Arkadiusz Reca był sfrustrowany. Wreszcie uporał się z problemami

PAP / MATTEO BAZZI / Na zdjęciu: Arkadiusz Reca (z lewej)
PAP / MATTEO BAZZI / Na zdjęciu: Arkadiusz Reca (z lewej)

Arkadiusz Reca nie może zaliczyć początku sezonu do udanych. - Nie ukrywam, że denerwowałem się będąc gdzieś z boku, że nie mogę wejść i pomóc - przyznał piłkarz Spezii Calcio na łamach portalu goal.pl.

W tym artykule dowiesz się o:

14-krotny reprezentant Polski nie miał większych szans na występy w Atalancie Bergamo i latem zdecydował się na kolejne wypożyczenie, tym razem trafił do Spezii Calcio.

Arkadiusz Reca zaliczył debiut w 12 września. W 3. kolejce Serie A jego zespół przegrał 0:1. Później lewy obrońca zerwał mięsień czterogłowy, na domiar złego tuż po wyleczeniu kontuzji uzyskał pozytywny test na obecność koronawirusa.

- Było to bardzo frustrujące, denerwujące, że cały czas coś się działo. Do tego długo trwało, zanim podpisałem kontrakt z drużyną, przez co ominęły mnie przygotowania na obozie, choć z tego, co wiem, on generalnie nie przebiegł według planu - pół drużyny wylądowało na kwarantannie. Cały czas trenowałem indywidualnie, później pojawiły się te kontuzje… - wspominał Reca w rozmowie z portalem goal.pl.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: strzał w samo okienko! Komentator oszalał

W październiku został powołany przez Paulo Sousę, jednak ostatecznie nie przyjechał na zgrupowanie ze względu na uraz. Reca wrócił już na właściwe tory i wystąpił w trzech poprzednich meczach Spezii.

- Cały czas patrzyłem na sytuację w tabeli. Nie ukrywam, że denerwowałem się będąc gdzieś z boku, że nie mogę wejść i pomóc. Naprawdę cieszę się, że wreszcie jestem zdrowy - zaznaczył.

26-latek opowiedział również o przebiegu choroby. - Pierwszego dnia leżałem w łóżku z wysoką gorączką. Wszystko mnie bolało. Ale następnego dnia była już wyraźna poprawa, więc powiedziałbym, że COVID minął dość łagodnie - wyjaśnił.

Czytaj także:
Polak jak Maradona. Świetny wynik Piotra Zielińskiego
Osiem goli i czerwone kartki. Emocje w starciu Lazio do 100. minuty

Komentarze (0)