Setki tysięcy osób uciekło już z Ukrainy przed wojną, którą rozpoczął Władimir Putin. Zdecydowana większość imigrantów kieruje się do Polski. Nasz kraj staje na wysokości zadania, a reakcja ludzi przechodzi najśmielsze oczekiwania.
Polacy przekazują pieniądze, organizują zbiórki najpotrzebniejszych rzeczy, a nawet udostępniają swoje mieszkania. Niektórzy z kolei jeżdżą pod granicę, aby na miejscu udzielać najpilniejsze pomocy. Tak robi polski piłkarz Kamil Cholerzyński.
To zawodnik GKS-u Katowice (obecnie występuje w drużynie rezerw), który jednocześnie w akademii prowadzi zajęcia z dziećmi. Przyznaje, że długo się nie zastanawiał nad podróżą na granicę, gdy zdał sobie sprawę, jaki dramat przeżywają Ukraińcy, którzy muszą uciekać ze swojej ojczyzny.
ZOBACZ WIDEO: Miał zawał serca na boisku! Wrócił do gry
33-latek ostatnio działał w Przemyślu. Mówi wprost, że choć był przygotowany na to, co tam zobaczy, to i tak był w szoku.
- Pierwszy obrazek… Chyba nie wymażę go z pamięci do końca życia. Udało się zaparkować blisko dworca, a ten w Przemyślu jest charakterystyczny, z dużymi, dosyć wąskimi oknami. Za nimi były malutkie dzieci, siedzące na podłodze, bawiące się… To łamało serce, ale wiedzieliśmy, na co się piszemy. Przeszliśmy na peron, non stop z pociągów wychodziły matki z dzieciakami - płaczącymi, wystraszonymi. Straszny widok, przykre doświadczenie, choć w oczach tych kobiet było coś pozwalającego sądzić, że cieszą się z ucieczki przed wojną; że tu ich może czekać coś lepszego - mówi Cholerzyński w "Sporcie".
Zawodnik GieKSy jednak zamierza dalej pomagać. Obecnie ma w planie podróż na Ukrainę. Docelowo chciałby dotrzeć z pomocą w okolice Lwowa. Musiało więc paść pytanie, czy nie boi się agresji ze strony rosyjskich wojsk.
- Ukraińcy walczą, nie boją się, a ja mam się obawiać? Człowiek przez całe życie poznaje samego siebie. Dotąd temat wojny był nam dość odległy, choć przecież toczyła się w różnych miejscach świata, także na Ukrainie. Teraz dotknęło nas to w sposób bardziej bezpośredni. Nie myślę o sobie, a o tych ludziach, dzieciach - przyznaje.
Cholerzyński ma nadzieję, że Ukraińcy, którzy znaleźli schronienie w Polsce, zdołają sobie ułożyć życie na nowo w naszym kraju. On sam na razie skupia się przede wszystkim na pomocy.
Ratował rodzinę przed wojną. "Krzyknąłem do żołnierza, żeby strzelał" >>
To wybitny strzelec. Gwardia Narodowa Ukrainy poważnie wzmocniona >>