Od lat wybór żadnego selekcjonera reprezentacji Polski nie wzbudził tyle emocji, co wybór Czesława Michniewicza. Tomasz Hajto, były obrońca kadry oraz niemieckich klubów, m.in. Schalke 04 Gelsenkirchen, uważa, że prezes PZPN Cezary Kulesza nie miał wielkiego wyboru.
Marek Wawrzynowski, WP SportoweFakty: Jak ocena pan wybór Czesława Michniewicza na stanowisko selekcjonera?
Tomasz Hajto: W tej kwestii mam zaufanie do Czarka Kuleszy, to jest jego autonomiczna decyzja i trzeba go wspierać. Tak samo wspierałem Zbyszka Bońka.
Przy Paulo Sousie również?
Tak, uważałem, że to była dobra decyzja. Czas to zweryfikował.
Czesław Michniewicz to trener na poziomie międzynarodowym?
Na pewno można powiedzieć, że drużyny Michniewicza potrafią dobrze się bronić, to jego atut. Minus jest taki, że wcale nie jest powiedziane, że Rosja, z którą zagramy o możliwość awansu na mundial, będzie chciała dominować na boisku. Będziemy też musieli coś stworzyć. Rosja to nie jest wielki zespół, raczej przeciętny. Szczególnie że za kartki są zawieszeni Fiodor Smołow i Aleksandr Gołowin. Zwłaszcza ten drugi ma dla nich strategiczne znaczenie, jak Lewandowski dla nas. Oczywiście nie jest piłkarzem tej klasy, ale napędza im całą grę, więc nasze szanse znacząco rosną.
ZOBACZ WIDEO: Skandal podczas przejazdu autokaru Realu Madryt. Te obrazki obiegły świat
Problem jest taki, że drużyny Michniewicza nie za bardzo potrafią atakować.
Myślę, że jeśli zagramy mądrze, a mamy z przodu zawodników z dużymi umiejętnościami, to jesteśmy w stanie zwyciężyć.
A potem?
Ze Szwedami lub Czechami będzie już dużo trudniej. Michniewicz ma mało czasu, musi szybko znaleźć sposób, poradzić sobie z problemami. A tych nie brakuje. Mamy problemy na bokach pomocy, w tym momencie są tylko Kamil Jóźwiak i Przemek Frankowski. Kiedyś mieliśmy bardzo mocne boki, był Grosicki, Błaszczykowski, teraz to nie jest nasza najmocniejsza strona. Dlatego myślę, że powinien wrócić "Grosik", który ma fantastyczną rundę, odzyskał formę. Na pewno taki zawodnik jest potrzebny kadrze, choćby w roli jokera. Potrafi wejść na boisku, zrobić różnicę, zmienić przebieg gry. Powinien też wrócić i grać Sebastian Szymański, który jest w świetnej dyspozycji i dziwię się, że wcześniej nie był powoływany do kadry. Rolą Michniewicza jest teraz znaleźć odpowiedni balans, stworzyć atmosferę.
Jak ocenia pan szansę?
Gdybyśmy trafili na Portugalczyków albo Włochów, pewnie można by się obawiać. Ale nie wyobrażam sobie, żeby bać się przeciętnej Rosji. Jak chcesz jechać na turniej taki jak mundial, nie możesz bać się takiej drużyny. Jeśli zagramy dobrze, jesteśmy w stanie wysoko wygrać. Oglądałem w ostatnich miesiącach wiele meczów reprezentacji Rosji i to nie jest topowa drużyna.
Wracając do wyboru trenera - piłkarze woleli Adama Nawałkę.
Czytał pan jakieś wypowiedzi piłkarzy Bayernu przed zatrudnieniem Nagelsmanna albo piłkarzy reprezentacji Niemiec przed zatrudnieniem Flicka? Musi być jakaś hierarchia, piłkarz jest od grania, prezes wybiera trenera.
O to może być trudno. Jak podobała się panu konferencja prasowa na przywitanie Michniewicza?
Nie podobała mi się. Myślę, że prowadzący konferencję kompletnie się nie przygotował do swojej roli.
Prowadzący konferencję nie ponosi odpowiedzialności za to, że prezes PZPN nie umie wydukać dwóch zdań a selekcjoner nie panuje nad emocjami.
Ale prowadzący decyduje o przebiegu tej konferencji. To trzeba było inaczej zorganizować, przygotować odpowiednie oświadczenie, odczytać i potem skupić się na piłce. Janusz Basałaj, który był szefem komunikacji, wiedział, jak radzić sobie z mediami.
Nic by nie zrobił, bo te pytania by padły.
Myślę, że można było to lepiej zorganizować. Teraz zamiast o piłce wszyscy koncentrują się na sprawach pobocznych.
A panu sprawa 711 połączeń Michniewicza z "Fryzjerem" nie przeszkadza?
Nie jest to zbyt dobra sytuacja. Podchodzę do tego w ten sposób, że gdy atakujemy kogoś publicznie, to dostaje też jego rodzina. Sam to przeżywałem. Grałem przy 50-70 tysiącach kibiców, radzę sobie z presją, taka jazda po mnie spływa, ale czego nasłuchała się i naczytała moja córka, było to dla niej niemiłe przeżycie.
Dla wielu osób zakontraktowanie Michniewicza w sytuacji, gdy ta sprawa jest niewyjaśniona, jest nie do przyjęcia.
Rozumiem, ale proszę spojrzeć na perspektywę prezesa PZPN. Znalazł się nagle w sytuacji, gdy zrezygnował Paulo Sousa. Szukał kogoś na jego miejsce, Marcel Koller zrezygnował z powodów zdrowotnych, prezes był przekonany, że uda się dogadać z Andrijem Szewczenką. Obaj znają język rosyjski, byłoby to znaczące ułatwienie w kontaktach. Niestety Genoa nie chciała go zwolnić z kontraktu. Było mało czasu i niewielki wybór.
Można było wybrać bezpieczniej.
Kulesza wszystko skalkulował i wyszło, że Michniewicz da mu największą gwarancję sukcesu.