Kiedyś kariera, dziś dom starców. Nowe życie Michała Wróbla

Piłkarski mistrz Polski z 1978 roku Michał Wróbel świętuje w piątek 64. urodziny. Były piłkarz Wisły Kraków i trzykrotny reprezentant kraju prowadzi... dom spokojnej starości na obrzeżach Los Angeles.

Dariusz Faron
Dariusz Faron
Michał Wróbel z żoną Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Michał Wróbel z żoną
Wróbel ma co wspominać, bo przywdziewał koszulkę z białą gwiazdą przez dziesięć lat (1976-1986) i strzelił dla krakowian 41 goli. Rzadko wraca jednak myślami do kariery. Po jej zakończeniu boleśnie zderzył się z rzeczywistością.

Nowe życie za Oceanem

W Polsce biznesy nie wypaliły, więc wyemigrował do USA, gdzie wstawiał okna na osiedlach. Nie była to robota marzeń, ale przynajmniej dawała chleb.

Gdy trzynaście lat temu żona Halina zaproponowała, żeby otworzyli dom spokojnej starości, myślał, że żartuje.

- Strasznie się bałem, że nie dam sobie rady w opiece nad starszymi osobami. Nigdy tego nie robiłem, a odpowiedzialność jest ogromna. To trudna robota. Mamy mieszkańców z alzheimerem, demencją... O 12:00 mówią ci, że cię nienawidzą, a godzinę później wyznają miłość. Żona sprawiła jednak, że pozbyłem się wątpliwości: "w piłce jakoś sobie poradziłeś, tu będzie tak samo". Miała rację. Nie jest łatwo, ale wdzięczność chorych, którymi się opiekujemy, wynagradza wszystko - opowiada były napastnik.
Teksas coraz bliżej

Za opiekę w domu Wróbla trzeba płacić 5 tys. dolarów. Chętnych nie brakuje, bo placówka jest kameralna.

- Mamy sześć osób. Cieszę się, że dajemy sobie radę, tym bardziej że nastały trudne czasy. Niektórzy zamykają podobne biznesy ze względu na pandemię, a my się trzymamy. Na szczęście mamy "stałych klientów", którzy są u nas od trzech, czterech lat. I są zadowoleni. Planowaliśmy, że za rok wyjedziemy do Teksasu, żeby być bliżej córki mojej żony. Ale nie możemy tak nagle zostawić tych ludzi, więc pociągniemy jeszcze kilka lat na obrzeżach Los Angeles. Jesteśmy szczęśliwi - tłumaczy.

Wróbel nie zerwał całkowicie z piłką, dziś jest zapalonym kibicem. Ligi zagraniczne ogląda na bieżąco, ostatnio zirytował się, że "Lewemu" nie dali Złotej Piłki. Wkurza go nie tylko to.

- Nie ma co ukrywać, że czasy świetności mojej Wisły minęły. Nie mam jak oglądać meczów na żywo, ale śledzę wyniki drużyny w internecie. Pozmieniało się. Piłka to dzisiaj wielki biznes, za moich czasów opieraliśmy się na zawodnikach z Krakowa i okolic. Kibice do teraz powinni dawać na mszę z podziękowaniem, że pan Cupiał stworzył wielką Wisłę. Wierzę, że piękne chwile wrócą. Są przy Reymonta ludzie, którzy są oddani klubowi - analizuje były piłkarz.

Tort i szampan czekają 

Wróbel życzy więc sobie, żeby Biała Gwiazda znowu była w kraju pierwszą siłą. Na 64. urodziny wielkiej imprezy nie będzie, ale Halina już wszystko przygotowała.

- Tort i szampan czekają. Zapalimy jedną świeczkę, bo 64 raczej się nie zmieszczą. Wszystkich proszę, żeby życzyli zdrowia. Kilka lat temu byłem pewny, że jestem nie do zdarcia. Ale od tego czasu jedno biodro "poszło" kompletnie, musiałem przejść operację. Więc ze wszystkim sobie dam radę, byleby zdrówko było - kończy Wróbel.

Zobacz także: 
Kadrowicz Nawałki rozwozi owoce i warzywa
Zakurzony klasyk dla Manchesteru United 

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: znany trener nie rzuca słów na wiatr. Co za gest!
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×