkreśleniem tego okresu, zwłaszcza że teraz punktujemy nieco słabiej. Wierzymy, że pojedziemy do Bielska-Białej powalczyć o trzy punkty. Dopiero po meczu z Podbeskidziem pokuszę się o krótkie podsumowanie tej rundy, choć jesienią czekają nas jeszcze trzy ligowe spotkania. Na pewno będzie okazja, by wszystko podsumować - przyznał Niedźwiedź.
Na razie trener widzewiaków nie chciał prezentować "raportu medycznego". Wiemy, że po ostatnim meczu ligowym niezdolni do treningów byli Mattia Montini, Juliusz Letniowski, Mateusz Malec i Patryk Stępiński. Częściowo indywidualnie trenował też Krystian Nowak.
- W ostatnim czasie w zespole wydarzyło się kilka drobnych lub mniej drobnych urazów, więc nie chciałbym zdradzać tego, kto będzie przewidziany do gry, żeby nie ułatwiać przeciwnikowi zadania - powiedział szkoleniowiec.
Na pewno w meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała w jego zespole zabraknie pauzującego za kartki Daniela Tanżyny. To, w połączeniu z ewentualnymi urazami, zawęża pole wyboru obrońców. A Górale - jak wskazuje Niedźwiedź - to zespół bramkostrzelny.
- To niedawny ekstraklasowicz, który chce wrócić na salony. Podbeskidzie miało słabszy początek sezonu, lecz potem trochę się rozkręciło. W drużynie jest sporo doświadczenia i jakości, do tego ma ona sporą moc z przodu, bo zdobyła dwadzieścia pięć bramek, czyli tylko o pięć mniej od nas, ale jednocześnie sporo ich traci. My w naszej pracy patrzymy nie tylko na przeciwnika i na to, co możemy zrobić, aby go przechytrzyć, jednak również na to, jak rozbudować oraz udoskonalić naszą grę. Chcemy skupić się na swoich zadaniach.
W ostatnim czasie łodzianie rozgrywają spotkania niemal wyłącznie z przeciwnikami liczącymi się w walce o awans do PKO Ekstraklasy. Co prawda dwa ostatnie mecze u siebie zremisowali, ale - zdaniem szefa sztabu szkoleniowego Widzewa - nie ma powodów do zmartwień.
- Mierzyliśmy się z trzema zespołami z czołówki i z żadnym nie przegraliśmy: pokonaliśmy Koronę, zremisowaliśmy z Miedzią, wyrównaliśmy też po trudnym boju z ŁKS. Nikt z czołówki nas nie ograł, ale czołówka to jedno, a punkty zdobyte z ekipami z dołu tabeli są tak samo ważne. Za wszystkie mecze można zdobyć trzy punkty, co najlepiej widać po tym, że drużyny z czołówki potraciły tam punkty. My za to zdobyliśmy ich komplet. Każde punkty trzeba doceniać - zakończył.
Mecz Podbeskidzie Bielsko-Biała - Widzew Łódź zaplanowane jest na sobotę, 13 listopada, na godzinę 20:30.