Jagiellonia Białystok na początku meczu schowała się przed wymieniającymi podania Legionistami. Już w kwadransie otwierającym rywalizację została uratowana przez Tarasa Romanczuka, który na linii bramkowej zatrzymał piłkę strąconą po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Także po stałym fragmencie gry straciła gola w czasie doliczonym do pierwszej połowy.
- Mamy do siebie ogromne pretensje za pierwszą połowę. Chcieliśmy grać bardziej intensywnie, wyżej i utrzymywać się w posiadaniu piłki. Bojaźń zespołu jest dla mnie niezrozumiała i nie do przyjęcia. W przerwie powiedziałem to drużynie, że nigdy nie graliśmy w ten sposób na Legii - mówi Ireneusz Mamrot, trener Jagiellonii.
- Na początku nie wykorzystaliśmy szans na przeprowadzenie szybkiego ataku. W bardzo prosty sposób traciliśmy piłkę, choć nie byliśmy atakowani. W drugiej połowie zagraliśmy już dużo lepiej i mieliśmy swoje sytuacje podbramkowe po stałych fragmentach gry. Pretensje pozostają za pierwszą część - dodaje Mamrot.
ZOBACZ WIDEO: Tego gola można oglądać w nieskończoność. Jak on to zrobił?!
Trener Marek Gołębiewski i jego podopieczni poczuli ogromną ulgę po odniesieniu przełomowego zwycięstwa. Legionistom mocno ciążyła seria niepowodzeń w PKO Ekstraklasie oraz w Lidze Europy. Skromną wygraną z Jagiellonią zapewnił strzał wprowadzonego z ławki rezerwowych Mattiasa Johanssona.
- To był trudny mecz. Kosztował nas dużo zdrowia, przede wszystkim psychicznego. Piłkarze musieli dać z siebie dużo poświęcenia. Część z nich okupiła ten mecz kontuzjami. Cieszę się jednak z tego pierwszego zwycięstwa pod moją wodzą. Chcemy, żeby Legia zawsze grała z takim poświęceniem i z taką werwą - komentuje Gołębiewski.
Legia mogła liczyć na pomoc Artura Boruca, który wrócił do składu po wyleczeniu kontuzji. - Na pewno zagraliśmy skuteczniej w obronie. Artur to wielka postać w zespole. Wniósł sporo doświadczenia i spokoju. Jego powrót na pewno dobrze wpłynął na chłopaków z pola, co widać po wyniku. W końcówce Boruc nas ratował. Kacper Skibicki swoim zagraniem chciał, żeby wypadły mi ostatnie włosy z głowy - dodaje szkoleniowiec.
Czytaj także: Wszedł i zrobił show. Wielki mecz "Grosika"
Czytaj także: Kosta Runjaić był zachwycony. Wskazał jednak mankament